Sprawa z Olsztyna obnaża prowizorkę reformy sądów. Łatwo oszukać "losowy przydział"

Adam Nowiński
Miała wykluczyć ustawianie składów sędziowskich, a tymczasem to mit – reforma sądów powszechnych autorstwa PiS korzystne dla obywateli zmiany wprowadziła jedynie na papierze. Dowodem na to jest sprawa policjantów z Olsztyna oskarżonych o nadużycia podczas przesłuchań. Jak podaje "Dziennik Gazeta Prawna" nikt nie chce ich sądzić, nawet szef sądu rejonowego Maciej Nawacki, który po cichu obszedł nowe przepisy nadane przez PiS.
Nas systemem losowości Ministerstwo Sprawiedliwości musi chyba jeszcze popracować... Fot . Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Prawo i Sprawiedliwość z resortem Zbigniewa Ziobry na czele triumfalnie obwieścili sukces reformy funkcjonowania sądów powszechnych. Ale jak się okazuje niektóre sprawy, pomimo że procedury usprawniono i zmieniono na papierze, nadal pozostają bez zmian. Chodzi tu o system losowości sędziów, którzy są dobierani do rozpatrywania danych spraw.

Funkcjonowanie tej zasady, która miała zapobiegać "ustawkom" przy rozstrzyganiu różnych spraw, pozostaje w ścisłej tajemnicy. Nikt nie wie dokładnie, jak działa i kto odpowiada za jej powstanie – do tej pory nie wyjaśniono, czy algorytm odpowiadający za losowanie sędziów stworzyła firma zewnętrzna, czy samo Ministerstwo Sprawiedliwości.


Skoro więc nikt nic nie wie i wszystko jest pod kloszem, to nie ma się co dziwić, że system ten można po cichu obejść – czego dowodzi sytuacja opisana przez "Dziennik Gazetę Prawną". Tak miał zrobić prezes Sadu Rejonowego w Olsztynie Maciej Nawacki, który równocześnie zasiada w nowej Krajowej Radzie Sądownictwa.

Przez polecenie służbowe uniknął udziału w sprawie, której nie chciała większość sędziów w Olsztynie. Chodzi o proces 17 policjantów, którzy mieli stosować tortury podczas przesłuchań w miejskiej komendzie policji.

Nawacki po prostu nie został "rozstawiony" w losowaniu. Sprawa jednak wyszła na jaw i trafiła aż do Sądu Najwyższego. Szef SR tłumaczy jednak, że nie był brany pod uwagę ze względu na ograniczony zakres obowiązków. Nie wierzy w to jednak Krystian Markiewicz, prezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich "Iustitia".

– To absurd. Losowy przydział spraw miał, zgodnie z tym, co głosi Ministerstwo Sprawiedliwości, zagwarantować obywatelom realizację konstytucyjnego prawa do sądu poprzez wyeliminowanie przypadków manipulowania składami sędziowskimi. Tymczasem okazuje się, że były to tylko puste hasła. Żaden czynnik administracyjny nie może decydować o tym, do którego sędziego sprawa trafi, a do którego nie – mówi gazecie prawnik.

Źródło: "Gazeta Prawna"