Co tam się zadziało? Ich występ zrobi wam dzień. Skiba: "jak artysta nie trafia w playback, to jest źle"

Adam Nowiński
Internet pęka ze śmiechu po ostatnim występie w "Dzień Dobry TVN" Iwony Węgrowskiej i Dominiki Zamary. Obie panie zaśpiewały utwór "Con le ali del tempo". Ale nie sama piosenka, a jej sposób wykonania stał się tematem żartów. Wszystko przez Zamarę, której ruch ust nie zgadzał się z tym, co miała śpiewać. To fatalne wykonanie playbacku po prostu trzeba zobaczyć.
Występ Dominiki Zamary i Iwony Węgrowskiej rozbawił wielu internautów. Zrzut ekranu z YouTube.com / tvnpl
Iwona Węgrowska i Dominika Zamara zaprezentowały, napisany przez włoskiego kompozytora Enrico Fabio Cortese, utwór zatytułowany "Con le ali del tempo". Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie fakt, że Zamarze totalnie nie wyszedł playback.
Występ Iwony Węgrowskiej i Dominiki Zamary w DDTVN YouTube.com / tvnpl
Jak łatwo zauważyć ruch ust Zamary całkowicie nie współgrał z tym, co leciało w tle. A jeśli dodamy do tego mimikę śpiewaczki operowej to mamy prawdziwy hit internetu. Dlatego nie ma się co dziwić, że nagranie błyskawicznie zebrało setki komentarzy. Większość z nich oczywiście prześmiewczych.
Oprac. naTemat.pl
Co tu nie wyszło?
Nie trzeba być Elżbietą Zapendowską, żeby stwierdzić, że Dominika Zamara po prostu nie umie śpiewać z playbacku. Nic dziwnego, bo na co dzień występuje w operach. Jest niesamowicie utalentowaną solistką, sopranistką o wspaniałym głosie. I przede wszystkim – śpiewa na żywo. Inaczej jak jej partnerka z tego nagrania, Iwona Węgrowska. Artystka znana jest ze swoich przygodnych występów z playbacku. Jednym z nich zabłysnęła w ubiegłym roku na antenie TVP2, tym razem w "Pytaniu na śniadanie", gdzie promowała swoją piosenkę "Alone" przed eliminacjami do konkursu Eurowizji. Ten występ też nie był udany. Zobaczcie sami.
Iwona Węgrowska w "Pytaniu na śniadanie" YouTube.com / ViareTV
– Na ogół jeżeli artysta nie trafia w playback to albo nie zna własnej piosenki, nie zna do końca tekstu, bo też tak czasem jest, albo nie słyszy – mówi naTemat Krzysztof Skiba, muzyk, członek zespołu "Big Cyc". – Przeważnie jest to po prostu spory problem – dodaje artysta.


Jak sam przyznaje zespoły popowe czy disco polo bardzo często wykorzystują playback. Ale dla muzyków rockowych to "samo zło, koszmar i kompromitacja". Niemniej jednak bardzo sporadycznie i one zmuszone są go wykorzystywać.

– W telewizji często zdarza się, że artyści śpiewają z playbacku. Tak samo jest na większości koncertów sylwestrowych, bo jest za zimno. Jak jest minus 20 stopni to ciężko jest śpiewać w stroju sylwestrowym. Nie mówiąc już o grze, bo mało kto wie, ale przy takiej temperaturze rozstrajają się gitary – tłumaczy muzyk.

Takie sytuacje się zdarzają
– W 2002 roku prowadziłem koncert sylwestrowy dla TVP2. Występował wtedy zespół Don Wasyl. Na scenie było ze 20 osób, na szczęście jedna z nich miała gitarę. W trakcie wykonywania piosenki zaciął się playback – nie ma wokalu. Artyści jakoś się tym nie przejęli i ten jeden człowiek z gitarą zaczął grać. Publiczność pewnie była zdziwiona, bo najpierw słyszała 20 gitar, a potem tylko jedną – opowiada Krzysztof Skiba. Ale dla równowagi dodaje też swoją przygodę z playbackiem.

– Też z koncertu sylwestrowego tylko w Dąbrowie Górniczej. To było po sukcesie "Makumby". Na nasze koncerty przychodziły tysiące fanów. Mieliśmy pecha, bo była to wtedy "kolejna zima stulecia" – minus 20 stopni. O graniu na żywo nie było mowy. Nie mieliśmy jednak przygotowanego playbacku, bo nie gramy w taki sposób, więc nasz menadżer wziął nasze płyty i z każdej odtworzył jakąś piosenkę. To było oczywiście koszmarem, bo każda z tych płyt była nagrywana w innym studio, inaczej brzmiała i inaczej też brzmiała po prostu z płyty niż na żywo – mówi nasz rozmówca.

Ale to nie był koniec tej historii. Problemy przyszły w momencie, kiedy zespół wykonywał piosenkę "Jak słodko zostać świrem". Na płycie nagrana była solówka na harmonijce ustnej. Na żywo "Big Cyc" grał w tym miejscu solówkę na gitarze. Jak muzycy wyszli z tej opresji?

– Już zbliża się ten moment, kiedy wejdzie ta harmonijka ustna. Wiem o tym. Na szczęście harmonijka to mały instrument. Przyłożyłem ręce do ust jakbym grał i tak to wyszło, a publiczność była zachwycona. Gdyby to była solówka na kontrabasie – niestety, nie wyszłoby nam. To są ekstremalne sytuacje i nie mieliśmy zbyt dużego wyboru, bo albo nie grać w ogóle, albo wystąpić tak. Nie chcieliśmy zawieść naszej publiczności, więc musieliśmy się w taki sposób ratować – śmieje się Skiba.