Ujawniono, jak Kaczyński dał się nagrać. Prezesa PiS zgubił nierozsądny nawyk
W gabinecie prezesa PiS zwykle działają "szumidła", czyli urządzenia uniemożliwiające nagrywanie rozmów, jednak Jarosław Kaczyński ma w zwyczaju wyłączać je w trakcie spotkań z członkami swojej rodziny – twierdzi "Fakt". W ten sposób praktycznie na własne życzenie został nagrany na taśmach, których zapis od początku tygodnia publikuje "Gazeta Wyborcza".
– W dobie rozwoju techniki można zrozumieć, że ktoś padł ofiarą członka rodziny, czy wspólnika i dał się nagrać – mówi w rozmowie z "Faktem" prywatny detektyw i były funkcjonariusz Agencji Wywiadu Michał Rybak.
Austriacki deweloper
Gerald Birgfellner jest powinowatym Jarosława Kaczyńskiego, mężem Karoliny Marii Wiktorii Tomaszewskiej, córki kuzyna prezesa PiS. To on nagrał Jarosława Kaczyńskiego w trakcie negocjacji dotyczących planowanej budowy wieżowca K-Tower na gruncie przy ulicy Srebrnej 16.
Austriak po wykonaniu budowy miał otrzymać wynagrodzenie w wysokości 3 proc. całej inwestycji, czyli ok. 39 mln zł. Kaczyński w rozmowie z Birgfellnerem tłumaczył jednak, że spółka nie dostanie pozwolenia na budowę wieżowców. W związku z tym, jak uważała Srebrna, nie było podstaw, by zapłacić za pracę austriackiemu inwestorowi.
Źródło: "Fakt"