Taka ma być nazwa partii Biedronia?! Jej skrót jest taki, że lepiej, aby to był fejk
Tomasz Ławnicki
Na Twitterze pojawiło się nowe konto, na którym pojawiły się zaproszenia na polityczną konwencję nowego ugrupowania Roberta Biedronia. Nazwa konta: "Umowa Biedronia". I od razu pojawiły się domysły, że taka ma być nazwa partii. Jeśli tak, to należy zwrócić uwagę, jaki skrót miałaby nazwa ugrupowania: UB.
W piątkowy wieczór pojawił się pierwszy wpis na nowym koncie. Na nim zaproszenie na konwencję 3 lutego. Administratorzy profilu "Polityka w sieci" zinterpretowali to jednoznacznie – taka najpewniej będzie nazwa nowej partii. Dotąd najczęściej spekulowano, że ugrupowanie byłego prezydenta Słupska będzie nosić nazwę "Kocham Polskę". Ba, partia o takiej nazwie już nawet została zarejestrowana przez jego współpracowników. Jednak w połowie grudnia "Rzeczpospolita" informowała, że jednak nie "Kocham Polskę", lecz "Umowa Roberta Biedronia".
Najwyraźniej z tej nazwy zniknęło imię polityka i... wyszło UB. A ten skrót w Polsce nie może się kojarzyć inaczej, niż tylko z Urzędem Bezpieczeństwa w czasach PRL. Dość przypomnieć, że gdy w Białymstoku powstawał Uniwersytet, było jasne, że nie może on nosić nazwy "Uniwersytet Białostocki" – stąd Uniwersytet w Białymstoku.
Anna Maria Żukowska z SLD zwróciła uwagę, jak ten skrót będzie odbierany. Sam Robert Biedroń do tych spekulacji odniósł się krótko. Nie potwierdził, że "Umowa Biedronia" to nazwa jego partii. Raczej zasugerował, że będzie ona brzmieć inaczej, bo zapowiedział: "będziecie zaskoczeni". W rozmowie z Rafałem Madajczakiem Biedroń zapewniał, że jest dobrej myśli tuż przed wkroczeniem na scenę polityczną z własną partią.
– Jestem specjalistą od kruszenia szklanych sufitów. Gdziekolwiek startowałem, mówiono o mnie “dostanie 2 proc. i na tym to się skończy”. Dziś słyszę podobne głosy. Poza tym nie wierzę w wynik 11-12 proc., bo wiem, że potencjał jest o wiele większy – mówił były prezydent Słupska.