Zakręt śmierci z Leszczawy Dolnej. "Już było tak spokojnie, a teraz ten autobus..."

Adam Nowiński
Usłyszeliśmy syreny i wyszliśmy przed dom – relacjonuje jedna z mieszkanek Leszczawy Dolnej. – Było już ciemno kiedy pojawiły się tu pierwsze wozy na sygnale. Widzieliśmy jak jechały w kierunku Kuźminy, a potem ich syreny cichły... Wiedzieliśmy, że coś się stało pod miastem, że to coś złego na tym zakręcie – opowiada kobieta.
Na "zakręcie śmierci" pod Leszczawą Dolną doszło do kolejnego tragicznego wypadku. Fot. Piotr Ogorzałek / Agencja Gazeta
– Gdy usłyszałam dźwięki syren służb ratunkowych, wiedziałam, że pewnie doszło do nieszczęścia na tym krętym odcinku drogi – powiedziała w rozmowie z portalem "Nowiny24" Bożena Mielnikiewicz, dyrektor Szkoły Podstawowej w Leszczawie Dolnej. – Przed godziną 23 wójt zadzwonił z prośbą, by otworzyć szkołę, ponieważ doszło do wypadku autokaru i trzeba przyjąć poszkodowanych – dodaje.
– Na początku myślałam, że to jakiś pożar lasu – opowiada inna mieszkanka Leszczawy. – Tyle syren i straży pożarnej, że pierwsze co przychodzi na myśl to pożar. Ale okazało się, że było inaczej. Straszna tragedia. Taka informacja w nocy to szok. Do tej pory trudno mi to opisać – mówi naTemat.


W piątek (17.08) na DK 28 pod Leszczawą Dolną autokar z ukraińskimi turystami jadący z Sanoka do Przemyśla wypadł z drogi, dachował i stoczył się ze skarpy. Jechały nim 54 osoby. Trzy z nich zginęły.

Autobusy nie mają szczęścia
Kobieta z którą rozmawialiśmy zna historię tej okolicy. Mieszka tu od lat 50. XX wieku. Sporo widziała, w tym wiele wypadków na pobliskim "zakręcie śmierci".

– Tu od zawsze były wypadki. Co rok, co dwa lata tam ciągle coś się działo. Głównie rozbijały się autobusy. Najbardziej utkwiła mi w pamięci wycieczka z Włodawy. Nie wiem, który to był rok, ale to odległe czasy, chyba lata 70. XX wieku. To był bardzo tragiczny wypadek. Tak samo autobus wypadł z drogi, ale wtedy zginęło więcej osób – opowiada.

Podobnie jak w 1991 roku. Ten sam miesiąc i to samo miejsce. "Autobus marki Ikarus wiozący radzieckich turystów na ostrym zakręcie wypadł z drogi i stoczył się z wysokiej skarpy. Na miejscu zginęło siedem osób, jedna zmarła w szpitalu, dwadzieścia jeden osób zostało rannych.

Powracający z wycieczki po Polsce radzieccy turyści pochodzący z Chersonia koło Odessy zostali cofnięci z czesko-rosyjskiej granicy i zdecydowali się na przekroczenie granicy w Medyce. Miejsce wypadku – stroma skarpa na przestrzeni kilkunastu metrów pokryta odłamkami szyb, rozprutymi plecakami, torbami, wszędzie pełno krwi. Obok autobusu stojącego w normalnej pozycji, tyle że bez okien leżą ciała siedmiu ofiar" – można przeczytać na łamach "Życia Przemyskiego".

Postawiono tu krzyż
Tego jednak nie ma w policyjnych archiwach, bo system komputerowy, na którym obecnie pracuje policja, działa od 2003 roku. Od tego czasu aż do 17 sierpnia tego roku na "zakręcie śmierci" nie doszło do żadnego poważnego wypadku. Były tu za to cztery kolizje.

