Horrendalna stawka dla mecenas prezesa NBP. To wyszło na jaw po wniosku Brejzy
Poseł PO Krzysztof Brejza nie ustaje w ujawnianiu, jak w ostatnich latach PiS traktuje Polskę zgodnie z hasłem "Ojczyznę dojną...". Narodowy Bank Polski początkowo nie chciał ujawnić, jaką stawkę zapłacił za usługę prawną - skierowania do sądu wniosków o usunięcie z wydań papierowych i internetowych artykułów o związkach NBP z aferą KNF. Po skardze do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego stawkę ujawniono.
Do sądu trafiło sześć niemal identycznych wniosków w sprawie publikacji w "Gazecie Wyborczej" oraz w "Newsweeku". Wnioski te kierowała do sądu zewnętrzna kancelaria prawna (dlaczego nie prawnicy NBP, to już inna kwestia), a konkretnie mecenas Jolanta Turczynowicz-Kieryłło. Jak się okazuje – za stawkę niebagatelną.
Gdy prezes NBP Adam Glapiński był w sprawie afery KNF przesłuchiwany w katowickiej prokuraturze, towarzyszyła mu mec. Turczynowicz-Kieryłło. Dziennikarze dopytywali go wówczas, kto płaci za jej usługi – NBP czy prezes. – Proszę się zwrócić do moich służb i państwo otrzymają odpowiedź – odparł Glapiński.