Nie chciał wpuścić samochodu z Kaczyńskim, miał wylecieć z pracy. Policjant usłyszał pogróżki

Mateusz Marchwicki
Te doniesienia po raz kolejny pokazują, że Jarosław Kaczyński może czuć się niczym naczelnik państwa. Na jaw wyszło właśnie, co stało się pod koniec września w Bydgoszczy. Gdy jeden z policjantów nie chciał przepuścić auta z prezesem PiS w środku, jego kierowca miał odgrażać się zwolnieniem mundurowego z pracy.
Policjant, który nie chciał przepuścić samochodu z Jarosławem Kaczyńskim, otrzymał groźby zwolnienia z pracy. Fot. Dawid Chalimoniuk/Agencja Gazeta
O sprawie pisze portal wp.pl. Do zdarzenia miało dojść 30 września przed konwencją Prawa i Sprawiedliwości, która odbyła się w Filharmonii Pomorskiej. Chwilę po godzinie 14.00, gdy na parking za budynkiem wjechała rządowa limuzyna z premierem Mateuszem Morawieckim, na konwencję przyjechał także prezes PiS Jarosław Kaczyński.

Samochód z prezesem miał zaparkować na tym samym parkingu co rządowe limuzyny. – W jednym aucie jechał prezes, w drugim ochroniarze polityka. Samochody również chciały wjechać na parking z tyłu Filharmonii. Ale pierwsze auto z prezesem w środku wjechało pod prąd na drogę jednokierunkową. Zostało zatrzymane przez jednego z funkcjonariuszy – relacjonuje informator portalu.


Jednak właściwa"akcja" zaczęła się później. – Z auta wysiadł mężczyzna, który przedstawił się jako kierowca Jarosława Kaczyńskiego. Był nieprzyjemny i opryskliwy. Zażądał przepuszczenia. Policjant odmówił. Kierowca prezesa miał grozić funkcjonariuszowi, że zwolni go z pracy. Żądał wpuszczenia go na parking – dodaje informator.

Po tym zdarzeniu, rozdzwoniły się telefony, które sięgnęły "samej góry". Po konsultacjach z funkcjonariuszami SOP, samochód z Jarosławem Kaczyńskim został wpuszczony na parking. Wpisano go na listę jako gościa premiera Morawieckiego.

Według informacji WP, kilka godzin później komendant miejski w Bydgoszczy wszczął postępowanie wyjaśniające w sprawie. Polecenie miało przyjść z samego MSWiA bądź Komendy Głównej Policji. Kontrolowano zachowanie funkcjonariusza, a nie kierowcy prezesa PiS. Na szczęście dla funkcjonariusza, nie wykazano uchybień w jego postępowaniu.

W aktach sprawy znajduje się notatka służbowa, która opisuje, że kierowca Jarosława Kaczyńskiego groził policjantowi zwolnieniem z pracy. Na ten temat policja milczy. Podobnie jak firma ochraniająca prezesa PiS.

Policjant, który nie chciał wpuścić samochodu z Kaczyńskim, w policji już nie pracuje. Pracę zmienił po 30 września, a więc po opisywanym incydencie.

źródło: wp.pl