Piotrowicz na celowniku. Przypomniano, że zażarcie bronił w sądzie księdza-pedofila

Piotr Burakowski
Stanisław Piotrowicz przed laty bronił księdza pedofila. Teraz o sprawie przypomniał na Twitterze m.in. Zbigniew Hołdys. "Po prawdzie należałoby oficjalnie przebadać Piotrowicza na okoliczność ewentualnego posiadania tej dewiacji. Bo pedofila bronić w taki sposób może (choć nie musi) ktoś mocno zainteresowany" – ocenił muzyk, które często nie przebiera w słowach.
Stanisław Piotrowicz bronił przed sądem księdza pedofila. Kuriozalnie go tłumaczył, mimo że dowody jednoznacznie wskazywały na winę duchownego. Fot. Kuba Atys / Agencja Gazeta
Ksiądz z Tylawy został skazany za molestowanie sześciu dziewczynek. Duchownego bronił Stanisław Piotrowicz, który był wówczas szefem Prokuratury Rejonowej w Krośnie. Jak relacjonuje "Gazeta Wyborcza", Piotrowicz przekonywał, że całowanie dziewczynek w usta to tylko "dawanie ciumka", nie zaś przestępstwo.

Jeszcze bardziej kuriozalnie brzmiało tłumaczenie obmacywania nieletnich. Miało chodzić bowiem o... oddziaływanie "zdolnościami bioenergoterapeutycznymi".

"Konsekwentnie brał stronę proboszcza. Oraz Kościoła, który go bronił, na czele z abp Józefem Michalikiem, biskupem diecezji przemyskiej i (wtedy) wiceprzewodniczącym Konferencji Episkopatu Polski" – pisał jeszcze przed paru laty o Piotrowiczu portal OKO.press. Dziennikarz Piotr Pacewicz opisywał, że Piotrowicz bronił proboszcza, choć dowody jednoznacznie wskazywały, że ten molestował dziewczynki.



Przypomnijmy, że Andrzej Saramonowicz przypomniał na Facebooku o tym, że w latach 70. był molestowany przez proboszcza parafii Matki Bożej Królowej Polski na warszawskim Marymoncie, księdza Olgierda Nassalskiego. Kiedy po wielu latach opisał wszystko w "Przekroju" (wydanie z 12 maja 2002 roku) spotkał się z atakami i przejawami hipokryzji.

Pewne rzeczy zmieniają się jednak na lepsze. Przykładem jest historia księdza Romana B., który wykorzystał seksualnie dziewczynkę (trafił do więzienia, choć odsiedział tylko cztery z ośmiu lat), ale został wydalony ze stanu duchownego i z zakonu.

Najważniejsze jest jednak to, że sąd nakazał Towarzystwu Chrystusowemu zapłacenie ofierze 1 mln zł zadośćuczynienia i dożywotniej miesięcznej renty w kwocie 800 zł. Wyrok, który zapadł w styczniu, nie jest prawomocny, a Towarzystwo Chrystusowe już złożyło apelację.

źródło: "Gazeta Wyborcza", OKO.press, Twitter