Monika Miller opowiada o wiadomościach, które otrzymała po śmierci ojca. Aż się krew gotuje...

Bartosz Świderski
Córka tragicznie zmarłego Leszka Millera juniora i wnuczka byłego premiera – Monika Miller – przyznała że po śmierci swojego taty, spadł na nią ogromny, internetowy hejt. "Namawiacie mnie do skończenia ze sobą" – napisała 23-latka.
Wnuczka byłego premiera dostawała wiadomości, w których namawiano ją do popełnienia samobójstwa. Fot. Instagram / Monica Miller
"Wiele osób życzy mi jak najgorzej, pisze o mnie niestworzone okropieństwa, i to jest w sumie już zabawne, lecz komentarze, w których wyśmiewacie się z tego, co się wydarzyło i namawiacie mnie do skończenia ze sobą, to już ciężka przesada. Pamiętajcie, że w internecie nie jesteście do końca anonimowi…" – taki wpis pojawił się na InstaStories Moniki Miller.

Po śmierci ojca 23-letnia wnuczka Leszka Millera zawiesiła swoją aktywność w mediach społecznościowych. "Przepraszam was wszystkich... Nie jestem w stanie teraz prowadzić swojego instagrama. Obiecuję, że wrócę, kiedy sobie z tym wszystkim poradzę... You can finally rest in peace now Dad..." – mogliśmy przeczytać w poście z 27 sierpnia.
Wkrótce po odzewie Moniki na nienawistne głosy internautów na jej Instagramie pojawił się post, w którym 23-latka podziękowała wszystkim tym, którzy wspierali ją w ciężkich chwilach.


"Dostałam od was tyle wiadomości. Jesteście tacy kochani i tak bardzo mnie podnosicie na duchu. To takie motywujące wiedzieć o tym, że są jeszcze dobrzy ludzie na tym świecie. Nie martwcie się o mnie, u mnie jest już dużo lepiej i wiele w moim życiu się zmieniło na lepsze. Wydarzyły się także niesamowite rzeczy o których jeszcze nie mówię, ale bez was to by nie było to samo. Dziękuje raz jeszcze" – napisała Monika Miller.
Śmierć Leszka Millera juniora
Leszek Miller junior zmarł 27 sierpnia. W godzinach przedpołudniowych jego ciało znalazła jego partnerka. Mężczyzna popełnił samobójstwo. Zgodnie z relacją Katarzyny S. – partnerki Millera juniora – jej związek z synem byłego premiera był bardzo burzliwy. Dom w Konstancinie, gdzie mieszkali, kilkakrotnie odwiedzała policja. Zdaniem Moniki Miller Katarzyna S. miała toksyczny wpływ na jej ojca.