Piotrowicz na celowniku. Przypomniano, że zażarcie bronił w sądzie księdza-pedofila
Stanisław Piotrowicz przed laty bronił księdza pedofila. Teraz o sprawie przypomniał na Twitterze m.in. Zbigniew Hołdys. "Po prawdzie należałoby oficjalnie przebadać Piotrowicza na okoliczność ewentualnego posiadania tej dewiacji. Bo pedofila bronić w taki sposób może (choć nie musi) ktoś mocno zainteresowany" – ocenił muzyk, które często nie przebiera w słowach.
Jeszcze bardziej kuriozalnie brzmiało tłumaczenie obmacywania nieletnich. Miało chodzić bowiem o... oddziaływanie "zdolnościami bioenergoterapeutycznymi".
"Konsekwentnie brał stronę proboszcza. Oraz Kościoła, który go bronił, na czele z abp Józefem Michalikiem, biskupem diecezji przemyskiej i (wtedy) wiceprzewodniczącym Konferencji Episkopatu Polski" – pisał jeszcze przed paru laty o Piotrowiczu portal OKO.press. Dziennikarz Piotr Pacewicz opisywał, że Piotrowicz bronił proboszcza, choć dowody jednoznacznie wskazywały, że ten molestował dziewczynki.
Przypomnijmy, że Andrzej Saramonowicz przypomniał na Facebooku o tym, że w latach 70. był molestowany przez proboszcza parafii Matki Bożej Królowej Polski na warszawskim Marymoncie, księdza Olgierda Nassalskiego. Kiedy po wielu latach opisał wszystko w "Przekroju" (wydanie z 12 maja 2002 roku) spotkał się z atakami i przejawami hipokryzji.
Pewne rzeczy zmieniają się jednak na lepsze. Przykładem jest historia księdza Romana B., który wykorzystał seksualnie dziewczynkę (trafił do więzienia, choć odsiedział tylko cztery z ośmiu lat), ale został wydalony ze stanu duchownego i z zakonu.
Najważniejsze jest jednak to, że sąd nakazał Towarzystwu Chrystusowemu zapłacenie ofierze 1 mln zł zadośćuczynienia i dożywotniej miesięcznej renty w kwocie 800 zł. Wyrok, który zapadł w styczniu, nie jest prawomocny, a Towarzystwo Chrystusowe już złożyło apelację.
źródło: "Gazeta Wyborcza", OKO.press, Twitter