Ukraina nie weźmie udziału w Eurowizji. Artyści ogłosili protest przeciw "upolitycznianiu konkursu"

Ola Gersz
To już pewne. Na tegorocznej Eurowizji nie zobaczymy reprezentanta Ukrainy. Oficjalną decyzję ogłoszono po kilkudniowym zamieszaniu i kontrowersjach.
Wokalistka MARUV miała reprezentować Ukrainę w Tel Awiwie Fot. Screensot z YouTube / Телеканал СТБ
W 2017 r. to Kijów był gospodarzem Konkursu Piosenki Eurowizji. Dwa lata później Ukrainy w ogole nie będzie wśród uczestników, chociaż nie takie było zamierzenie.

Kilka dni temu krajowe eliminacje wygrała 27-letnia piosenkarka Maruv z piosenką "Siren Song". Jej wygrana wzbudziła jednak kontrowersje z powodu kontraktu kobiety z rosyjską filią wytwórni Warner Music, a także jej koncertów za wschodnią granicą.

To nie spodobało się ukraińskiemu nadawcy – a kontrakt z Narodową Telekompanią Ukrainy jest warunkiem wzięcia udziału w Eurowizji. Zażądano od Maruv, aby zrezygnowała z występów w Rosji. Umowa miała być także na wyłączność, co oznacza, że artystka nie mogłaby rozmawiać z mediami bez wiedzy NTU. Za niedotrzymanie kontraktu groziłaby kara w wysokości, bagatela, 2 mln hrywien (ponad 280 tys. zł.).
Nic więc dziwnego, że Maruv zdecydowała się nie podpisywać umowy, co oznaczało, że nie może pojechać do Izraela. Zrezygnowali również zdobywcy drugiego i trzeciego miejsca – grupa Freedom-Jazz Girls Band i zespół Kazka. Ten ostatni ogłosił na Instagramie, że nie pojdzie na Eurowizję z powodu upolityczenienia wyboru reprezentanta i nie chce "siać niezgody", ale "jednoczyć".


Po kilku dniach zamieszania NTU wraz ze stacją telewizyjną STB ogłosiły więc, że Ukraina nie weźmie udziału w Eurowizji. Jako powód podała aferę związaną "z nadmiernym upolitycznieniem wyboru artysty". Taki obrót sprawy wydaje się nie przeszkadzać Ukraińcom. W sondażu na Facebooku aż 67 proc. osób stwierdziło, że nie należy wysyłać reprezentanta na siłę. Eurowizja 2019 odbędzie się w Tel Awiwie w dniach 14-18 maja. Polskę reprezentować będzie zespół Tulia.

źródło: Onet