Trump skomentował rosyjski atak dopiero po 24 godzinach. Trzema zdaniami

Ola Gersz
Aż 24 godziny zajęło Donaldowi Trumpowi skomentowanie sytuacji na Morzu Azowskim. Amerykański prezydent był jednak wyjątkowo oszczędny w słowach.
Donald Trump często jest krytykowany za łagodność w stosunku do Władimira Putina Fot. RT
Donaldowi Trumpowi dostało się za milczenie w sprawie rosyjskiej agresji na Morzu Azowskim. Amerykańskiego prezydenta krytykowały i krajowe, i zagraniczne media. Zignorowanie tego, co dzieje się w Europie Wschodniej, było o tyle zastanawiające, że przywódca USA zwykle komentuje wszystko jak leci na swoim Twitterze.

Jednak w niedzielę Trump pisał o administracji Obamy, fundacji Clintonów i o tym, że europejskie kraje nie mogą bezwarunkowo liczyć na ochronę USA i muszą zwiększać wydatki zbrojeniowe. O sytuacji na Ukrainie, w której prezydent Petro Poroszenko wprowadził w poniedziałek stan wojenny, nic. Ani na Twitterze, ani na żadnej konferencji prasowej.


Trump odezwał się dopiero po 24 godzinach od zdarzenia w Cieśninie Kerczeńskiej. I nie była to wypowiedź, jakiej oczekuje się od prezydenta Stanów Zjednoczonych w tak groźnej sytuacji międzynarodowej.

Jak poinformowało bowiem CNN, przywódca USA na spotkaniu z mediami stwierdził jedynie, że ... "nie podoba mu to, co się dzieje".

"Nie jestem z tego powodu zadowolony. Mam nadzieję, że sytuacja się poprawi" – dodał Trump. Prezydent ani nie potępił zachowania Rosji, ani nie mówił o solidarności Amerykanów z Ukrainą.

Według CNN milczenie Trumpa ma związek ze szczytem G20, który za kilka dni odbędzie się w Argentynie. Amerykański przywódca ma bowiem spotkać się tam z prezydentem Rosji Władimirem Putinem.

Przypomnijmy, że Trumpowi wielokrotnie zarzucano uzależnienie od Putina oraz Moskwy. Pojawiły się także wiarygodne informacje, że na jego wygraną w wyborach prezydenckich mocno wpłynęła Rosja. Sam Trump wielokrotnie pokazywał też, jak jest spolegliwy wobec prezydenta Federacji Rosyjskiej.

Źródło: CNN