Dlaczego powstają teraz tak brzydkie pomniki? Oto 5 grzechów głównych polskich twórców i nie tylko
Widzieliście pomnik Lecha Kaczyńskiego w Warszawie? Wielu uważa, że nie jest podobny do siebie i ma sporo niedoróbek. Podobnie jest z pomnikiem Jana Pawła II w Częstochowie, który przypomina "Pudziana", lub rzeźbą Ireny Szewińskiej, która wygląda jak Jagger. Co jest nie tak z polskim rzeźbiarstwem, że produkuje takie buble? To wina rzeźbiarzy, czy może zamawiających? Wyjaśniamy o co chodzi.
Mowa tutaj o płaskorzeźbie Ireny Szewińskiej, czy chociażby pomniku prezydenta Lecha Kaczyńskiego. W przypadku pierwszego przykładu zmarła sportsmenka została przedstawiona bardzo niedokładnie. Jej płaskorzeźba wygląda szkaradnie. Z kolei pomnik Lecha Kaczyńskiego ma wiele niedoróbek. Twarz nie przypomina zmarłego prezydenta, postać nie ma obrączki, żle zapiętą marynarkę, a jego spodnie mają dziwne nogawki.
I możecie powiedzieć, że to czepialstwo, ale zastanówcie się: czy tego chcemy, tego oczekujemy po pomniku, który upamiętnia wielką osobę i będzie w przestrzeni publicznej przez setki lat? Przecież to powinna być praca przemyślana, dopracowana, zaplanowana, a nie taka, że widać w niej pełno niedoróbek. Postanowiliśmy więc dowiedzieć się skąd wynika to niedopracowanie.
Grzech pierwszy: pośpiech
– Pierwszą rzeczą jest zdecydowanie brak czasu – mówi w rozmowie z naTemat prof. Maciej Aleksandrowicz z wydziału rzeźby Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Profesor nadzoruje też konkursy dotyczące wyłaniania zwycięskich artystów, którzy wykonają potem dany pomnik.
– Robi się rzeczy na wczoraj albo z okazji jakiegoś wydarzenia, a zleceniodawcy nie dbają o wcześniejsze przygotowanie tego procesu. Wiadomo, że są rzeźby bardzo skomplikowane jak pomniki i te proste, jak płaskorzeźby. Ale każda z nich wymaga czasu i to dużo więcej, niż każde podobne rzemiosło artystyczne. To jest twórczość, a ona często polega na drobnym eksperymencie i tylko wydaje się nam, że to takie proste. A tak naprawdę takie nie jest – dodaje nasz rozmówca.
Profesor zwraca też uwagę, że rodzaj techniki również wpływa na czas wykonania dzieła. Każda z nich rządzi się swoimi prawami i inaczej jest jak rzeźbi się w marmurze, a inaczej jak robi się odlew z brązu.
Grzech drugi: ideologia
– Istnieje w Polsce teraz takie przekonanie, o podłożu ideologicznym, że trzeba budować pomniki i koniec – mówi nam prof. Hanna Jelonek, dziekan wydziału rzeźby Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie.
– Nie ma w przestrzeni publicznej rzeźb artystycznych, które nawiązywałyby normalny dialog estetyczny z obywatelami, odbiorcami sztuki. Nie, u nas musi to być zawsze pomnik, który musi kogoś przedstawiać i upamiętniać bardziej lub mniej słuszną ideologię. I to ta ideologia sprawia właśnie, że na przekór wszystkiemu trzeba "coś" na siłę postawić – stwierdza profesor Jelonek.
W sumie o tym parciu na budowę pomników w Polsce można by napisać mały elaborat. Przypomnijmy chociażby pomniki papieża, które powstały po 2005 roku lub sprawę pomnika smoleńskiego, albo sprawę pomnika Lecha Kaczyńskiego. Przykładów jest mnóstwo.
Grzech trzeci: brak talentu
Wiadomo, że jakość wykonania pomnika zależy od tego, kto dzierży dłuto. W przypadku np. konkursu na wykonawcę pomnika Lecha Kaczyńskiego w Warszawie, nie było pierwszego miejsca...
– Nie było też ani drugiego, ani trzeciego. Z tego co wiem to było tylko wyróżnienie. Sam konkurs był rzetelnie przeprowadzony, ale z jakichś powodów nie przystąpiło do niego zbyt wielu artystów, stąd też wybór był o wiele mniejszy – twierdzi prof. Aleksandrowicz.
Oczywiście to, kto wykonuje dane dzieło, ma znaczenie. Zdaniem naszego rozmówcy w przypadku rzeźby Ireny Szewińskiej mamy do czynienia raczej z amatorem/ką.
– Jeśli ktoś coś umie, to jest stosunkowo łatwo. Ale tutaj widać, że osoba, która wykonała tę płaskorzeźbę, nie ma doświadczenia w tej dziedzinie. Być może radzi sobie bardzo dobrze w swojej twórczości, tej amatorskiej, ocierającej się o jej surrealistyczne wizje. Ale w przypadku sztuki użytkowej i przy wykonywaniu tablicy z rzeźbą i napisem, to jest to kompletny amator/ka – podsumowuje profesor.
Grzech czwarty: formalności
– Bardzo często takim grzechem zleceniodawców i organizatorów konkursu są formalności. Niekiedy artysta musi oprócz swojej koncepcji artystycznej dostarczyć także dokumenty i zezwolenia, które wymaga się przy budowie skomplikowanego mostu, czy hali. Rozwiązaniem jest współpraca artysty z firmą budowlaną, ale ta też musi dostarczyć swoje dokumenty, np, potwierdzenie niekaralności – tłumaczy nasz ekspert.
– Czasami artysta nie ma jednak kontaktu z taką firmą i ze względu na brak spełnionych formalności już to go dyskwalifikuje – dodaje.
Widać więc, że praca artysty nie jest taka prosta. To nie tylko machanie młotkiem i uderzanie w dłuto, ale cały proces planistyczny, któremu nie każdy potrafi sprostać.
Grzech piąty: prawo autorskie
Może to nie będzie przykład, który tworzy pomnikowe "potworki" w przestrzeni publicznej, ale skutecznie zabija sztukę i odstrasza artystów wielkiego formatu od udziału w ważnych społecznie konkursach i projektach. Chodzi o prawo autorskie.
– Organizatorzy konkursu często odbierają wszelkie prawa potencjalnemu twórcy. Zmuszają autorów projektów do podpisania dokumentów, że zapoznali się z regulaminem. A w nim napisane jest, że uczestnicząc w konkursie pozbywają się wszelkich praw autorskich. W świetle prawa, chociaż ja nie spotkałem się jeszcze z taką sytuacją, mogłoby przecież być tak, że ktoś inny realizowałby wykonanie pomnika niż ten, kto wygrał konkurs. Bo artysta pozbył się wszelkich praw. Uważam, że takie działanie jest nieuczciwe – podsumowuje profesor.