Jedyny taki przypadek w Polsce. Parafianie zmusili proboszcza, by oddał fortunę

Rafał Badowski
To jedyny przypadek w historii polskiego Kościoła, gdy parafianie zmusili proboszcza, by oddał milion złotych – informuje "Duży Format" w reportażu o księdzu, który między innymi bronił kapłana oskarżonego o pedofilię i regularnie zabierał parafialne pieniądze. Eldorado proboszcza miało trwać blisko 30 lat.
Ksiądz Franciszek Rompa zabrał milion złotych kościelnych pieniędzy. Wierni zmusili go, by je oddał. fot. Renata Dąbrowska/Agencja Gazeta
Rzecz działa się w kaszubskiej wiosce Kielnie. Już w grudniu 2007 roku parafianie alarmowali w liście do arcybiskupa, że proboszcz wyprzedaje kościelne grunty po zaniżonych cenach – np. dwie 750-metrowe dobrze położone działki pod Gdańskiem ksiądz sprzedał za 16 i 17 tys. zł w 2006 r. – czytamy w dodatku do "Gazecie Wyborczej".

Takich transakcji było więcej. Głowa gdańskiego Kościoła listu jednak nie otrzymała. A proboszcz Franciszek Rompa należał do najbliższych współpracowników arcybiskupa Tadeusza Gocłowskiego. – Bo proboszcz obiecał poprawę. (…) Przepraszał, błagał, prawie płakał. I zapewniał, że to się nigdy nie powtórzy. Powtórzyło – mówi jeden z dziesięciu autorów.


Wikary chodził głodny, zginęły pieniądze
Miejscowy kościół pustoszał, bo proboszcz specjalizował się w proszeniu o datki na tacę na mszach. Parafianie dowiedzieli się, że nie płaci wikaremu, a ten chodzi głodny. Jak opowiadał miejscowy rolnik, wikary musiał stołować się u znajomych. Wreszcie w 2017 r. zgłosił na policji kradzież. Zginęło mu 12 tys. zł, które zbierał od parafian na pielgrzymkę po pomorskich świątyniach.

W 2017 po kolejnych wybrykach duchownego parafianie po raz trzeci napisali list do biskupa. Ksiądz Rompa ogłaszał z ambony, że parafia w oczach arcybiskupa wypadła wspaniale. Wtedy sześciu mieszkańców wymusiło na proboszczu dostęp do konta bankowego, przekopało księgi wieczyste, akta notarialne. Zabrało im to pół roku.

Lista grzechów księdza Rompy
Okazało się, że duchowny nigdy nie wpłacał na konto pieniędzy ze zbiórek, opłat cmentarnych czy komunii. Od 1990 roku nie wpłynęła choć złotówka z kolęd. Kupował za to akcje, na czym stracił 68 tys zł, wypłacał gotówkę (łącznie 316 tys. zł).

Robił przelewy na prywatne konto na łączną kwotę 112 tys. zł. W kościelnej kasie brakowało 693 tys. zł ze sprzedaży działek. I tak dalej. Ksiądz w 2014 roku miał za to prywatną lokatę na 1,3 mln zł.

Po dwóch miesiącach ksiądz Rompa oddał milion złotych i... dorzucił 150 tys. zł na spłatę długów. Dziennikarka "GW" zapytała Episkopat i nuncjusza apostolskiego w Polsce, czy po otrzymaniu listów od parafian podjęli jakiekolwiek kroki w sprawie księdza Rompy. Niestety pytania pozostały bez odpowiedzi.

Bronił księdza oskarżonego o pedofilię

Rompa miał też inne grzechy i grzeszki na sumieniu: chrztu udzielił bez wody święconej, mszę odprawił bez ornatu w plażowych laczkach. Bronił oskarżonego o pedofilię podległego proboszcza ze wsi Bojano.

W tej ostatniej kwestii – nie wiadomo dokładnie, jaka jest skala pedofilii w polskim Kościele. Choć oficjalnie powstaje raport w tej sprawie, nie zanosi się, by szybko ujrzał światło dzienne. Biskupi mogą pilnie strzec tajemnic Kościoła. Na szczęście dzięki oddolnej inicjatywie ofiary księży pedofili same zgłaszają się w ramach interaktywnej mapy, którą stworzyła fundacja "Nie lękajcie się", pomagająca ofiarom księży.

źródło: "Gazeta Wyborcza"