Nie chodzi o dyskryminację chrześcijan tylko o praworządność? Drugie dno weta Ziobry w UE

Jarosław Karpiński
Jakie znaczenie ma weto ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry do stanowiska Rady Unii Europejskiej ws. Karty Praw Podstawowych? Według dr Pawła Marcisza, eksperta od prawa europejskiego, nieuwzględnienie polskiej poprawki dotyczącej ochrony chrześcijan i Żydów może być tylko pretekstem. A główną przyczyną weta mogą być zapisy dotyczące poszanowania demokracji i państwa prawa.
W całej UE tylko polski mInister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro zakwestionował konkluzje do karty praw podstawowych Fot. Adam Stępień/Agencja Gazeta
Minister Ziobro zawetował stanowisko rady UE ws. Karty Praw Podstawowych argumentując, że sprawozdanie uwzględnia ochronę gejów i lesbijek lecz nie bierze pod uwagę poprawki dotyczącej ochrony chrześcijan i Żydów. Jakie to ma znaczenie?

Dr Paweł Marcisz, ekspert od prawa europejskiego z Uniwersytetu Warszawskiego: – To ma przede wszystkim polityczne znaczenie. Karta Praw Podstawowych, której dotyczą konkluzje oczywiście jest wiążącym dokumentem prawnym, ale same konkluzje nie są wiążącym dokumentem. To jest dokument o charakterze politycznym.

Jeżeli chodzi o prawa osób LGBTI, to tam są tylko dwa akapity. Co więcej, w samych konkluzjach jest wzmianka o potępieniu przemocy wobec "grup religijnych”. Prawa osób LGBTI to dość absurdalny powód zawetowania tego dokumentu. Bo przecież te konkluzje nie mówią o tym, że należy wprowadzić związki partnerskie, czy małżeństwa homoseksualne. Tam nie ma nic kontrowersyjnego.


Ale minister złożył poprawkę, z której może wynikać, że chrześcijanie są w Polsce, czy w Europie dyskryminowani.

Minister Ziobro w tej poprawce chciał potępienia. W swoim komunikacie jako przykłady podał ataki terrorystyczne i obrazę uczuć religijnych. Oczywiście w Europie zdarzają się ataki ze względu na wyznania religijne, ale ich skala nie jest duża. Kulturowo Europa ma chrześcijańskie korzenie i chrześcijaństwo zawsze było religią dominującą. Czym innym jest ochrona przed jednostkowymi atakami, a czym innym ochrona przed systematyczną dyskryminacją.

Poza tym minister Ziobro posługuje się manipulacją, bo wiąże ataki terrorystyczne z obrazą uczuć religijnych w postaci układania krzyża z puszek po piwie. Czym innym jest obraza uczuć religijnych, która jest bardzo kontrowersyjną koncepcją, bo sprowadza się do radykalnego ograniczenia wolności ekspresji w imię dominującego poczucia społecznego, a czym innym jest mordowanie ludzi z powodu ich wyznania. To jest próba wykorzystania zamachów terrorystycznych do umocnienia dominacji jednej religii.

Po co Polska znowu w pojedynkę staje przeciwko 27 państwom UE?

Zastanawiam się czy nie ma jakichś innych powodów tego weta.

Jakich?

W konkluzjach jest dużo dłuższy passus o państwie prawa jako wartości UE.

To może być istotne w kontekście zarzutów pod adresem Polski o łamanie praworządności.

Właśnie. Cały drugi rozdział konkluzji mówi o poszanowaniu demokracji i państwa prawa. Jeśli miałbym spekulować, może to być dużo bardziej niewygodne dla ministra Ziobry. Politycznie może być także dużo bardziej niebezpieczne dla polskiego rządu. Możliwe, że minister zablokował konkluzje, żeby nie mieć kolejnego dokumentu unijnego, który kładzie nacisk na potrzebę poszanowania państwa prawa i który będzie ułatwiał czy to Trybunałowi Sprawiedliwości w Luksemburgu, czy to sądom państw członkowskich kontrolę przestrzegania praworządności w Polsce.

Mogą być też inne powody?

Nie wykluczam tego. Pewnie jednym z powodów jest też chęć przypodobania się twardemu elektoratowi PiS. Minister wysyła sygnał, że walczy o prawa katolików, żeby "źli” ludzie z LGBTI nie zyskiwali nowych praw w społeczeństwie. Myślę, że to jest skierowane na wewnętrzny użytek propagandowy.

Chciałbym pana jeszcze zapytać o orzeczenie sądu, który zakwestionował decyzję prezydenta Lublina o zakazie Marszu Równości. Można się było tego spodziewać?

Kwestie prawną łatwo tutaj wyjaśnić. Prezydent Lublina argumentował, że można zakazać marszu ponieważ istnieje ryzyko przemocy, a to ryzyko płynie z szykowanej kontrmanifestacji osób, które się sprzeciwiają marszowi. Sąd ocenił, że żeby zakazać marszu - ryzyko przemocy musiałoby płynąć od samych manifestantów. Prezydent Lublina źle zinterpretował więc przesłankę ustawową zagrożenia, które powoduje marsz. To nie może być zagrożenie reakcją na marsz.