Najciekawszy fragment nowych taśm. Prezes PiS mówił o zbliżających się wyborach samorządowych

Piotr Rodzik
Nowe taśmy prezesa Kaczyńskiego pokazują jego dalsze próby dojścia do porozumienia z austriackim biznesmenem Geraldem Birgfellnerem. W pewnym momencie odnosi się jednak do zbliżających się w Warszawie wyborów samorządowych. I brutalnie szczerze mówi o szansach, jakie według niego Patryk Jaki miał na zwycięstwo.
Prezes Kaczyński na nowym nagraniu ocenił szanse Patryka Jakiego. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Nagrana rozmowa miała miejsce 2 sierpnia 2018 roku, czyli w zasadzie w gorącym przedwyborczym okresie. W sierpniu Patryk Jaki był już kandydatem PiS na prezydenta Warszawy, sam polityk dwoił się i troił, żeby skrócić swój dystans w sondażach do Rafała Trzaskowskiego.

O tym, jak ważny był to moment w kampanii, niech świadczy choćby sondaż, o którym w naTemat.pl pisaliśmy 21 sierpnia. W badaniu pracowni Estymator dla tygodnika "Do Rzeczy" różnica między oboma kandydatami wynosiła zaledwie jeden punkt procentowy. Jeszcze pod koniec sierpnia pojawiły się także badania, z których wynikało, że Patryk Jaki w wyścigu wręcz prowadzi, choć były one bardzo krytykowane.


Pewne jest, że Jaki był na fali, choć ostatecznie wybory przegrał w kompromitującym stylu. Niemniej jednak w środku tego wyborczego wyścigu prezes PiS w nagranej rozmowie uznał, że szanse Jakiego są właściwie iluzoryczne.

Kaczyński tak bowiem tłumaczył rezygnację z inwestycji: – To jest perspektywa dalsza, to jest wycofanie się na miesiąc czy na trzy, czy to już jakby, po prostu nierealne, no ale gdyby doszło do zmiany władzy w Warszawie – to jest mało prawdopodobne, ale niewykluczone – to i tak my byśmy z innych względów nie mogli tego prowadzić.

Wygraną Jakiego uznał więc za "mało prawdopodobną". To się nazywa wiara w swojego kandydata.

O nowych "taśmach Kaczyńskiego" szerzej pisaliśmy tutaj. Prezes PiS po raz kolejny tłumaczył, dlaczego Srebrna wycofuje się z inwestycji, przekonywał także, że ewentualna budowa zostałaby przypisana jemu i zostałby przedstawiony jako bardzo bogaty człowiek.

źródło: Gazeta Wyborcza