Prezydent Poznania w sondażach miażdży rywali. Fenomen? "Liczy się szczerość, mieszkańcy to widzą"

Mateusz Marchwicki
W najnowszym sondażu przeprowadzonym przez pracownię IBRIS dla "Rzeczpospolitej", prezydent Poznania Jacek Jaśkowiak wygrywa wybory w cuglach. Wyniku 51,1 proc. może pozazdrościć niejeden kandydat szeroko pojętej opozycji. – Recepta na sukces? Ja nie udaję – mówi w rozmowie z naTemat prezydent Poznania.
Chyba nikt z opozycji nie ma takiego komfortu wyborczego jak Jacek Jaśkowiak. Fot. Jędrzej Nowicki/Agencja Gazeta
Takiego wyniku można pogratulować. Aż 51 procent w sondażu. Czyli w Poznaniu nie ma drugiej tury, wygrana w kieszeni, "proszę się rozejść"...

Nie, ja tego tak nie traktuje. Przed nami jeszcze miesiąc kampanii. Jednak cieszę się z tego, że poznaniacy są tacy pragmatyczni, że wolą konkrety niż jakieś gruszki na wierzbie, że doceniają wspólne działania, które były podejmowane przez te ostatnie cztery lata i, że są z tego zadowoleni. Tak bym czytał ten sondaż. To oczywiście cieszy, bo tego typu badania wskazują na to, że jednak warto ciężko pracować, warto jest robić te rzeczy, które są ważne dla mieszkańców i że warto ich słuchać.


Te wszystkie inwestycje, które teraz prowadzimy, wiążą się z uciążliwościami, a mimo tego poznaniacy podchodzą do tego z wyrozumiałością, bo wiedzą jak ważne są remonty torowisk, mostów czy dróg. I że nie tylko obietnice zrobienia metra czy jakiś bardziej odjechanych pomysłów, ale dbałość o to, co już mamy, o nasze dziedzictwo jest ważna. To nie jest kwestia mojej próżności czy samozadowolenia. Bardzo doceniam to, że mieszkańcy mojego miasta podchodzą z taką wyrozumiałością do tych utrudnień.

Poznań to jedno z niewielu większych miast, gdzie szeroko pojęta opozycja ma taki wynik…

Być może po części wynika to z tego, że Poznań był i jest miastem proeuropejskim. Mentalność zawsze zmienia się najwolniej. Dzięki Międzynarodowym Targom Poznańskim nawet w okresie socjalizmu Poznań uchodził za pewnego rodzaju okno na świat. My się identyfikujemy z wartościami europejskimi i to nie jest pustosłowie, ale konkret. Kierunek "Europa", identyfikowanie się z tymi wartościami ma zapewne wpływ na ten wynik.

Skąd taki sukces? Nie ma pan najlepszej prasy wśród przeciwników politycznych.

Wcześniej modelem, który w polityce sprawdzał się najbardziej, było odchodzenie od swoich korzeni. I wszyscy politycy, którzy byli kiedyś w partiach politycznych, zaczęli z nich odchodzić. Bardziej im się opłacało być rzekomo niezależnym. To się po prostu wyborczo kalkulowało.

Żyjemy jednak w czasach internetu i Facebooka, więc bardzo istotne jest to, żeby nie udawać. Żeby polityk mówił wprost co myśli i co zrobi. Żeby umiał podejmować niepopularne decyzje, które są trudne, ale konieczne. Ważne jest też to, że ja jestem wśród poznaniaków. Jeżdżę komunikacja publiczną, rowerem, robię zakupy na rynku i to nie tylko w trakcie kampanii, ale na co dzień. Mieszkańcy miasta to widzą.
Ja nie udaję. W polityce wcześniej było sporo teatru, udawania, pozy, ale teraz szczerość "jest w cenie". Moje wypowiedzi mogą czasami kogoś zaboleć, to jednak na końcu właśnie ta szczerość jest pozytywnie odbierana przez wyborców.

