Nie zgadniecie ile podróży służbowych odbyła już Beata Szydło? Większość z nich... do domu

Adam Nowiński
Wicepremier Beata Szydło często jeździ po Polsce. "Gazeta Wyborcza" przyjrzała się jak często. Okazuje się, że nie sama liczba wyjazdów jest szokująca, ale także miejsca, do których udaje się Szydło.
Beata Szydło nie lubi chyba siedzieć w Warszawie. Podróżuje po Polsce i to częściej niż niejeden polityk z jej frakcji. Fot. Jakub Orzechowski/Agencja Gazeta
"Gazeta Wyborcza" sprawdziła czym zajmuje się Beata Szydło. Okazuje się, że od objęcia sterów jako przewodnicząca Komitetu Społecznego Rady Ministrów uczestniczyła w 14 spotkaniach KSRM, na których "procedowano akty prawne", "odbyły się dyskusje", przygotowano jeden projekt ustawy i powołano dwa zespoły robocze. Więcej informacji na temat działalności byłej premier dostarcza Twitter i zdjęcia z jej podróży po Polsce.

"4 października towarzyszyła prezydentowi Andrzejowi Dudzie w Oświęcimiu, dwa dni później uczestniczyła w debacie w Krakowie. Następny dzień – msza w Olkuszu i wizyty w pobliskim Wolbromiu oraz sąsiednich Trzebini i Libiążu, gdzie wspierała kandydatów PiS w kampanii wyborczej. 8 października wyjechała w Świętokrzyskie, ale kolejnego dnia była już z powrotem w Małopolsce (Tarnów)" - wylicza gazeta. Ogółem tych wyjazdów było 130.


Przeważająca ilość wyjazdów Szydło to podróże do Małopolski. Dlaczego? Według Krzysztofa Brejzy to podróże przedwyborcze wicepremier przed zbliżającymi się wyborami do Parlamentu Europejskiego.

– Służebną wobec mieszkańców funkcję wicepremier zamienia w klasyczną kampanię wyborczą w swoim okręgu. A jak realizuje politykę społeczną? Rozbijając się drogimi limuzynami! Bez szacunku, bez wyczucia – oto państwo PiS w soczewce – podsumowuje zachowanie Szydło Brejza.

Temat podróży wicepremier powrócił w związku z kolizją kolumny rządowej wiozącej Szydło w miejscowości Imielin. To kolejny przypadek, kiedy samochód służb z byłą premier na pokładzie zderza się z innym autem. Poprzednim razem miało to miejsce rok temu w Oświęcimiu.

Źródło: "Gazeta Wyborcza"