"Zapłata za przychylność". Były minister opisuje, jak doradca prezesa PiS załatwiał dotację dla fundacji o. Rydzyka

Adam Nowiński
Kazimierz Kujda to jeden z bohaterów "taśm Kaczyńskiego", który – gdy tylko PiS jest u władzy – stoi na czele Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska. W 2008 roku stracił to stanowisko za sprawą dotacji, którą przyznał Fundacji Lux Veritatis ojca Rydzyka. O kulisach tej sprawy opowiada nam Stanisław Gawłowski, były wiceminister środowiska, który zwolnił Kujdę.
Kazimierz Kujda, obecny prezes Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Fot. Przemek Wierzchowski / Agencja Gazeta
W 2007 roku został pan wiceministrem środowiska i przewodniczącym rady nadzorczej Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Jedną z pierwszych pana decyzji było sprawdzenie umów NFOŚiGW z fundacją Lux Veritatis ojca Tadeusza Rydzyka. Dlaczego ta sprawa była taka pilna?

W tym czasie dotacja dla ojca Rydzyka była opisywana jako przykład "skoku na kasę" – że złamano wszystkie procedury, które obowiązywały wewnątrz narodowego funduszu w części dotyczącej przyznania tej dotacji.

O jakie procedury chodzi?

Narodowy Fundusz udzielał Lux Veritatis dotacji na odwierty badawcze w miejscach, gdzie wcześniej przeprowadzano już to badanie. Państwowy Instytut Geologiczny, który opiniował dotację, napisał, że ten obszar jest już zbadany i posiada swoją informację geologiczną. W związku z tym stwierdzono, że nie należy finansować badań na tym terenie. Dlatego też Narodowy Fundusz nie powinien był przyznawać żadnej dotacji.


Dalej – proces przyznawania funduszy odbywał się w dwóch etapach. W pierwszym udzielono dotacji na ok. 12 milionów złotych, czyli mniej więcej tyle, ile kosztuje odwiert. Zgodnie z procedurą beneficjent powinien ogłosić publiczny przetarg, rozstrzygnąć go i dopiero na tej podstawie podpisywana jest ostateczna umowa dotycząca dotacji.

Tak się jednak nie stało. Co prawda sam przetarg został ogłoszony przez Fundację Lux Veritatis, ale unieważniono go. To nie przeszkodziło Narodowemu Funduszowi, który podpisał aneks do umowy (drugi etap – red.) i zwiększył dotację z 12 milionów złotych do łącznie prawie 27 milionów złotych. W zasadzie bez żadnego uzasadnienia.

Przyznano dodatkowe środki i nic nie napisano w dokumentach?

Pojawiło się uzasadnienie, że do odwiertu zastosowane zostaną rury fiberglassowe, które są inne technologicznie. Tyle że one są droższe o 100 zł na metrze w stosunku do tych, które tradycyjnie stosuje się przy odwiertach. Łatwo więc policzyć, że nawet jeżeli ten odwiert miałby mieć 2 km, to nie ma takiej możliwości, żeby koszt całego przedsięwzięcia wzrósł o 15 milionów złotych.

To pokazuje ewidentnie, że umowa została podpisana w sposób niezgodny z procedurami i zasadami obowiązującymi w Narodowym Funduszu. Ale to jeszcze nic, bo kolejny powód, dla którego przeprowadzona została kontrola powyższych dotacji, w moim przekonaniu, ewidentnie świadczy o przestępstwie, do którego wtedy tam doszło.

Czy może pan sprecyzować, o co dokładnie chodziło?

Prezes NFOŚiGW Kazimierz Kujda poprosił swoich urzędników z departamentu geologicznego o to, żeby dostarczyć mu umowę dotyczącą dotacji dla Lux Veritatis, łącznie ze wszystkimi załącznikami. Następnie na aneksie do tejże umowy dokonał odręcznie poprawek i parafował to razem z jednym z wiceprezesów oraz przedstawicielami Lux Veritatis.

Czyli tak naprawdę dokonał kolejnego aneksu do umowy. Formalnie, żeby taki aneks mógł powstać, powinna odbyć się cała procedura: ocena merytoryczna urzędników, zarząd powinien podjąć uchwałę w tej sprawie itd. Nic takiego się nie stało, a zmiany wprowadzone odręcznie przez prezesa Kujdę były bardzo istotne.

De facto blokowały, nawet przy jakichkolwiek zaniechaniach ze strony Lux Veritatis, możliwość rozwiązania tejże umowy. W moim przekonaniu jest to przestępstwo przeciwko dokumentom. Co ciekawe, są odpowiednie notatki urzędnicze, które poświadczają, że Kujda dostał te dokumenty, z dokładną datą i godziną.

