Mówią, że znają przyczyny rozłamu w ONR. Chodzi o pieniądze i przyszłą kampanię wyborczą

Adam Nowiński
Z ruchem ONR przed świętami pożegnała się grupa czołowych działaczy Obozu Narodowo-Radykalnego. Możliwe, że nie odeszli wcale z powodu różnic ideowych. Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych podał, że chodzi o coś znacznie innego.
Pojawiły się kolejne dwie przyczyny rozłamu w ONR. Fot. Adam Stępień / Agencja Gazeta
Przed świętami znienacka z ONR pożegnali się Robert Bąkiewicz, Tomasz Kalinowski Michał Jelonek oraz Tomasz Dorosz. Jako powód podali, że chodziło o różnice w wizji rozwoju ruchu. Zapowiedzieli jednak, że nie zrezygnują z prac w ramach Stowarzyszenia Marsz Niepodległości. Inne wytłumaczenie rozłamu w ONR przedstawia Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych, który nieraz narodowcom zalazł za skórę. Ich zdaniem kierownictwo ONR uległo zmianie w obawie przed przegraną sprawą sądową z Ośrodkiem i wysoką grzywną.


"Prawdziwym powodem dymisji liderów tego stowarzyszenia jest ucieczka przed wyrokiem zasądzającym potężną karę finansową, jaka grozi całemu zarządowi ONR. W pozwie złożonym w październiku Rafał Gaweł zażądał przeprosin i 500 000 zł od zarządu ONR za opublikowanie kłamstw i publiczne zniesławienie jego i Ośrodka Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych" – czytamy we wpisie na Facebooku Ośrodka. Oprócz obaw przed konsekwencjami sądowego wyroku, we wpisie poruszono jeszcze jeden, polityczny wątek.

"W zarządzie ONR pozostały więc tylko osoby 'gołe' i mało znane, które nie dysponują większym majątkiem. Kalinowski, Bąkiewicz i Doroszewski bali się też o to, że przegrana w sądzie i windykacje komornicze położą się cieniem na ich kampanii wyborczej. Z naszych informacji wynika że mają być liderami list w nowym ugrupowaniu politycznym tworzonym przez posła Jakubiaka i tatę premiera" – pisze Ośrodek.