Organizatorka "Tęczowego Piątku" odpowiada Kuchcińskiemu. "Nie musieliśmy mieć zgody Zalewskiej"
W każdej klasie jest przynajmniej jedna osoba LGBT. – Musimy zadbać o to, by czuły się one w szkołach dobrze – mówi nam Cecylia Jakubczak z Kampanii Przeciw Homofobii, która zainicjowała w 211 polskich szkołach "Tęczowy Piątek".
Proszę powiedzieć marszałkowi Sejmu Markowi Kuchcińskiemu, czym właściwie jest ten "Tęczowy Piątek".
Cecylia Jakubczak: – To akcja zainicjowana trzy lata temu przez Kampanię Przeciw Homofobii. Ma ona pokazać uczniom i uczennicom LGBT, że w szkole jest miejsce również dla nich, że mogą czuć się bezpiecznie, że nie są młodzieżą drugiej kategorii.
Zdziwiło panią, że po trzech latach głośnej akcji ważna osoba w państwie nadal nie wie, czym jest "Tęczowy Piątek"? Przecież już w poprzednich latach środowiska bliskie Prawu i Sprawiedliwości, jak np. Ordo Iuris, straszyły pozwami szkoły biorące udział w tej akcji.
Zapewne marszałek Sejmu ma wiele obowiązków i nie możemy od niego wymagać, żeby był zorientowany w każdej inicjatywie, jaka wychodzi ze strony organizacji stołecznych. Ale rozumiem, że taka informacja już do niego dotarła. Liczę na to, że się z nią zapozna i zrozumie, jak potrzebną akcją jest "Tęczowy Piątek".
Pewne środowiska są wściekłe na minister Annę Zalewską, która "wpuściła do szkół homopropagandystów", szerzących "tęczowy terror".
Warto zwrócić uwagę na to, jaka jest formuła "Tęczowego Piątku". Edukatorzy Kampanii Przeciw Homofobii nie jadą do szkół.
Akcja została przez nas zainicjowana i uposażamy szkoły w nasze materiały edukacyjne, ale to placówki decydują o tym, jak "Tęczowy Piątek" będzie wyglądał. Zajęcia prowadzą nauczyciele i nauczycielki, którzy są zatrudnieni w szkołach.
Musieliście mieć zgodę od minister Zalewskiej na przeprowadzenie "Tęczowego Piątku"?
Nie musieliśmy mieć zgody ministerstwa, żeby zainicjować "Tęczowy Piątek". Dla nas wszystkie rozporządzenia ministerialne są ważne i zawsze, gdy podejmujemy jakąś inicjatywę, bierzemy pod uwagę warunki prawne.
A czy ktoś ze strony MEN albo parlamentarnego zespołu na rzecz polityki kultury prorodzinnej protestował przeciwko waszej akcji?
Nie mieliśmy żadnych zgłoszeń ze strony ministerstwa.
Dyrektorzy boją się przeprowadzać "Tęczowy Piątek" w swoich szkołach?
Ze względu na obecną atmosferę panującą w Polsce nie jest to tak proste, ale muszę powiedzieć, że nie brakuje nauczycieli i nauczycielek, którzy z troski o swoich uczniów i uczennice, decydują się podejmować tematy związane właśnie z osobami LGBT, ale i innymi dyskryminowanymi grupami.
Te szkoły musiały same się do Was zgłosić?
Informacja na temat "Tęczowego Piątku" była publikowana na naszej stronie internetowej i w mediach społecznościowych. To same szkoły się do nas zgłaszały. W tym roku placówkę zgłosić mogli też uczniowie i uczennice czy rodzice.
Zdarzyło się, że uczeń zgłosił szkołę do udziału w akcji, a dyrekcja nie wyraziła na to zgody?
Rzeczywiście tak się zdarzyło, że uczeń zgłosił szkołę do akcji, a później nie otrzymał zgody ze strony dyrekcji. Ale było o wiele więcej przypadków, kiedy uczniowie czy uczennice zgłaszali szkoły i te się bardzo z tego powodu cieszyły.
Pewnie dla wszystkich ważne jest, żeby nie powtórzyła się historia 14-letniego Dominika, który popełnił samobójstwo, bo czuł się zaszczuty, gdy koledzy nazwali go pedałem.
Problem homofobii w szkole jest bardzo duży. Przeprowadziliśmy badania dotyczące sytuacji społecznej osób LGBT. Ich wyniki są zatrważające, bo aż 70 proc. młodych osób LGBT na przestrzeni ostatnich dwóch lat doznało przemocy. A miejscem, w którym głównie spotykają się z przemocą fizyczną czy werbalną, jest właśnie szkoła.
To z kolei prowadzi do tragicznych sytuacji, jak wspomniane samobójstwo Dominika. Tu też warto powiedzieć, że młodzież LGBT ma częściej myśli samobójcze, aniżeli ich heteroseksualni rówieśnicy. Ma to związek m.in. z tym, czego doświadczają w szkole.
Jeden z uczniów, którego cytujecie w swoich materiałach, powiedział, że "w szkole czuł się bardzo samotny do 'Tęczowego Piątku', wtedy zrozumiał, że jest gejem i że to jest OK". Macie więcej podobnych sygnałów?
Trafiają do nas informacje, że "Tęczowy Piątek" był dla danego ucznia czy uczennicy przełomowy, że poczuł się bezpiecznie, odważył się innym powiedzieć o swojej orientacji. Trudno jest mi powiedzieć, jaka jest tego skala. A to dlatego, że nie każda młoda osoba decyduje się do nas o tym napisać.
W folderach, które przekazaliście szkołom mowa jest też o stosunku Kościoła do osób homoseksualnych.
Poruszyliśmy ten temat, bo zagadnienie wiary i religii jest dla wielu rodziców bardzo istotne. I zadają pytania, czy religia stoi na drodze do tego, by mogli oni zaakceptować swoje dziecko. My dajemy jasny znak, że religia nie stoi na przeszkodzie, aby zaakceptować własne dziecko.
Zarzucają Wam też agitację polityczną. W folderze można przeczytać, żeby głosować na kandydata, który wspiera środowiska LGBT i walczy o prawa tych osób.
Myślę, że zarzut agitacji politycznej jest na wyrost. Bardziej chodzi nam o edukację obywatelską i o to, żeby polskie społeczeństwo brało udział w wyborach i głosowało świadomie.
My nie podajemy konkretnych nazwisk czy partii. Mówimy tylko, by głosować i zwracać uwagę na kwestie, które dla danej osoby są istotne.
211 szkół w tym roku zgłosiło się do akcji. To rekord?
Tak, ale wciąż napływają zgłoszenia. Nie jest więc wykluczone, że ta liczba wzrośnie nawet do 250. Bardzo nas to cieszy.
Są to głównie szkoły z dużych miast?
To się rozkłada na całą Polskę: są duże miasta takie jak Warszawa, Łódź czy Kraków, ale i mniejsze miejscowości.
To krzepiące.
Zdecydowanie tak. Fakt, że do akcji zgłosiły się także szkoły z mniejszych miejscowości, odbieramy jako bardzo pozytywny sygnał.
Statystyki pokazują, że w każdej klasie jest przynajmniej jedna osoba LGBT. I my jako osoby dorosłe musimy zadbać, żeby oni też czuli się w szkołach dobrze, żeby mogli się rozwijać. I wyciągamy do nich pomocną dłoń. Wierzymy, że wspólnie robimy coś dobrego, co pozytywnie wpłynie na młodych.