Tak pieniądze z PCK miały płynąć do PiS. Dla niektórych to był stały dochód

Piotr Burakowski
Prokurator badająca przekręt w dolnośląskim Polskim Czerwonym Krzyżu poprosiła o dobrowolną degradację. Jak podaje "Gazeta Wyborcza", kobieta uskarżała się na wywierane naciski. Dziennik pisze o politykach Prawa i Sprawiedliwości, do których miały płynąć pieniądze z PCK. Nie chodziło wyłącznie o minister edukacji narodowej Annę Zalewską.
Anna Zalewska to nie jedyna twarz afery z PCK, która jest konsekwentnie zamiatana pod dywan. Fot. Kuba Atys / Agencja Gazeta
"Gazeta Wyborcza" pisze, że od roku trwa śledztwo w sprawie pieniędzy, które były wyprowadzane z wrocławskiego PCK. Fundusze miały wspierać kampanię Anny Zalewskiej, a także byłego posła PiS Piotra Babiarza. Pada też między innymi nazwisko wrocławskiego radnego Jerzego Sznercha.

Wybrani politycy PiS mieli otrzymywać dzięki przekrętom z PCK stałe dochody. Tak "zarabiać" miał m.in. obecny poseł Piotr Babiarz, który niedawno odszedł z PiS.

"Mechanizm był prosty: w latach 2014-17 zwerbowani przez Jerzego G. pracownicy PCK kradli odzież z należących do niego kontenerów, do których zbierana była ona na potrzeby najbiedniejszych. Potem za pośrednictwem firmy zarejestrowanej na słupa sprzedawali ją w zaprzyjaźnionych lumpeksach i hurtowniach" – zdradza "Gazeta Wyborcza".


Problem w tym, że afera z PCK okazuje się trudna do szybkiego zbadania. Już dwukrotnie zmieniała się prowadzącą śledztwo osoba.

Gazeta informuje, że pierwsza prokurator zrezygnowała wiosną. Powodem miała być ciąża. Jej następczyni rzuciła sprawę już po kilku tygodniach. – Bez podania powodu poprosiła o cofnięcie jej delegacji do prokuratury okręgowej i przeniesienie z powrotem do prokuratury rejonowej – zdradziła "Gazecie Wyborczej" rzeczniczka wrocławskiego okręgu Małgorzata Kalus.

– To jak dobrowolna degradacja. Dla prokuratora ogromny krok w tył w karierze – ocenił jeden z wrocławskich śledczych. – Od jakiegoś czasu prokurator głośno skarżyła się, że wywierane są na nią naciski i podważa się jej niezależność – powiedział dziennikowi inny śledczy z Wrocławia.

Afera z PCK
Przypomnijmy, że kwota 1,2 mln zł miało zostać wyprowadzona od stycznia 2015 roku z dolnośląskiego oddziału PCK. W tamtym czasie kierowali nim członkowie PiS. "Gazeta Wyborcza" jeszcze w sierpniu informowała, że prokuratorzy "dobrej zmiany" zakazują informowania o śledztwie na temat pieniędzy z PCK, które miały zostać przeznaczone na kampanie wyborcze.

Nie zazdroszczę Annie Zalewskiej położenia. Jej nazwisko pojawia się w doniesieniach medialnych o aferze PCK, a jej bliski współpracownik już siedzi w areszcie. Szefowa MEN powinna więc powiedzieć opinii publicznej, co ją z tą sprawą łączy, a nie atakować tych, którzy zadają pytania – stwierdził w rozmowie z dziennikarzem naTemat Jakubem Nochem poseł Tomasz Siemoniak.

źródło: "Gazeta Wyborcza"