Następnie jest notatka, że oddał je po paru godzinach i że na dokumentach odręcznie naniesiono poprawki, które wprost świadczą o tym, że została zmieniona umowa pomiędzy NFOŚiGW a Lux Veritatis.

To była ewidentnie polityczna dotacja. Kujda wiedział, że zmienił się rząd i najpewniej zostanie odsunięty ze stanowiska. Dlatego na koniec jeszcze chciał dokonać takiej "zapłaty" za przychylność ojcu Rydzykowi – tak ja to odbieram.

I to właśnie tym Kazimierz Kujda zapracował sobie na dymisję?

Na pewno definitywnie ją przypieczętował. Nie było bowiem możliwości współpracy z człowiekiem, który w taki sposób się zachowuje. Ale cała ta historia spowodowała, że to ja najbardziej na tym straciłem.

Dlaczego? Przecież dalej był pan wiceministrem.

Bo dotknąłem jednym ruchem dwóch bardzo ważnych ludzi dla Jarosława Kaczyńskiego, czyli ojca Rydzyka i Kazimierza Kujdę. Ten drugi, jak skończył pracę w NFOŚiGW, rozpoczął pracę w spółce Srebrna. To zaufany człowiek prezesa PiS. Stąd te wszystkie późniejsze zarzuty wobec mnie, CBA i sprawy, które znamy już z przekazów medialnych, a które nie są prawdziwe.

A Fundacja Lux Veritatis, pomimo unieważnionej przez NFOŚiGW umowy, ostatecznie i tak otrzymała pieniądze w drodze ugody...

Tak, dokładnie. Fundacja zaskarżyła decyzję zarządu rozwiązującą umowę, a potem przeciągała sprawę w sądzie. Jak wyznaczono termin rozprawy, to nikt z pełnomocników nie stawiał się w sądzie. A to któryś z nich wysłał informację, że jest chory, albo, że przebywa na urlopie itd.

Takie przeciąganie trwało aż osiem lat! I po tym czasie Kujda wrócił na stanowisko prezesa NFOŚiGW i jedną z pierwszych jego decyzji było podpisanie ugody z Lux Veritatis i wypłacenie jej 26 milionów złotych.

Wspomniał pan, że Kazimierz Kujda po tym, jak stracił posadę w Narodowym Funduszu, został prezesem spółki Srebrna. Ale wcześniej też już tak było, że jak rządziło Prawo i Sprawiedliwość – Kujda był w funduszu, gdy nie rządziło – Kujda pracował w spółce Srebrna. Można mówić tu o jakimś mechanizmie?

Oczywiście, że tak. W jego przypadku tak to działa, że jak PiS rządzi, to Kujda trafia do NFOŚiGW. Trzeba też pamiętać, że fundusz dysponuje ogromnymi środkami finansowymi, które są wykorzystywane w różnych celach. W opublikowanych treściach taśm (tzw. taśm Kaczyńskiego - red.) pojawia się ciekawy wątek, który dotyczy "Gazety Polskiej Codziennie". Jedna z osób mówi na nich, że gazeta ta nie ma pieniędzy, że jest bieda z nędzą i gazeta może zbankrutować.

Otóż Kujda zaradził temu i "zasponsorował" niby w konkursie portal o Puszczy Białowieskiej, którym zarządzała fundacja Tomasza Sakiewicza, czyli redaktora naczelnego "Gazety Polskiej Codziennie". Na ten cel przekazano prawie 7 milionów złotych.

Pierwotnie miały one pochodzić ze środków unijnych, ale jak Komisja Europejska zweryfikowała, że pieniądze mają zostać przyznane ze złamaniem procedur, to Kujda zrezygnował z finansowania UE. Zapłacono więc za portal ze środków własnych funduszu. To pokazuje, że Kujda jest osobą ściśle związaną z tym środowiskiem i pilnuje jego interesów.

Stanisław Gawłowski – doświadczony polityk, poseł na Sejm czterech kadencji, były sekretarz generalny Platformy Obywatelskiej. Od 2007 do 2015 roku był wiceministrem środowiska. W styczniu 2018 roku zrzekł się immunitetu poselskiego. To pokłosie wniosku CBA, które badało sprawy korupcji m.in. w sprawie tzw. afery melioracyjnej. Gawłowski do zarzutów się nie przyznawał, ale został tymczasowo aresztowany. Po wpłaceniu poręczenia majtkowego opuścił areszt.