– W 2008 roku doszło tu do wywrócenia się pojazdu ciężarowego, kierowali nią obywatele Ukrainy – mówi naTemat rzeczniczka KMP w Przemyślu. – W 2011 roku na rozsypanym na drodze piasku wywrócił się motocykl, w 2012 roku kolejne wywrócenie się pojazdu na łuku drogi i w 2015 autobus wywrócił się i wjechał na barierę – wymienia policjantka.

Podczas jednej z dróg krzyżowych mieszkańcy Leszczawy Dolnej postawili na zakręcie krzyż. W procesji zanieśli jego części na górę i tam je poskładali. Krzyż widać nawet na zdjęciach Google'a. Stał tam do 17 sierpnia, do ostatniego wypadku. Autokar skosił go gdy wypadał z drogi.
Zrzut ekranu z Google Maps
Oznakowanie było złe?
Ale nie tylko krzyż pojawił się tam na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat. Mieszkańcy chwalą sobie działalność służb drogowych, które zamontowały tam specjalne oznakowanie.

– Odkąd postawiono tablice z tą strzałką czerwoną to zrobiło się spokojniej. Wypadków było mniej, no coś tam się działo, ale nie takiego. I już było tak spokojnie, a tu znowu kolejny autobus i taka tragedia – stwierdza w rozmowie z nami mieszkanka Leszczawy.
Fot. Piotr Ogorzałek / Agencja Gazeta
Niestety żadne znaki nie zmienią faktu, że ten odcinek krajowej "dwudziestki ósemki" jest po prostu niebezpieczny. W sieci roi się od filmików, które pokazują jak jeździ się w tym miejscu.
Youtube.com / Wujku Kocie
Na to, że jest tu niebezpiecznie, zwracają uwagę też sami kierowcy w komentarzach pod artykułami o piątkowym wypadku.

"Znam tę drogę na pamięć. Jest bardzo ostry zakręt, autobus zachodzi na zakręcie. Po drugie ciężar autobusu pcha i wydłużona jest droga hamowania, bo jest długi zjazd przed zakrętem – pisze na Facebooku Marcin.

Niektórzy komentujący idą dalej. Twierdzą, że przed zakrętem należałoby wybudować progi zwalniające, które wymusiłyby na "roztargnionych", żeby zwolnili. Ich zdaniem same ograniczenia prędkości są niewystarczające, a niektóre znaki są według nich źle postawione.

"Znaki 30 stoją zbyt blisko. Progi w tym miejscu to już za późno. Trzeba brać przykład z Anglików, którzy namazaliby na asfalcie więcej hieroglifów niż jest w Egipcie tak, żeby nawet największy debil z pokolenia Androida zatrybił, że za chwilę jest ostry zakręt" – pisze Eugeniusz.
Zrzut ekranu z Google Maps
GDDKiA odpiera zarzuty
Okazuje się jednak, że wszystkie znaki zostały tam ustawione prawidłowo, a drogowcy robią wszystko, żeby jeździło się w tym miejscu bezpieczniej.

– Odcinek drogi krajowej nr 28 przed serpentyną oznakowany jest szeregiem różnych znaków – mówi Joanna Rarus z biura prasowego GDDKiA w Rzeszowie.

– Nie da się ich nie zauważyć i nie odczytać prawidłowo geometrii drogi. W ostatnich kilku latach w tym miejscu nie było tego typu wypadków. Natomiast po każdym poważniejszym wypadku na sieci dróg, zdarzenia takie konsultowane są z udziałem m.in. służb drogowych i policji w celu sprawdzenia zastosowanych rozwiązań bezpieczeństwa ruchu drogowego – wyjaśnia Rarus.

"Zakręt śmierci" czy "zakręt idioty" to tylko nazwy, ale to właśnie one powinny nam czasem dać do myślenia. To, że takie miejsca istnieją na każdych drogach, jest niezaprzeczalne. Warto więc może chociaż tu zdjąć nogę z gazu i zastosować się do znaków?