Mocna puenta Donalda Tuska. "Odradzałbym zapraszanie mnie na kolejne komisje"

Paweł Kalisz
Donald Tusk stawił się w poniedziałek przed sejmową komisją śledczą powołaną do zbadania afery Amber Gold. Gdy po siedmiu godzinach wyszedł do dziennikarzy stwierdził, że pytania go nie zaskoczyły. Zaskakujące dla Tuska było tylko to, że wyłączano mu mikrofon. Przestrzegł też przed wzywaniem go na kolejne komisje i wyjaśnił, dlaczego nie jest to w interesie... rządzącego PiS.
Donald Tusk w poniedziałek składał wyjaśnienia przed sejmową komisją śledczą badającą aferę Amber Gold. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
– Trudno mówić o zadowoleniu, ale mam to już za sobą – powiedział Donald Tusk do dziennikarzy czekających aż wyjdzie z przesłuchania przez sejmową komisję śledczą badającą aferę Amber Gold. Tusk stawił się na przesłuchaniu w poniedziałek i przez siedem godzin odpowiadał na pytania posłów zasiadających w komisji.

Były premier wyznał, że jeśli coś go zaskoczyło, to wyłączanie mikrofonu w trakcie przesłuchania. – To rzecz bez precedensu, chyba nigdzie takich praktyk się nie stosuje, żeby wyłączać mikrofon osobie, która coś wyjaśnia – mówił Tusk po wyjściu z przesłuchania.


Na briefingu Donald Tusk został zapytany przez dziennikarzy, czy odpowie na ewentualne nowe "zaproszenia" ze strony innych komisji śledczych, na przykład tej zajmującej się ściągalnością podatku VAT. Szef Rady Europejskiej zapewnił, że na pewno stawiłby się na kolejne wezwania, ale dodał też wymowny komentarz...

– Odradzałbym zapraszanie mnie na komisje. Po co psuć nastrój przesłuchującym? W tej sprawie mam bardzo moce argumenty. Te komisje są ewidentnie przygotowywane przez PiS dla udowodnienia politycznych tez. Nie wiem, dlaczego PiS chce zaryzykować walkę, nawet nie ze mną, ale z faktami – stwierdził Donald Tusk.