W programie Roberta Biedronia jest adopcja dzieci przez gejów. Szaleństwo w Polsce? Nie do końca

Rafał Madajczak
Robert Biedroń obrał kurs kolizyjny na starą politykę uosabianą przez PiS oraz Platformę Obywatelską. Obrał też kurs kolizyjny na obyczajowość katolicką według deklaracji większości Polaków. Frontem walki będzie sprawa adopcji dzieci przez pary homoseksualne.
Robert Biedroń podczas spotkania z sympatykami. Oni akceptują małżeństwa i adopcję przez gejów i lesbijki. Fot. Bartosz Bańka / Agencja Gazeta
– Na Burzy Mózgów w Warszawie zebrani przegłosowali między innymi równość małżeńską z adopcją dzieci (niemal jednogłośnie) – relacjonowała "Gazeta Stołeczna" po ostatnim spotkaniu Roberta Biedronia z sympatykami w stolicy.

Równość małżeńska to mało używany w polskiej debacie termin, ale "Stołeczna" chyba nie chciała straszyć swoich czytelników terminem małżeństwa homoseksualne. Jakby było w nim coś złego.

Zresztą Robert Biedroń nigdy nie krył swoich poglądów (patrz specjalna rozmowa z naTemat). Były prezydent Słupska to nie SLD, nigdy nie był tylko trochę lewicowy. Fragment jego książki "Nowy rozdział" nie pozostawia zresztą w kwestii adopcji żadnych wątpliwości:
Robert Biedroń
Fragment książki "Nowy rozdział"

Dzisiaj geje i lesbijki mogą adoptować dzieci indywidualnie. Polskie prawo tego nie zakazaje. Ale nie pozwala na adopcję przez parę. Myślę, że to kwestia czasu.

10 lat temu postulat tego typu oznaczałby bilet na margines polityki. A dziś? Dziś na pewno - tak jak i wtedy - oznacza polityczną burzę po prawej stronie. A wtedy nie było Ordo Iuris i Kai Godek.


Na pewno więc podniosą się głosy oburzenia ze strony obrońców "tradycyjnego modelu rodziny". Spokojnie można sobie tu wyobrazić szeroki front od Kościoła katolickiego, przez Kościół, Radio Maryja, posłów PiS, konserwatywne skrzydło (większość?) Platformy Obywatelskiej i liberałów spod znaku "może na związki partnerskie bym się zgodził, ale adopcja po moim trupie". A Robert Biedroń będzie tylko domawiał popcorn.

Szeroki front przeciwników małżeństw homoseksualnych oraz ich spodziewana argumentacja - poczekajcie aż o sprawie dowie się Krystyna Pawłowicz - potwierdzi to, co Robert Biedroń uczynił za filar swojej narracji. Że mamy rok 2018/2019, a większość polityków nadal siedzi w zamierzchłych latach 90., kiedy kobiety siedziały w kuchni, a na gejów mówiło się pederaści.

Im głośniejszy, im bardziej absurdalny sprzeciw, tym większy komiksowy dymek na głową Roberta Biedronia z tekstem "A nie mówiłem?".

I to wszystko w sytuacji, kiedy wyborcza burza zogniskuje się wokół postulatów "trzeciej siły", a nie potężnego duetu PiS-PO. Dla nowej siły sytuacja idealna.

Co ważne, sprzyjać byłej gwieździe Ruchu Palikota będzie też naprawdę zmieniająca się świadomość Polaków. Jak wynika z zeszłorocznego sondażu dla Oko.Press, od kilkunastu miesięcy liczba zwolenników związków partnerskich przewyższa liczbę przeciwników. Nawet nazwane już wprost małżeństwami związki osób jednopłciowych popiera aż 38 proc. respondentów.

Odsetek akceptujących prawo do adopcji to już nie tak kosmiczne 16 proc., ale taki wyborczy wynik Robert Biedroń brałby dziś w ciemno.