Kontakt operacyjny "Delegat". Autor książki lustrującej ks. Jankowskiego mówi o jego współpracy z SB

Adam Nowiński
Bogdan Borusewicz w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" stwierdził otwarcie, że ksiądz Henryk Jankowski był agentem Służby Bezpieczeństwa. Jako dowód przytacza historię, z której wynika, że to Jankowski miał donieść na niego na SB w 1984 roku. O agenturalnej przeszłości duchownego rozmawiamy z autorem książki lustrującej księdza "Kontakt operacyjny Delegat vel Libella", doktorem Grzegorzem Majchrzakiem.
Czy ksiądz Jankowski był agentem SB? Fot. Dominik Werner / Agencja Gazeta
Ksiądz Henryk Jankowski był agentem SB?

Przez SB był traktowany jako jej współpracownik. Nie był natomiast tajnym współpracownikiem, ale kontaktem operacyjnym.

Jakie są dowody na to, że był kontaktem operacyjnym?

W przypadku tajnych współpracowników Służba Bezpieczeństwa ta współpraca była zazwyczaj bardziej sformalizowana, np. najczęściej było podpisywane zobowiązanie do współpracy. Z analizy dokumentów dotyczących księdza Jankowskiego wynika, że był on traktowany przez SB jako kontakt operacyjny "Delegat" vel "Libella".

To, oprócz różnic w dokumentacji, jak odróżnić agenta od kontaktu operacyjnego?


To bardzo skomplikowana kwestia. Bo mamy tu też kwestie rozróżnienia tego, że czym innym jest tajny współpracownik pionów poza "czwórką", czyli nie zajmujących się Kościołem, a czym innym jest tajny współpracownik dotyczący Kościoła.
fot. Roman Jocher / Agencja Gazeta
Generalnie różnica między tajnym współpracownikiem a kontaktem operacyjnym dotyczy świadomości tej współpracy. Zazwyczaj tajny współpracownik był jej świadomy, a w przypadku kontaktu operacyjnego niekoniecznie, oczywiście taka osoba wiedziała i zgadzała się jednak rozmawiać z esbekami. Osoby, które odmawiały współpracy z SB, ale nie odmawiały rozmów z funkcjonariuszami, bywały traktowane jako kontakty operacyjne.

A dla SB tak naprawdę mniej istotne było nadawanie ludziom kategorii współpracy, a zdecydowanie bardziej informacje, które od nich uzyskiwali.

Co można znaleźć w dokumentach księdza Jankowskiego? Jakie informacje uzyskiwała od niego SB?

SB uzyskiwała od księdza Jankowskiego informacje na temat funkcjonowania, podkreślam, legalnej "Solidarności". Zachowane dokumenty wskazują na to, że informacje dotyczyły tylko okresu legalnej działalności "S". Nie ma żadnego śladu, który wskazywałby, że ksiądz przekazywałby informacje działalności podziemnej związku. To jest kluczowa sprawa.

Skoro z dokumentów księdza Jankowskiego i z pana książki wynika, że duchowny był kontaktem operacyjnym, to dlaczego Bogdan Borusewicz mówi w "Gazecie Wyborczej", że Jankowski był agentem SB?

Należałoby zapytać Bogdana Borusewicza: jakie posiada dowody, które świadczą o tym, że ksiądz Jankowski miałby donosić na podziemie? Jak na razie to, co mówi, to są zwykłe pomówienia. Owszem, kwestia agenturalności Jankowskiego jest bezdyskusyjna, ale tu chodzi o zakres współpracy.
Bogdan Borusewicz fot. z 2000 roku.Fot. Agnieszka Sadowska / Agencja Gazeta
We wspomnianym wywiadzie wspomina o sprawie z 1984 roku...

Znam tę sprawę. Rozmawialiśmy kiedyś na jej temat z panem Borusewiczem. To ma być jego koronny dowód, że ksiądz Jankowski doniósł na niego. Trzeba jednak pamiętać, że ksiądz Jankowski był traktowany przez SB jako kontakt operacyjny od grudnia 1980 do maja 1982 roku.

Natomiast od 1983 roku, i to wynika z analizy dokumentów, SB oceniała postawę Jankowskiego negatywnie. Był od 1982 r. księdzem, który wspiera podziemną "Solidarność" i nie ma żadnych dowodów, ani poszlak, które potwierdzałyby jego współpracę przeciwko niej.

To, o czym mówi Bogdan Borusewicz, o sprawie pani z księgarni, która była u księdza Jankowskiego w sprawie leków (dla Borusewicza – red.), a potem pojawiło się u niego SB, miało miejsce w 1984 roku. Poza tym na to, że u Borusewicza pojawiło się wtedy SB, jest kilka wytłumaczeń.

Po pierwsze, tak jak twierdzi Borusewicz, Jankowski mógł donieść na niego do SB. Po drugie, w miejscu rozmowy ks. Jankowskiego i wspomnianej kobiety mógł być założony podsłuch i stąd SB mogło dowiedzieć się o Borusewiczu.

Po trzecie, Jankowski był człowiekiem dosyć gadatliwym, więc mógł o tym po prostu komuś o tym napomknąć. I w końcu po czwarte, SB mogła obserwować tą panią właśnie ze względu na kontakty z ks. Jankowskim. Możliwości jest sporo i nie można moim zdaniem rzucać oskarżeń, szczególnie tak ciężkich. A dlaczego te oskarżenia wychodzą dopiero teraz? Pana książka lustrująca duchownego wyszła już prawie dekadę temu i przez cały ten czas środowisko "Solidarności" broniło Jankowskiego. A teraz te oskarżenia...

Tutaj nic się nie zmieniło, bo Bogdan Borusewicz nie bronił Jankowskiego. Jego oskarżenia znam od ładnych kilka lat, jeszcze sprzed momentu otwarcia ECS w Gdańsku. Dla mnie to nie jest nic nowego. Natomiast nie widzę dowodów, które potwierdzałyby jego oskarżenia.

To, że ksiądz Jankowski był broniony, też jest zrozumiałe, bo to znany mechanizm. Ludzie nie mogą uwierzyć, że znana im osoba mogła współpracować z SB.

***
Doktor Grzegorz Majchrzak – historyk, pracownik Biura Badań Historycznych Instytutu Pamięci Narodowej, autor książki "Kontakt operacyjny Delegat vel Libella" opisującej współpracę księdza Henryka Jankowskiego z SB.