Najdziwniejsze plakaty wyborcze. Oto, jak można zniechęcić do siebie wyborcę

Daria Różańska
"Wyróżnij się albo zgiń" – niektórzy kandydaci ubiegający się o mandaty radnych czy wójtów te słowa aż za bardzo wzięli sobie do serca. Piotr Malinowski na plakacie zamiast głowy ma malinę, Renata Gruszka "nie obiecuje gruszek na wierzbie", a Kamil Bierka zapewnia, że "nie będzie grał w bierki". Na stronie "Hity Kampanii Wyborczych" aż roi się od takich kwiatków. – To nie jest wybór na najśmieszniejszego obywatela miasta albo najbardziej kontrowersyjną postać publiczną. Komuś pomyliły się konkursy – ocenia Jakub Bierzyński, prezes OMD.
Damian Kupka i Piotr Malinowski szokują na plakatach wyborczych. Fot. Facebook / Hity Kampanii Wyborczych
Malina zamiast głowy



– Czasami, żeby powiedzieć coś ważnego i ciekawego, to najpierw trzeba przyciągnąć czymś uwagę. Myślę, że mój plakat może zainteresować i zachęcić do wyszukania mojego programu. Ten jest już poważny, nie z przymrużeniem oka – zapewnia Piotr Malinowski. I podkreśla, że już nasza rozmowa jest "żywym dowodem" na to, że jego plakat spełnia swoją rolę.

Gruszka, Cebula


Kupka "pogoni leśnych dziadków"


– Startuję też po to, żeby do polityki samorządowej wnieść trochę młodego ducha i świeżego spojrzenia – tłumaczy nam Damian Kupka. Dlaczego zdecydował się na nietypową promocję?

– Duże partie otrzymują z budżetu państwa subwencje – parę milionów rocznie. I te partie stać na to, żeby "zalać" miasto billboardami, plakatami czy wypuścić spot. One mogą sobie pozwolić na drogi marketing konwencjonalny. A mniejsze ugrupowania, które tych środków nie mają, jak np. Kukiz'15 muszą używać środków niekonwencjonalnych i zaskakiwać. I dokładnie to zrobiłem – rozwija Kupka.

Zaufanie, nie rozpoznawalność

Jakub Bierzyński, prezes domu OMD, uważa, że wyborców należy traktować poważnie. – Wyborcy nie chcą mieć błazna za burmistrza czy wójta. Myślę, że o wiele lepszym pomysłem jest spotykanie z mieszkańcami miasta i rozmowa – tłumaczy. Bierzyński wspomina o kampanii Roberta Biedronia w Słupsku.
Jakub Bierzyński
prezes domu mediowego OMD

Tam też nie było budżetu, jego też nikt nie popierał. I też wydawałoby się, że osoba homoseksualna w prowincjonalnym mieście nie ma szans, by wygrać wybory. Oczywiście, gdyby chciał być sławny w tym Słupsku, to zrobiłby sobie głupi billboard. Ale on wymyślił coś innego: postawił na rynku stół i krzesła i dzień w dzień rozmawiał z ludźmi.

– Jak się ludzi potraktuje poważnie i z szacunkiem, to oni odpłacą zaufaniem. A przecież zaufanie – a nie rozpoznawalność – jest głównym motorem lokalnych kampanii wyborczych – podpowiada Jakub Bierzyński.