Horrendalna stawka dla mecenas prezesa NBP. To wyszło na jaw po wniosku Brejzy

Tomasz Ławnicki
Poseł PO Krzysztof Brejza nie ustaje w ujawnianiu, jak w ostatnich latach PiS traktuje Polskę zgodnie z hasłem "Ojczyznę dojną...". Narodowy Bank Polski początkowo nie chciał ujawnić, jaką stawkę zapłacił za usługę prawną - skierowania do sądu wniosków o usunięcie z wydań papierowych i internetowych artykułów o związkach NBP z aferą KNF. Po skardze do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego stawkę ujawniono.
26 tys. zł brutto za ok. godzinę pracy – nowe doniesienia ws. wydatków NBP. Fot. Grzegorz Celejewski / Agencja Gazeta
Tuż po wybuchu afery KNF Narodowy Bank Polski podjął próbę zablokowania możliwości publikowania jakichkolwiek tekstów, które dotyczą tej sprawy. Mało tego – z przestrzeni publicznej miałyby również zniknąć już opublikowane artykuły – i w wersji papierowej, i w internecie.

Do sądu trafiło sześć niemal identycznych wniosków w sprawie publikacji w "Gazecie Wyborczej" oraz w "Newsweeku". Wnioski te kierowała do sądu zewnętrzna kancelaria prawna (dlaczego nie prawnicy NBP, to już inna kwestia), a konkretnie mecenas Jolanta Turczynowicz-Kieryłło. Jak się okazuje – za stawkę niebagatelną. Poseł PO Krzysztof Brejza ujawnił odpowiedzi, jakie otrzymał z NBP. Wynika z nich, że pani mecenas otrzymała kwotę 21 tys. zł netto. Czyli brutto bank centralny musiał na to wydać 26 tys. zł. Jak pisze Brejza, przygotowanie takich wniosków to ok. godziny pracy dla prawnika.


Gdy prezes NBP Adam Glapiński był w sprawie afery KNF przesłuchiwany w katowickiej prokuraturze, towarzyszyła mu mec. Turczynowicz-Kieryłło. Dziennikarze dopytywali go wówczas, kto płaci za jej usługi – NBP czy prezes. – Proszę się zwrócić do moich służb i państwo otrzymają odpowiedź – odparł Glapiński.