Jeżdżą tam, gdzie obecne były zniszczenie i śmierć. 5 miejsc w Polsce dla "ekstremalnych turystów"

Katarzyna Michalik
Większość z nas, gdy planuje podróże, myśli o warunkach klimatycznych, interesujących zabytkach czy pięknych plażach, których zdjęcia zapierają dech w piersiach. Ty czasem są i tacy, których najbardziej fascynują miejsca naznaczone śmiercią i katastrofą. O co chodzi z "dark tourism"?
Kaplica Kości w Portugalii. Podobne miejsce znajdziemy w Kudowie-Zdroju Fot. Instagram/ elsbethcr
Czym jest turystyka śmierci
Choć istnienie czarnej turystyki, zwanej również ekstremalną czy tanatoturystyką, można było zauważyć już w wieku XVIII i XIX, to jednak opisana i nazwana została dopiero w drugiej połowie lat 90. XX wieku. Głównym celem podróżujących w ten sposób ludzi jest odwiedzanie miejsc, które pamiętają tragiczne wydarzenia, katastrofy i śmierć.

Mówiąc o turystyce śmierci nie sposób uciec od miejsc, które słysząc to pojęcie, jako pierwsze przychodzą nam na myśl. Prypeć to ukraińskie miasto, będące jednym z najpopularniejszy wśród ekstremalnych turystów kierunków.
Diabelski Młyn to jedno z najchętniej fotografowanych w Czarnobylu miejscFot. Instagram/ chernobyladventure
Katastrofa Elektrowni Jądrowej w Czarnobylu w kwietniu 1986 roku fascynuje niejednego miłośnika turystyki sensacji, chcącego zobaczyć jak wygląda dziś krajobraz miasta dotkniętego tak ogromną tragedią, z którego ewakuowani ludzie nie mogli zabrać w zasadzie nic, a stojący w Prypeci diabelski młyn dodaje okolicy atmosfery rodem z horroru.


Wśród innych popularnych szokujących miejsc na świecie są m.in. slumsy w Mumbaju, Pola Śmierci w Kambodży czy obozy koncentracyjne.

"Dark tourism" w Polsce
Polska, ze względu na swoje położenie i historię, jest krajem, w którym turyści poszukujący miejsc, naznaczonych śmiercią, znajdą niejedną "atrakcję", która spełni ich oczekiwania. Wśród najpopularniejszych celów "turystów sensacji" w Polsce są dawne obozy zagłady w Auschwitz, Treblince, Majdanku czy Bełżcu.

Choć są najbardziej znane, to jednak nie są jedynymi punktami na polskich szlakach czarnej turystyki. Okazuje się, że w kraju znajduje się wiele innych, mniej popularnych miejsc, które mogą znaleźć się na liście tych, spragnionych odwiedzania lokalizacji, budzących ekstremalne emocje. Oto pięć zaskakujących zabytków dla miłośników mocnych wrażeń.

1. Kaplica Czaszek w Kudowie-Zdroju



To miejsce, rodem z horroru, znajduje się w Czermnej w Kudowie Zdroju. Wnętrze wypełnia około 30 tysięcy ludzkich kości. Skąd się wzięły? Otóż zainicjowanie jej powstania jest w zasadzie dziełem przypadku.

Ksiądz Wacław Tomaszek, będący proboszczem kościoła w Czermnej w latach 1764-1804, zwrócił uwagę, że okoliczne psy wykopały z ziemi ludzkie kości. Zainteresowało go to na tyle, że postanowił zbadać teren, co zaowocowało odnalezieniem szczątek tysięcy ludzi, w tym m.in. ofiar wojen śląskich, wojny siedmioletniej i licznych epidemii.

Ksiądz chciał spocząć w tym samym miejscu. Zbudowane przez niego ossuarium jest jedynym tak spektakularnym miejscem tego typu w kraju. Podobne znajdziemy m.in. w Kambodży i Portugalii.

2. Palmiry


W okolicach wsi Palmiry, oddalonej niespełna 30 km od Warszawy, w latach 1939 - 1941 miały miejsce dokonywane przez Niemców egzekucje. Zamordowano wówczas około 1700 Polaków i Żydów, w tym wiele osób należących do elity intelektualnej kraju - m.in. uczonych, artystów, dziennikarzy, działaczy politycznych i prawników.

Mordu dokonano na polanie o powierzchni kilku kilometrów kwadratowych. Przed każdą tragedią przygotowywane były zbiorowe mogiły, w których kopaniu uczestniczyła m.in. młodzież z Hitlerjugend.