Według innego sondażu pracowni IBRIS Zjednoczona Prawica może liczyć na 32 proc. poparcia patrząc na całość samorządów. Pomysł odsuwania rządzących od władzy zaczynając od samorządów chyba się nie powiedzie?

Ja staram się zawsze koncentrować na pracy na rzecz Poznania i to jest mój główny cel. Sądzę, że uda się obronić te wartości, o których już mówiliśmy poprzez wybór takich osób jak Rafał Trzaskowski w Warszawie czy Jacek Sutryk we Wrocławiu.

Trzeba mieć na uwadze, ze Prawo i Sprawiedliwość dysponuje aparatem propagandowym w postaci telewizji publicznej i radia publicznego. Jest to również kwestia finansowania mediów. To są także działania, które wiążą się ze służbami specjalnymi, choćby z CBA.

Proszę popatrzeć jakie poparcie ma Putin czy Łukaszenka. Jeśli stosuje się te same narzędzia w postaci tuby propagandowej i służb, również poprzez zastraszanie polityków opozycji, to pewne efekty się uzyskuje. Te wybory pokażą, jakie zdanie mają wyborcy.

Ja bym tego nie rozpatrywał w kategoriach słabości opozycji. Z pewnością byłoby dobrze, gdyby wreszcie lewica się zjednoczyła, bo jest w tej chwili rozproszona, a przez to nieskuteczna. Jednak ja jestem optymistą. Przykład Poznania pokazuje, że warto stawiać na wydawałoby się niepopularne teraz wartości i przekaz.

Jestem pewien, że należy pokazywać Polakom, że pozostanie w kręgu cywilizacji zachodniej zawsze jest lepsze dla Polski niż zbliżenie mentalne z Białorusią czy Rosją. Nie mówiąc już o kosztach politycznych, w przypadku jeśli wypadniemy z Zachodu. Wtedy to tylko kwestia czasu, kiedy znów wpadniemy we wpływy wschodnie.

Pana najpoważniejszym kandydatem jest Tadeusz Zysk, startujący z list PiS. Co widać po jego propozycjach dla miasta?

Widać, że pan Zysk nie zna miasta. Propozycje metra i inne pomysły, które on przedstawia, służą przede wszystkim przyciągnięciu uwagi mediów. Widać wielką pracę, którą wykonało PR-owe zaplecze kandydata PiS-u. Ja to widzę w wywiadach czy wypowiedziach w telewizji czy w prasie.

Ja podchodzę do pana Tadeusza Zyska z szacunkiem. Po pierwsze, zbudował całkiem mocne wydawnictwo i bycie przedsiębiorcą nie jest wcale proste. Na tle innych kandydatów to on może się pochwalić dokonaniami biznesowymi. To na pewno wymagało ciężkiej pracy i pewnych umiejętności. Jestem też przekonany, że jest to osoba uczciwa. Na pewno nie należy go lekceważyć i nie podzielałem opinii części dziennikarzy, którzy nie dają mu szans. Mam do niego szacunek za osiągnięcia w biznesie, jednak faktem jest, że nie zna Poznania. Trudno się też tego nauczyć. Jeśli jest się kandydatem z nadania politycznego, niemożliwe jest poznanie miasta w ciągu kilku miesięcy.

A jakie propozycje dla Poznania ma pan? Miasto chwali się bardzo dynamicznym rozwojem, niskim bezrobociem. Nic tylko rządzić.

W rozmowach ze mną poznaniacy podkreślą, że te wszystkie inwestycje, które prowadzimy, są nakierowane na ich potrzeby. To nie są jakieś nowe stadiony, hale widowiskowe czy wspomniane metro, ale drobne inwestycje, które są tak potrzebne, żeby ten komfort życia był lepszy.

