Prostak, który atakuje dziennikarza. "Mnie to nie zdziwiło" – pracownicy stadniny o "incydencie" szefa

Paweł Kalisz
Prezes Maciej Grzechnik odepchnął i kopnął reportera TVN? Pracowników stadniny takie zachowanie szczególnie nie zaskoczyło. – To trudny człowiek i źle reaguje na stres – komentują. Opowiadają, że prezes potrafi być świetnym szefem, ale lepiej mu w drogę nie wchodzić, bo jest zawzięty i po chłopsku pamiętliwy.
Maciej Grzechnik odepchnął i kopnął dziennikarza TVN? Pracowników stadniny takie zachowanie nie dziwi. Fot. Screen z YouTube / Puls Miasta
Ci, którzy do tej pory prezesa Grzechnika nie znali, poznali go w poniedziałek. Na nagraniu z reporterem TVN24 wyszedł z niego cham, prostak. Osoba z kulturą na takim poziomie nie powinna zajmować żadnego publicznego stanowiska. Zwłaszcza takiego, w którym zarządza innymi ludźmi.

Grzechnik posadę obejmował w atmosferze skandalu. Po wielu latach pracy i sukcesach hodowlanych 19 lutego 2016 roku z posadą prezesa stadniny koni arabskich w Michałowie pożegnał się Jerzy Białobok. Świat koniarzy przecierał oczy ze zdumienia po ogłoszeniu decyzji prezesa ANR. Odwołano też Marka Trelę, szefa stadniny w Janowie Podlaskim.




Pani Anna opowiada o preferencjach politycznych prezesa. – Trudno powiedzieć, żeby na co dzień prowadził agitację polityczną. Niemniej nie ma wątpliwości, że to wierny żołnierz "dobrej zmiany". I ma świadomość tego, że awans zawdzięcza swojemu oddaniu i znajomościom – tłumaczy pani Anna.

Swój chłop, ale tylko dla swoich
Do pracy przyszedł jako nominant po odwołaniu poprzedniego prezesa. – Coś tam zna się na koniach, hodował traki, więc i tak lepiej to wyszło niż w przypadku stadniny w Janowie, gdzie nowy prezes z dumą wręcz podkreślał, że zna się na zarządzaniu, ale niekoniecznie na koniach – mówi pan Piotr, wieloletni pracownik stajni w Michałowie.



– Odnoszę wrażenie, że kiedyś nie było w stadninie polityki. Dziś jest obecna i dziwnym trafem prezes lubi zajeżdżać tych, którzy nie deklarują się otwarcie po stronie PiS. Na początku pozował na "swojego chłopa". Dziś jest swój tylko dla swoich – dodaje Piotr.

Plany były wielkie. Została frustracja
Maciej Grzechnik zapewniał, że jego marzeniem i celem jest przywrócenie dominującej pozycji siwych koni arabskich, z jakich swego czasu zasłynęła stadnina w Michałowie. – Pomysł nawet niegłupi, tylko jak przyszło do realizacji, to już coś nie wyszło – komentuje Piotr. Siwków jakoś za bardzo nie przybyło, za to zaczęła spadać jakość koni innych maści.

– To widać po wynikach aukcji. Są żenujące, inne słowo nie oddaje skali tej tragedii. Prezes to widzi. I nerwowo reaguje – twierdzi Piotr. Co nerwy robią z Grzechnikiem, można było zobaczyć na antenie, gdy reporter TVN24 próbował mu zadać pytanie dotyczące aukcji koni arabskich. Dzienikarz został odepchnięty i prawdopodobnie kopnięty przez prezesa stadniny. Język i zachowanie Grzechnika lepiej pominąć milczeniem.



Ale pracownikom często nie jest do śmiechu. Opowiadają, jak prezes nie przebierając w słowach miesza z błotem tych, którzy mu w jakiś sposób podpadli. – Wtedy nie ma przeproś, trzeba stać na baczność i przytakiwać, inaczej narażamy się na kolejny atak złości – twierdzi Piotr.

Hodowca od zawsze
Maciej Grzechnik jest z wykształcenia zootechnikiem, nawet zrobił doktorat. Był prezesem naukowego koła hodowców koni. Zaraz po ukończeniu studiów rozpoczął pracę w Stadninie Koni Żołędnica- Golejesko.



Kłopoty prezesa
"Czy nam się to podoba, czy nie, piastując takie stanowisko należy umieć się zachować w każdej sytuacji". "Jak taki człowiek został prezesem tak sławnej stadniny, to się nie mieści w głowie" – to tylko niektóre z komentarzy, jakie pojawiły się w sieci po skandalicznych zachowaniu prezesa Grzechnika wobec reportera TVN.

Choć nie brakuje i takich, którzy chwalą prezesa dowodząc, że w dzisiejszych czasach trzeba umieć okazać zdecydowanie. – Tak, czego jak czego, ale zdecydowania to prezesowi odmówić nie można. Jak się uprze, to wołami się go nie odciągnie od powziętej decyzji – śmieje się pani Anna.

Bez wątpienia Maciej Grzechnik ma kłopoty. Z jednej strony aukcja zakończyła się klapą i czego by prezes nie powiedział, sprzedać 6 koni z jedenastu, gdy najdroższa klacz z Michałowa została wylicytowana za zaledwie 180 tysięcy euro, to katastrofa. Zaledwie ułamek tego, za ile sprzedawano polskie araby jeszcze kilka lat temu.

Grzechnik ma też problem wizerunkowy. – Wyszedł z niego zwykły cham, który nie tylko nie szanuje dziennikarzy, ale dopuszcza się wobec nich przemocy, publicznie, na antenie. Takie skandaliczne zachowanie nie licuje z funkcją, którą sprawuje – podkreślają pracownicy stadniny.

Obok tych problemów dochodzi trzeci. Jak informuje dziennik "Fakt", prezes podróżuje po całym świecie za darmo lub pół darmo. Był w Koksijde w Belgii, zwiedzał Paryż, Weronę i Menton, dwukrotnie był w Zjednoczonych Emiratach Arabskich.
Aukcje "Pride of Poland" jeszcze kilka lat temu przynosiły milionowe zyski. Dziś stadniny w Michałowie i Janowie Podlaskim mają problem ze sprzedażą koni arabskich.Fot. Agnieszka Sadowska / Agencja Gazeta
Za pierwszym razem do ZEA poleciał za 745,73 zł, za drugim za 2295 złotych. Oczywiście dałoby się te wyjazdy wytłumaczyć obowiązkami służbowymi, ale jak donosi dziennik "Fakt", w podróży towarzyszą mu nie tylko żona, ale jeszcze syn z narzeczoną. "Kto pokrywa koszty pobytu prezesa i jego rodziny?" – stawia pytanie "Fakt".

Grzechnik twierdzi, że każdorazowo w sytuacji, gdy w wyjeździe służbowym prezesa spółki uczestniczą osoby towarzyszące, jest on finansowany z jego środków prywatnych. Opozycja nie do końca wierzy w te zapewnienia, zgłosiła więc sprawę do Najwyższej Izby Kontroli. Tam już podjęto decyzję o kontroli wydatków prezesa Grzechnika.