"Wiadomości" TVP ujawniły ich dane. Stracili pracę, teraz zapowiadają zbiorowy pozew

Rafał Badowski
Dwie spośród protestujących osób, które brały udział w zajściu z Magdaleną Ogórek przez budynkiem TVP, straciły pracę. Kolejne dwie walczą o jej utrzymanie. Kolejna osoba spotkała się z hejtem i groźbami, przez co potrzebowała pomocy policji. Bohaterowie materiału "Wiadomości", w którym ujawniono ich dane, zapowiadają teraz pozew zbiorowy przeciw stacji.
Dwie z protestujących osób, które brały udział w zajściu z Magdaleną Ogórek, po ujawnieniu ich wizerunków przez "Wiadomości" straciły pracę. Fot. Screen z "Wiadomości" / TVP
Jedną z takich osób jest Iwona Wyszogrodzka, która była handlowcem w małej firmie rodzinnej. Po materiale "Wiadomości" praktycznie z dnia na dzień straciła pracę. Do szefostwa dzwonili klienci, którzy ją krytykowali, pojawiły się hejterskie komentarze.

– Właściciele teraz spodziewają się kontroli z US. Oni też padli ofiarą nagonki. Są po mojej stronie, ale nie na to się pisali. (…) To dla mnie traumatyczne przeżycie, bo długo szukałam tej pracy – powiedziała Wyszogrodzka serwisowi "Press".

Druga osoba, która straciła zatrudnienie, nie chce rozmawiać z mediami. Kolejni dwaj protestujący walczą o utrzymanie pracy. – Szef miał telefony w mojej sprawie. Zmieniono mi formę zatrudnienia, teraz mogę stracić pracę każdego dnia. Ale ja rozumiem kierownictwo – tłumaczył.


Prawie wszyscy protestujący spotykali się z hejtem i groźbami, w tym także karalnymi. – "Hieno, dorwiemy cię", miałam kilkanaście takich SMS-ów, drugie tyle telefonów, ok. 30 wiadomości na Messengerze plus niezliczone komentarze pod postami – powiedziała jedna z demonstrujących kobiet.

– Wszyscy jesteśmy teraz straszliwie poobijani. Część z nas wyjechała z miasta. Chcemy skarżyć TVP grupowo – dodała jedna z protestujących. Sprawę ma prowadzić kancelaria Dubois i Wspólnicy, podaje serwis Press.

"Wiadomości" podały dane protestujących
Po słownym ataku na Magdalenę Ogórek pod siedzibą TVP telewizyjne "Wiadomości" 4 lutego pokazały wizerunki oraz imiona i nazwiska osób biorących udział w proteście. Widzowie mogli też dowiedzieć się, gdzie pracują niektórzy protestujący.

Już po materiale "Wiadomości" dziennikarz Rzeczpospolitej Jacek Nizinkiewicz poinformował, że jedna z tych osób miała przyjść do jego programu, jednak odwołała wizytę. Powodem miała być agresja, która spotkała protestującego po emisji "Wiadomości". Jak podał Jacek Nizinkiewicz, mężczyzna dostawał groźby śmierci, pobicia i gwałtu.

źródło: Press