"Zdumiony skalą zmanipulowanych informacji". Ksiądz Sawicz przerwał milczenie i wydał oświadczenie
Ks. Rafał Sawicz wyjechał na urlop, gdy tylko media obiegły informacje o rzekomej kopercie z 50 tys. zł za jego podpis pod zgodą na budowę wieżowca przy ulicy Srebrnej w Warszawie. Wciąż nie wiadomo, gdzie Sawicz się podziewa, ale wydał on oświadczenie, które w środę mediom przekazał jego pełnomocnik.
Nazwisko Sawicza wypłynęło przy okazji afery "taśm Kaczyńskiego". Ksiądz zasiada w radzie nadzorczej Instytutu im. Lecha Kaczyńskiego. To dla niego rzekomo miało być 50 tys. zł, jakie miał przekazać w kopercie austriacki biznesmen Gerald Birgfellner. Pieniądze miały być zapłatą za zgodę na budowę wież przy ulicy Srebrnej i zaciągnięcie kredytu na inwestycję.
Brutalne ataki medialne
"Jestem zdumiony zamieszaniem i skalą zmanipulowanych informacji wokół mojej osoby. Wiele z nich zawiera nieuprawnione sugestie i niedopowiedzenia, przedstawiające mnie w jak najgorszym świetle. Od kilku tygodni czuję się obiektem brutalnych ataków medialnych i nagabywania" – napisał w oświadczeniu Rafał Sawicz.
Gdy tylko wybuchła afera, Sawicz zniknął i żadnym dziennikarzom nie udało się z nim skontaktować. Odkryto tylko tyle, że wziął urlop w gdańskim magistracie, gdzie pracuje jako urzędnik. Kuria straciła z nim kontakt w 2016 roku, krótko po śmierci abp. Tadeusza Gocłowskiego. Rafał Sawicz jest wykonawcą testamentu hierarchy.
"Jestem osobą prywatną"
"Proszę, aby traktować mnie – jak wcześniej – jako osobę prywatną w najszerszym tego słowa rozumieniu. Chciałbym, aby moje dane osobowe w rozumieniu obowiązujących od maja 2018 roku przepisów były możliwie najbardziej chronione i respektowane" – stwierdza teraz Sawicz.
Ksiądz zapewnia, że od lipca 2016 roku nie prowadził działalności publicznej i jest przekonany że zasługuje na ochronę prywatności. Zauważa tez, że ta prywatność była w ostatnich dniach wielokroć naruszana przez dziennikarzy.
"Proszę, aby wszelkie kontakty ze mną odbywały się za pośrednictwem mojego pełnomocnika, adwokata Janusza Masiaka, Jeżeli zajdzie taka konieczność, będę oczywiście do dyspozycji odpowiednich organów państwowych" – można przeczytać w oświadczeniu.