"Dwórka" Glapińskiego wcale nie zarabiała 65 tysięcy złotych. Wyliczono, że chodziło o większe pieniądze
Kilka dni temu, opinia publiczna dowiedziała się o astronomicznych zarobkach asystentek prezesa Narodowego Banku Polskiego Adama Glapińskiego. Miały one zarabiać nawet 65 tysięcy złotych miesięcznie. Teraz okazuje się, że jedna z nich zarabiała jeszcze więcej.
Ta bowiem zasiada również w radzie Bankowego Funduszu Gwarancyjnego, za co także należy się wynagrodzenie. I to niemałe. W 2017 roku miała zarobić łącznie 66 054 złote (pracowała przez pół roku, co daje ponad 11 tysięcy złotych miesięcznie), a w 2018 roku ponad 142 tysiące złotych (ponad 12 tysięcy na miesiąc).
Ale to jeszcze nie koniec. Do wiosny 2018 roku, Wojciechowska była też radną mazowieckiego sejmiku – z dietą w wysokości około 2,5 tys. złotych miesięcznie. Dlaczego dopiero teraz wychodzi to na jaw? Do końca kwietnia 2018 roku, Wojciechowska powinna złożyć kompletne oświadczenie majątkowe za poprzedni rok. Zamiast tego, zrezygnowała z mandatu radnej, czym uniknęła ujawniania swojego majątku i całkowitych zarobków.
Z wyliczeń portalu wynika, że asystentka Adama Glapińskiego zarabiała miesięcznie nie 65 tysięcy, a blisko 80 tysięcy złotych. Na tej podstawie powstało już nawet porównanie Martyny Wojciechowskiej i jej zarobków do wynagrodzeń możnych tego świata. Trzeba przyznać, że 2 miejsce i wyprzedzenie choćby prezydenta Francji czy premiera Wielkiej Brytanii to naprawdę dobry wynik.