A jednak da się jeszcze zrobić auto "w starym, dobrym stylu". Nową Mazdę 6 docenią przede wszystkim... Polacy
Czego boi się każdy kierowca? Wiadomo, awarii. Nowa Mazda 6 idzie tymczasem wbrew współczesnym trendom i oferuje swoim klientom silniki benzynowe albo wolnossące, albo... wolnossące. Taka decyzja pociąga za sobą pewne skutki. A jednym z nich jest przynajmniej teoretycznie obietnica mniejszej awaryjności.
Fot. naTemat
Jednak za turbodoładowanymi silnikami idą problemy. Awarie turbin, pękające głowice (to najczęściej wysilone jednostki), problemy z dodatkowym osprzętem niewystępującym w silnikach wolnossących i tak dalej, i tak dalej. Dopóki samochód jest nowy to jeszcze jest okej. Ale przecież Polak często kupuje auto albo używane, albo nowe, ale zazwyczaj eksploatuje je przez wiele, wiele lat.
Fot. naTemat
Kto widzi różnice?
Japończycy przekonują, że to zupełnie "nowa Mazda 6", ale wystarczy spojrzeć na auto, żeby domyślić się, że to tylko chwyt marketingowy. Tak naprawdę to drugi lifting modelu obecnego na rynku od 2012 roku. To już sześć lat!
Fot. naTemat
To nie zmieniło się po liftingu: projektantom udało się nie zepsuć tego wyjątkowego auta, a wręcz trochę je upiększyć. Z przodu mamy więc nowe lampy, zderzak i grill, a z tyłu zderzak i lampy. Są one połączone chromowaną listwą, z przodu w oczy rzuca się fikuśny kształt wspomnianego grilla.
Fot. naTemat
Za to w środku można poczuć się w sumie jak w aucie... klasy wyższej. Podoba mi się tutaj właściwie wszystko. Na kierownicy jest mięsista skóra - nie cienka jak papier, która pojawia się u wielu innych producentów. Pomiędzy klasycznymi zegarami pojawił się jeden cyfrowy, bardzo czytelny. Przeprojektowany panel klimatyzacji wygląda znacznie lepiej.
Fot. naTemat
Fotele w nowej wersji są wyraźnie większe, zrobione bardziej pod europejskiego (czyt. wyższego) klienta. Mogą być ogrzewane i - to nowość - wentylowane. Obie funkcje działają bez zarzutu. No i wisienka na torcie: wyświetlacz przezierny dostępny bez dopłaty (!) w większości wersji wyposażeniowych. Nie taki na wysuwanej szybce, a wyświetlany na szybie przedniej, jak w autach drogich marek. Najczęściej ten dodatek jest po prostu za drogi, a tu taka miła niespodzianka.
Fot. naTemat
Druga kwestia to wykończenie tunelu środkowej w plastiku w "nieśmiertelnym" piano black. Auto nie miało gigantycznego przebiegu, ale ten element był już niemiłosiernie porysowany i po prostu zniszczony.
Fot. naTemat
Podróż nową "szóstką" jest trochę jak powrót do przeszłości. Przy czym szybko okazuje się, że ta przeszłość jest/była bardzo kusząca.
Testuję naprawdę wiele samochodów i już naprawdę rzadko mam okazję jechać samochodem z silnikiem wolnossącym. Chyba że jest to pięciolitrowy Ford Mustang, ale powiedzmy, że to "trochę" nie ten segment.
Fot. naTemat
Czar pryska po przekroczeniu pewnych obrotów, kiedy silnik dostaje zadyszki. Pozostaje podnieść bieg, znowu pokonać turbodziurę (jeśli jest), znowu odbicie głowy od zagłówka, znowu utrata tempa i tak w kółko.
Fot. naTemat
"Szóstka" pomimo dużego silnika przyspiesza w pewnym sensie spokojnie. Po wdepnięciu gazu w podłogę można bez kłopotu ruszyć najszybciej na światłach (8,1 sekundy do 100 km/h), ale ten samochód do tego zupełnie nie prowokuje. Tu się bardzo przyjemnie połyka kolejne kilometry. Tak po prostu.
Fot. naTemat
Mazda 6 świetnie wybiera nierówności, ale nie jest niestabilna w zakrętach. Wreszcie jest w niej naprawdę cicho, przytulnie i po prostu wygodnie. Jedyny minus to hałas silnika przy gwałtownym przyspieszaniu. Ale już przy miarowej jeździe w środku jest naprawdę komfortowo. To samochód, w którym po prostu chce się być.
Fot. naTemat
Nie szokuje także spalanie. To znaczy w mieście zagwozdkę będzie miał ten, kto będzie chciał zejść poniżej 12 litrów. To jednak duże, ciężkie auto, z relatywnie dużym silnikiem, które wymaga obrotów do sprawnej jazdy.
Fot. naTemat
Drogo i niedrogo
Cennik Mazdy 6 zaczyna się od niecałych stu tysięcy złotych. Za te pieniądze można wyjechać autem w najuboższej wersji SkyMOTION i dwulitrowym, 145-konnym silnikiem benzynowym.
Fot. naTemat
Cennik zamyka wersja kombi z 184-konnym dieslem (2,2 litra) - i jest to jedyny model dostępny z napędem na cztery koła. Cena to już niecałe 200 tysięcy. Oczywiście "po drodze" jest wiele innych wersji.
Fot. naTemat
Ale jest też druga strona medalu. Z przyjemnością stwierdzam, że za kierownicą tego auta można poczuć się tak komfortowo, jak w autach tych droższych niemieckich marek. A od nich "szóstka" jest już znacznie tańsza. Śmiejcie się, ale naprawdę jest dobrze.
Fot. naTemat
Mazda 6 na plus i minus:
+ Jeden z najlepiej wyglądających sedanów na rynku
+ Olbrzymi komfort jazdy
+ Niskie spalanie w trasie
- Jazda dla niektórych może nie być wystarczająco dynamiczna nawet z 2,5-litrowym silnikiem
- Hałas przy przyspieszaniu