Pobili, opluli i obrazili. Prokuratura łaskawa dla narodowców, którzy zaatakowali kobiety

Mateusz Marchwicki
Śledztwo w sprawie pobicia i wyzywania kobiet, które stanęły na drodze tłumowi nacjonalistów z banerem "Faszyzm stop" podczas ostatniego Marszu Niepodległości 11 listopada, zostało umorzone. Mimo twardych dowodów, prokuratura nie dopatrzyła się przestępstwa.
Sprawę pobitych na Marszu Niepodległości kobiet umorzono. Fot. Franciszek Mazur/Agencja Gazeta
Przypomnijmy, 11 listopada 2017 roku, przez ulice Warszawy przeszedł Marsz Niepodległości, podczas którego środowiska narodowe głośno wyrażały swoją niechęć do obcych. Podczas przemarszu pojawiły się transparenty z hasłami antysemickimi, faszystowskimi i antyimigranckimi, co skrzętnie odnotowały największe media na całym świecie.

Na drodze przemarszu stanęło kilkanaście kobiet, które protestowały przeciwko rosnącym w siłę środowiskom nacjonalistycznym. Wtedy to zostały zaatakowane przez grupę demonstrantów – opluto je, pobito i zwyzywano. Jedna z protestujących po uderzeniu głową o krawężnik straciła przytomność.


Jednak według prokurator Magdaleny Kołodziej, wydarzenia te nie kwalifikują się do przestępstwa naruszenia nietykalności cielesnej, pobicia i znieważenia. Jak dowiedział się tygodnik "Polityka", śledztwo w tej sprawie zostało umorzone, a sprawcy nie będą ścigani z urzędu.

Prokurator Kołodziej widzi jedynie drogę z oskarżenia prywatnego. Jak poszkodowane miałyby ustalić dane sprawców? O tym informacji brak. "Pokrzywdzone są osobami dorosłymi i wykształconym. Nie sposób im przypisać żadnych ułomności, nieporadności w dochodzeniu swoich praw czy nieznajomości reguł funkcjonowania w społeczeństwie" – brzmi fragment uzasadnienia.

Cicho jest także w sprawie innych śledztw, które dotyczyły propagowania treści faszystowskich ksenofobicznych i rasistowskich. Szybkie działania zapowiadał wówczas wiceminister spraw wewnętrznych i administracji Jarosław Zieliński. Do tej pory jednak śledztwa się nie zakończyły.

źródło: polityka.pl