"400 zł za występ? Nie bądźmy śmieszni". Prawdziwym wygranym tej kampanii jest disco polo

Daria Różańska
Podlasie to polska stolica muzyki disco polo. I tutejsi kandydacie na burmistrzów czy do sejmików postanowili to wykorzystać w kampanii wyborczej. Zamiast składać nudne obietnice, postanowili je wyśpiewać.
Marcin Siegieńczuk zaśpiewał piosenkę dla kandydata na prezydenta Białegostoku. Fot. Archiwum prywatne
I tak Paweł Wnukowski, kandydat PiS do sejmiku, przekonuje: "Znikną problemy i codzienne troski, kandydat PiS-u Paweł Wnukowski. Wkracza do akcji w pełni sił, byś na Podlasiu godnie żył".

PSL zachęca, by "postawić na podlaski PSL", a to dlatego, że "z nami zawsze uda się". Wcześniej wokalista discopolowego zespołu Spółdzielnia GS śpiewał w spocie tej partii: "W Polsce chcemy godnie żyć, a nie wciąż na saksach śnić".
"PSL - the best" YouTube / Telewizja Narew
Jest też trzecia kampanijna piosenka w rytmie disco polo. I też z Podlasia. Jej autorem jest znany w tym regionie Marcin Siegieńczuk.
YouTube / Paweł Wnukowski - Kandydat listy PiS do Sejmiku
"Miasto to ludzie, to mieszkańców świat. Zgoda buduje, Białystok na tak" – śpiewa w piosence promującej Tadeusza Arłukowicza, niezależnego kandydata na prezydenta Białegostoku. Siegieńczuk ma za sobą długie lata doświadczenia. Jest autorem piosenek disco polo o tytułach: "Tak się bawi szlachta", "Nie ma lipy", "Martini z lodem", "Umcia umcia pękła gumcia".
YouTube / Białystok na TAK

Wpada w ucho ta pana piosenka "Białystok na tak".



Marcin Siegieńczuk: Taka miała być. Specjalizuję się właśnie przeważnie w piosenkach melodyjnych.

To pan Tadeusz Arłukowicz, niezależny kandydat na prezydenta Białegostoku poprosił, by zaśpiewał pan dla niego piosenkę?

Nie, to był mój pomysł. Startuję do rady miasta z list Komitetu Wyborczego Wyborców Tadeusza Arłukowicza Białystok Na Tak. To wyszło spontanicznie. Na początku kampanii, kiedy przeczytałem program dla Białegostoku, to w mojej głowie pojawił się pomysł na jego promocję. Tak naprawdę to wszystko wyszło od mojego syna.

Czyli pan to tylko zaśpiewał, a syn napisał słowa?

Tak, to mój 13-letni syn napisał tę piosenkę. Ja mu tylko pomogłem ze stylistyką. Wszystko, co jest zawarte w piosence – szczególnie refren – nawiązuje do naszego programu.

A dlaczego mówić do wyborców akurat discopolową piosenką?

Zacytuję Goethego: "Gdzie słyszysz śpiew, tam idź, tam dobro serca mają. Źli ludzie – wierzaj mi – ci nigdy nie śpiewają". To jest tak, że piosenka zawsze towarzyszyła pewnym zjawiskom, wydarzeniom, które miały wpływ na nasze życie.

Jeśli nie o polityce, to o czym są pana piosenki?


W większości o tym, co się dzieje w moim życiu. Mam piosenkę o karate, bo jestem trenerem, mam i takie o miłości. W tej chwili to wybory dotyczą mnie bezpośrednio, ponieważ kandyduję do rady miasta. To jest kolejna historia zapisana na karcie mojej twórczości.

To się narodziło w jednej chwili. Poznałem Tadeusza, porozmawialiśmy. Pomyślałem, że fajny facet, a nie kolejna osoba, która czegoś ode mnie chce. Jemu zależy, żeby zrobić coś dla ludzi. To nie są populistyczne hasła.

Pierwszy raz startuje pan w wyborach samorządowych?

Tak, po raz pierwszy. Widzę światełko w tunelu bezpartyjności naszego Białegostoku.


Czyli zaśpiewał pan pro publico bono?


To jest potrzeba chwili. To kampania. Wszystko robimy w dobrej wierze. Nie wszystko można przeliczyć na pieniądze. My, jako komitet niezależny, finansujemy się z własnych środków. Nie czerpiemy korzyści z prawej czy lewej strony. Nie mamy dostępu do mediów ogólnopolskich.
Musimy jakimiś innymi kanałami zdobywać popularność.

To pana pierwsza piosenka wyborcza?

Nie. Miałem już taką przygodę. Było to kilkanaście lat temu, to również były wybory samorządowe. Ale szczegółów nie podam.

To proszę chociaż powiedzieć, czy kandydat tą piosenką przekonał do siebie wyborców?

Zaśpiewałem to dla jednej z partii, która już nie istnieje. Była to piosenka pisana na zlecenie.

Ile można sobie zaśpiewać za napisanie i później zaśpiewanie piosenki wyborczej?


To kwestia umowna. Jeżeli z kimś zaczynam współpracować w kwestii politycznej, to tak naprawdę rodzi się to we mnie. I wtedy nie mówimy o pieniądzach.

Naprawdę dla każdego polityka pracuje pan za darmo?

Powiem tak: jeśli pasuje mi koncepcja rządzenia danego ugrupowania, to pracuję za darmo. Jeżeli natomiast widzę, że to nie ma sensu, to się nawet na to nie piszę.

Jak pan Arłukowicz zareagował na tę piosenkę?

On jest człowiekiem otwartym na ludzi młodych, kreatywnych.

Widziałam, że wielu kandydatów na Podlasiu promuje się w rytmach disco polo. To jakiś lokalny trend?

Powiem szczerze, że nie wiem. Nie podglądam, kto i jak się promuje. My realizujemy swój plan i jedziemy dalej. Moja głowa w tej chwili jest tak zajęta realizacją programową naszych założeń, że nie mam na to czasu.

Często zgłaszają się do pana kandydaci, którzy chcą, żeby im pan napisał i zaśpiewał piosenkę wyborczą?

Czasami są prowadzone takie rozmowy. Występuję też na różnych festynach w okresie wyborów. W tę niedzielę byłem na przykład na festynie poza Białymstokiem. Zadzwonił do mnie kandydat z niezależnego komitetu i zapytał, czy nie wystąpię. Zgodziłem się, ale tylko dlatego, że był to komitet niezależny.

Boi się pan partyjnej łatki?

W tej chwili nie opowiadam się za jedną czy drugą stroną. Przynależność artysty do jakiegokolwiek ugrupowania troszeczkę go dyskredytuje w oczach odbiorcy. Gdyby tutaj była propozycja ze strony jakiejś partii rządzącej, to prawdopodobnie bym się nie wychylał, przynajmniej w tym okresie.

Teraz bardzo mi zależy na tym, żeby Białystok otworzył się na młodych, bym mógł spełniać założenia programu.

A ile kasuje się za nagranie piosenki wyborczej albo występ na wiecu?

Traktuję to jako swój zawód. Kwestia finansowa jest zawsze do ustalenia.

A jakie są widełki?

Mniej więcej, to nie ma widełek.

To jaka jest konkretna kwota?

To zależy od miejsca, czasu i mojego humoru.

400 zł?

No nie bądźmy śmieszni. Troszkę więcej.

1000 złotych?

Nie zaprzeczam i nie potwierdzam. Zarobki zespołów i wykonawców muzyki tanecznej w tej chwili obrastają w legendy. Skupmy się nie na pieniądzach a na idei, która nam przyświeca.