Dużo łatwiej jest zrobić nową linię tramwajową i przeciąć wstęgę, niż przeznaczyć 10-krotnie więcej na remonty torowisk, które są uciążliwe. Na remonty chodników przeznaczyliśmy około 25 milionów złotych rocznie. Wyremontowaliśmy kilkadziesiąt tysięcy metrów kwadratowych chodników w ciągu mijającej kadencji, a w przyszłej na ten cel zamierzamy przeznaczyć 200 milionów złotych. Łączymy to z nowymi możliwościami transportu: carsharingu, rowerów czy skuterów, których wykorzystanie rośnie w lawinowym tempie.
Inwestujemy także w parki, place zabaw. Park Rataje to największa inwestycja w park miejski w Polsce od 1989 roku. Nie ma drugiej tak spektakularnej inwestycji. Mieszkańcy to widzą i doceniają.

Udało nam się też porozumieć z gminami podpoznańskimi, z którymi rozpoczynamy wspólne finansowanie Poznańskiej Kolei Metropolitalnej. Zawsze to jest najtrudniejszy element inwestycji i zarządzania. Nam się jednak to udało. Robimy też rewitalizację Starego Miasta. Ulica św. Marcina jest tego najlepszym przykładem. Remont będzie także na placu Kolegiackim czy Starym Rynku. To jest właśnie dbałość o nasze dziedzictwo i osiągnięcia, a nie mówienie wyłącznie o patriotyzmie w postaci frazesów.

Praca u podstaw, praca organiczna – z tego znani są poznaniacy i to także realizujemy w urzędzie. Wszyscy widzą jak ciężko pracuję, jak ciężko pracują urzędnicy. Odebrałem ostatnio nagrodę od firm deweloperskich za to, że bardzo dużo miejsc jest w Poznaniu objętych planami zagospodarowania przestrzennego. Oceniono też terminowość, jeżeli chodzi o urzędnicze decyzje. Oceniana była również struktura urzędu, pomagająca w efektywnej pracy. Ja byłem w biznesie, mi nikt nie musi tłumaczy sprawozdania finansowego. Nam się udało zwiększyć wartość spółek miejskich o 2 miliardy złotych w ciągu trzech lat. Sprawność zarządzania zaczyna być dostrzegalna także dla zwykłych mieszkańców.
Fot. Piotr Skórnicki/Agencja Gazeta
Jakie rady dałby pan Rafałowi Trzaskowskiemu? Warszawa uważana jest za ostoję tych bardziej liberalnych wartości i tam od wielu lat wygrywała Platforma Obywatelska, jednak sondaże nie są tak łaskawe dla kandydata Koalicji Obywatelskiej jak dla pana.

Rozmawiałem z Rafałem Trzaskowskim. Powiedziałem mu, że przede wszystkim musi być sobą. Ma mieć dystans do mediów, bo nie ma się czym przejmować. Musi się skupić na ciężkiej pracy.

Uzgodniliśmy z Rafałem, że w przypadku wygranych przez niego wyborów wezmę kilka dni urlopu, przyjadę do Warszawy i podzielę się moimi doświadczeniami zarządczymi. Rozmawialiśmy przede wszystkim o tym, jak ważna jest komórka, która zajmuje się kontrolą. Możliwość kontroli jednostek w urzędzie musi podlegać jemu. Druga sprawa to nadzór właścicielski. To też musi wziąć "na klatę" i samemu tego dopilnować. Musi też zwiększyć efektywność działania urzędów miejskich. To przełoży się potem na komfort zarządzania miastem. I życia jego mieszkańców.

Mam nadzieję, że Rafał Trzaskowski wygra tę "bitwę warszawską", bo to też jest kwestia naszego bycia w Europie. To są bardzo ważne wybory dla całej Polski. Rafał pokazał mi, że jest zdeterminowany do walki o zwycięstwo i do skorzystania z moich doświadczeń. Wierzę, że razem damy radę.