"Dwórka" Glapińskiego wcale nie zarabiała 65 tysięcy złotych. Wyliczono, że chodziło o większe pieniądze

Mateusz Marchwicki
Kilka dni temu, opinia publiczna dowiedziała się o astronomicznych zarobkach asystentek prezesa Narodowego Banku Polskiego Adama Glapińskiego. Miały one zarabiać nawet 65 tysięcy złotych miesięcznie. Teraz okazuje się, że jedna z nich zarabiała jeszcze więcej.
Martyna Wojciechowska (po prawej) zarabiała jeszcze więcej niż do tej pory sądzono. Fot. Grzegorz Celejewski/Agencja Gazeta
Sprawę jeszcze większych, ukrytych przed opinią publiczną zarobków Martyny Wojciechowskiej opisał portal OKO.press. Okazuje się bowiem, że obliczone przez dziennikarzy "Gazety Wyborczej" na podstawie oświadczeń majątkowych, zarobki szefowej departamentu komunikacji i promocji NBP to tylko część jej uposażenia.

Ta bowiem zasiada również w radzie Bankowego Funduszu Gwarancyjnego, za co także należy się wynagrodzenie. I to niemałe. W 2017 roku miała zarobić łącznie 66 054 złote (pracowała przez pół roku, co daje ponad 11 tysięcy złotych miesięcznie), a w 2018 roku ponad 142 tysiące złotych (ponad 12 tysięcy na miesiąc).


Ale to jeszcze nie koniec. Do wiosny 2018 roku, Wojciechowska była też radną mazowieckiego sejmiku – z dietą w wysokości około 2,5 tys. złotych miesięcznie. Dlaczego dopiero teraz wychodzi to na jaw? Do końca kwietnia 2018 roku, Wojciechowska powinna złożyć kompletne oświadczenie majątkowe za poprzedni rok. Zamiast tego, zrezygnowała z mandatu radnej, czym uniknęła ujawniania swojego majątku i całkowitych zarobków.

Z wyliczeń portalu wynika, że asystentka Adama Glapińskiego zarabiała miesięcznie nie 65 tysięcy, a blisko 80 tysięcy złotych. Na tej podstawie powstało już nawet porównanie Martyny Wojciechowskiej i jej zarobków do wynagrodzeń możnych tego świata. Trzeba przyznać, że 2 miejsce i wyprzedzenie choćby prezydenta Francji czy premiera Wielkiej Brytanii to naprawdę dobry wynik. źródło: oko.press