Nie tylko Niesiołowski ma problem. Nowa afera rykoszetem uderza w Kosiniaka-Kamysza

Paweł Kalisz
Z politycznego punktu widzenia wmieszanie Stefana Niesiołowskiego w aferę obyczajowo-korupcyjną to nie tylko słodka zemsta na nieprzejednanym przeciwniku PiS, czy odwracanie uwagi od "taśm Kaczyńskiego". Uderzenie w Niesiołowskiego może odbić się też na zdobywającym coraz większą popularność Władysławie Kosiniaku-Kamyszu i jego PSL.
Zarzuty dla Niesiołowskiego mogą rykoszetem uderzyć w kreowanego na lidera opozycji Władysława Kosiniaka-Kamysza. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Na aferę wokół Stefana Niesiołowskiego warto spojrzeć z szerszej perspektywy... Od pewnego czasu zaczęto notorycznie wskazywać Władysława Kosiniaka-Kamysza jako idealnego kandydata na lidera naprawdę zjednoczonej opozycji.

Znawcy tematu wskazują, iż szef PSL jest zdecydowanie lepiej postrzegany przez Polaków niż przewodniczący PO Grzegorz Schetyna, czy Włodzimierz Czarzasty z SLD. Spekuluje się, że sam Donald Tusk widzi w ludowcu nowego szefa rządu.

Ktoś mógłby się zapytać, co ma piernik do wiatraka, a Niesiołowski do Kosiniaka-Kamysza. Otóż Stefan Niesiołowski – po wielu woltach, transferach politycznych i głośnych zmianach barw klubowych – znalazł swoje miejsce w federacyjnym klubie PSL-UED.


W sprawie Niesiołowskiego rykoszetem obrywają więc ludowcy. Co może skutecznie zastopować proces powolnego, ale sukcesywnego wzrastania poparcia dla tej formacji.

Jak informowaliśmy w naTemat.pl, prokuratura chce postawić Stefanowi Niesiołowskiemu zarzuty korupcyjne. CBA zatrzymało już trzech biznesmenów z Łodzi, a w trakcie śledztwa miało wyjść na jaw, że Niesiołowski w formie zapłaty za swoją "pomoc" i znajomości przyjmował usługi seksualne.

Nestor polskiej polityki zaprzecza wszystkim oskarżeniom i twierdzi, że nic takiego nie miało miejsca.