W 1948 powstał tam Cmentarz-Mauzoleum Martyrologii i Męczeństwa Narodu Polskiego, na którym poza rozstrzelanymi na tzw. polanie śmierci spoczęły również inne ofiary terroru. W latach 70. utworzono również muzeum, które dziś nosi nazwę Muzeum-Miejsce Pamięci Palmiry.

3. Piramida w Rapie



Ta piramida to jedna z bardziej oryginalnych budowli w naszym kraju. To położony na Mazurach grobowiec rodziny barona Friedricha von Fahrenheida, w którym spoczywa osiem osób, w tym jego zmarła w wieku zaledwie trzech lat córka.

Kształt nie bez przyczyny kojarzyć się może ze słynnymi budowlami egipskimi, ponieważ to właśnie ich wygląd zafascynował barona von Fahrenheida. Podczas pierwszej i drugiej wojny światowej budowla była niszczona i plądrowana przez Rosjan. W późniejszym czasie skarbów poszukiwali w niej również Polacy.

Wyjątkowy wygląd piramidy i historia rodu sprawiła, że obrosła ona tajemnicą i w wielu przekazach możemy doczytywać się różnych dotyczących jej legend. Jedna z nich opowiada historię, jakoby żona barona, chcąc pogodzić skłóconą rodzinę przed powrotem męża, ugotowała obiad, podczas którego wszyscy się zatruli, a Friedrich po powrocie zastał w domu martwych członków rodziny.

W innych przekazach pojawia się informacja o tym, jakoby rozkładające się w grobowcu ciała miały doprowadzić do zarazy, która zabiła okoliczne bydło. Mieszkańcy wsi, aby pozbyć się "złej mocy" ciał, odcięły zmarłym głowy. Choć obie historie brzmią strasznie, najprawdopodobniej żadna z nich nie ma nic wspólnego z prawdą.

Obecnie Piramida jest poddawana renowacjom i już niedługo będzie udostępniona turystom.

4. Nawiedzony Dom na Ursynowie

Od dłuższego czasu po Warszawie krąży miejska legenda, jakoby blok na Ursynowie był nawiedzony. Na przestrzeni lat wielu jego mieszkańców straciło bowiem życie. Seria śmierci rozpoczęła się od samobójstwa kobiety, która wyskoczyła z balkonu.

Po niej również inni odebrali sobie życie w ursynowskim budynku. Poza samobójstwami zdarzały się tu też inne, często nieuzasadnione niczym, tragedie - jak choćby zawały czy wylewy. Mieszkańcy tłumaczyli niewyjaśnione zdarzenia, twierdząc, że dom jest po prostu nawiedzony.

Wielokrotnie budowlę odwiedzały osoby zajmujące się badaniem zjawisk paranormalnych. Choć ostatnimi czasy tragedie ustały, to jednak wciąż mieszkańcy utrzymują, że zdarzają się sytuacje, które niełatwo racjonalnie wytłumaczyć.

5. Las w Witkowicach



Ta historia, choć dosłownie nie dotyczy śmierci, również może zafascynować fanów "czarnej turystyki". Miejscowa legenda głosi bowiem, że przed niemal 20 laty, w 2001 roku, w owym lesie w niewyjaśnionych okolicznościach zaginęło dziewięciu studentów.

Młodzi mieli przyjść do lasu na przedmieściach Krakowa, by świętować rozpoczęcie kolejnego roku akademickiego. Znajomi bawili się przy ognisku, popijając różnorakie trunki. Żaden ze studentów nie wrócił do domu.

W poszukiwaniach nie pomogła ani policja, ani prywatni śledczy, a zagadka do dziś nie została wyjaśniona. Smutna i tajemnicza historia lasu sięga czasów dużo dawniejszych, a samo miejsc od laty uważane było za nawiedzone i niebezpieczne.

Ponoć wieś Witkowice założono w miejscu spalonej w XVIII wieku osady, której mieszkańcy również zaginęli. W lesie miała znajdować się również świątynia, w której odprawiano obrzędy satanistyczne. Ile w tym prawdy, a ile przekazywanych z ust do ust opowieści? Tego oczywiście nie wiadomo, jednak te historie przyprawiają o dreszcz nawet tych, którzy nie wierzą w nawiedzenie.

"Dark" i "disaster tourism" z pewnością nie są dla każdego. Jeśli jednak znudziły was wakacje w stylu "all inclusive", na których leży się do góry brzuchem, a jedynych emocji dostarcza darmowy alkohol i animacje przy basenie, może warto zastanowić się na wprowadzenie do wakacji, choćby małego, elementu, wywołującego dreszczyk podniecenia.