Zapytaliśmy posłów PiS, czy szczepiliby swoje dzieci. Nie wszyscy są zdania, że "odra to łagodna choroba”

Jarosław Karpiński
Projekt ustawy tzw. antyszczepionkowców albo raczej proepidemików dzięki głosom PiS i Kukiz ’15 trafił do dalszych prac w komisjach sejmowych. Na nic zdała się krytyka Głównego Inspektora Sanitarnego, byłych ministrów zdrowia i organizacji lekarskich. Czy to tylko polityczna gra, by przed wyborami przekabacić na swoją stronę kolejną grupę wyborców? Zapytaliśmy posłów PiS, czy gdyby mieli wybór, to odstąpiliby od szczepienia własnych dzieci.
Posłowie PiS zdecydowali, że projekt firmowany przez Justynę Sochę, liderkę Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Wiedzy o Szczepieniach STOP NOP trafi do komisji Fot: Slawomir Kaminski / Agencja Gazeta
Poseł PiS Krzysztof Ostrowski, ojciec trójki dzieci, który brał bardzo aktywny udział w sejmowej debacie, zarzeka się w rozmowie z naTemat, że nie jest przeciwnikiem szczepień, zarówno jako lekarz, jak i ojciec.

"Odra to łagodna choroba"
– Ale uważam, że dobrze się stało iż ten projekt trafił do Sejmu i został wysłany do komisji. To jest wyraz lęku dużej grupy Polaków, którzy stracili zaufanie do szczepień ochronnych i ich bezpieczeństwa. Będzie okazja by merytorycznie o tym porozmawiać – zaznacza Ostrowski.




Poseł Ostrowski pytany o to, czy zaszczepiłby teraz - gdyby miał wybór- swoje dzieci, odparł, że miałby wątpliwości co do konieczności szczepień w pierwszej dobie życia. – Myślę, że starałbym się nie szczepić dzieci w pierwszej dobie życia. Spokojnie można byłoby je zaszczepić później – podkreśla.

Przypomnijmy że projekt tzw. antyszczepionkowców firmuje Justyna Socha, liderka Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Wiedzy o Szczepieniach STOP NOP (NOP - niepożądany odczyn poszczepienny). Zakłada on wprowadzenie dobrowolności szczepień i większą ochronę przed niepożądanymi odczynami poszczepiennymi.

W istocie projekt sankcjonuje prymat emocji, zabobonów i miejskich legend nad rozumem i nauką. Zapewne będzie przez PiS wykorzystywany w kampanii wyborczej. Populistyczne argumenty proepidemików nie od dziś zyskują poklask nie tylko na fortach internetowych.

Jak pokazuje sondaż "Wysokich Obcasów”, aż 47 proc. Polek i Polaków uważa, że rodzice mają prawo odmówić obowiązkowych szczepień, a tylko 41 proc. popiera karanie rodziców, którzy nie szczepią dzieci.

PiS chce zmienić kalendarz szczepień
Jak podała "Rzeczpospolita", PiS nie chce jednak zniesienia obowiązku szczepień, ale zmiany ich kalendarza. W partii przeważają głosy, aby znieść obowiązek szczepień noworodków. Zamiast tego szczepione miałyby być dzieci starsze, nawet po 2. roku życia.



Wiceminister podkreślił, że w dyskusji o szczepieniach ważne jest "chłodne, nie emocjonalne podejście, oparte na faktach, wiedzy i nauce". – Myślę, że argumenty za szczepieniami mówią same za siebie – zaznaczył.– Włosi znaleźli się na ustach wszystkich, kiedy zastanawiali się, czy szczepienia są słuszne. Efekt jest taki, że tam rośnie liczba zachorowań i zgonów – przekazał Czech.
 


Posłowie PiS mają głos
A czy posłowie PiS szczepiliby swoje dzieci? Krystyna Wróblewska, nauczycielka z sejmowej komisji zdrowia, matka trojka dzieci i babcia pięciu wnuków unika jednoznacznej odpowiedzi.

– O tym czy szczepić wnuki decydują moi synowie i moje synowe. Nie wtrącam się, jakie oni podejmują decyzje. Z tego co wiem, to wszystkie moje wnuki są zaszczepione – mówi naTemat Wróblewska.

– Ale cieszę się, że ta debata w Sejmie się odbywa ponieważ chciałabym się więcej na ten temat dowiedzieć. Osobiście uważam, że jeżeli nie ma przeciwwskazań to należy szczepić dzieci, jeśli są to wiadomo, że nie. Moje dzieci były szczepione zgodnie z kalendarzem – mówi.



– Klub PiS zagłosował za przesłaniem projektu tej ustawy do komisji zgodnie z zasadą, żeby projektów obywatelskich nie kierować od razu do szuflady. Powstała duża grupa przeciwników obowiązkowych szczepień i tym ludziom trzeba tłumaczyć, że nie mają racji. Osobiście jestem przeciwko projektowi firmowanemu przez panią Sochę – zaznacza.