5 rzeczy, które musisz wiedzieć o taśmach Kaczyńskiego zanim powiesz, że to "kapiszon"

Michał Gąsior
Prezes PiS w siedzibie partii omawia prywatną inwestycję, którą ma sfinansować przejęty przez PiS państwowy bank. A to nie wszystko.
FAQ o taśmach Kaczyńskiego i Srebrnej Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta

1. PIS CHCE POSTAWIĆ WIEŻOWIEC W WARSZAWIE

Środowisko PiS w latach 90. uwłaszczyło się na komunistycznym majątku – używając do tego różnych spółek i fundacji. Dzięki temu kontrolowana przez partię spółka Srebrna posiada m.in. grunt przy ul. Srebrnej 16 w Warszawie. To bardzo atrakcyjna lokalizacja, gdzie Jarosław Kaczyński i jego ludzie chcą postawić drapacz chmur o nazwie K - Tower (Kaczyński Tower).

Po co PiS taka inwestycja? Dochody z wynajmu biurowca mogłyby wynosić rocznie nawet 81 milionów złotych. Taka kwota zasiliłaby zaplecze partii. Dla porównania – PiS dostaje rocznie w ramach subwencji z budżetu państwa "zaledwie" 18,5 mln zł.


Dodajmy, że polskie prawo zabrania partiom politycznym prowadzenia działalności gospodarczej.
Tak miałaby wygląda Kaczyński Tower

2. CHCIAŁ KREDYT Z BANKU, KTÓRY WCZEŚNIEJ PRZEJĄŁ

W 2017 roku za ponad 10 mld zł z publicznych pieniędzy upaństwowiono bank Pekao. W praktyce oznaczało to m.in., że w fotelu prezesa banku znalazł się Michał Krupiński, nazywany "złotym dzieckiem PiS". To człowiek Zbigniewa Ziobry – zatrudnił m.in. brata ministra, Witolda Ziobrę.

Pekao to ten sam bank, który ma sfinansować zakup Radia ZET przez medialną grupę braci Karnowskich (tych od wPolityce.pl) i senatora PiS Grzegorza Biereckiego.

Z "taśm Kaczyńskiego" dowiadujemy się, że prezes Pekao jest "na telefon" Jarosława Kaczyńskiego. I że jego bank może pożyczyć spółce Srebrna pieniądze (ponad miliard złotych!), by ta zbudowała biurowiec, na którym zarobi środowisko PiS.

Gdyby w fikcyjnym scenariuszu obsadzić w roli PiS dzisiejszą opozycję, wyglądałoby to tak: PO decyduje, że państwo polskie kupuje bank. Wymienia prezesa, a potem załatwia sobie miliard złotych kredytu, bo Donald Tusk chce zbudować w Gdańsku wieżowiec, z którego on i jego partia będą czerpać dochód przez lata. Dziwne, prawda?

3. CHCIAŁ TO ZROBIĆ PO KRYJOMU

"Taśmy Kaczyńskiego" wzięły się stąd, że do biura PiS na spotkania z Kaczyńskim przychodził austriacki biznesmen Gerald Birgfellner (przypadkowo spowinowacony z prezesem PiS). On miał przygotować całą inwestycję. Nagrana rozmowa dotyczy tego, że nie dostał wynagrodzenia i wokół tego koncentruje się główny wątek.

Ale ciekawe jest co innego: do realizacji inwestycji powołano osobną spółkę Nuneaton, która dla niepoznaki miała inny adres niż Srebrna. Cały projekt był utajniony, Kaczyński nie chciał, by opinia publiczna się o nim dowiedziała. W nagranej rozmowie obecna w biurze PiS tłumaczka martwi się, co będzie, gdy to wyjdzie na jaw, wycieknie do prasy. I że partia będzie miała problemy.

4. POMYSŁ UPADŁ, ALE...

Na taśmach Kaczyński poinformował Birgfellnera, że Srebrna jednak na razie nie zbuduje wieżowca. Pada hasło "decyzję wstrzymujemy". Kaczyński wymienia powody.

Powód pierwszy: w sprawie budowy K-Tower zaczął alarmować aktywista Jan Śpiewak ("zgłosił się na prezydenta Warszawy, od razu zaatakował nas za to, że my chcemy budować").

Powód drugi: władze w Warszawie (PO) nie dały "wuzetki" (określenie warunków zabudowy, bez których nie można rozpocząć inwestycji".
Adresy PiS w centrum Warszawy

I tu następuje kolejny ważny moment. Dlatego że Kaczyński nie pozostawia wątpliwości – po zmianie władzy i tak PiS zrobi swoje. "Nie dostaniemy wuzetki, jak nie wygramy tych wyborów" – mówi. Już wiadomo, że Patryk Jaki przegrał w Warszawie. Gdyby wygrał, droga do partyjnej inwestycji w centrum miasta byłaby otwarta.

5. KACZYŃSKI OSKARŻONY O OSZUSTWO

Choć postać austriackiego prawnika jest tylko tłem dla kwestii zaplecza finansowego PiS i relacji partii z państwowym bankiem, też może mieć duże znaczenie. To dlatego, że Gerald Birgfellner wprost oskarża Jarosława Kaczyńskiego o oszustwo i złożył zawiadomienie do prokuratury.

Jak wspomniałem, inwestycja Srebrnej upadła, a Birgfellner nie dostał nawet części pieniędzy, mimo że poniósł wydatki w kwocie 1,3 mln euro. W czasie nagranej w lipcu 2018 roku rozmowy Austriak chciał oddać prezesowi dokumenty i otrzymać wynagrodzenie, ale Kaczyński odmówił. Wyjaśnił, że taka wypłata byłaby wyprowadzaniem pieniędzy ze spółki.