Aleksandra Dulkiewicz #TYLKONATEMAT: Nie jestem Pawłem Adamowiczem. Na wiele rzeczy będę patrzyła inaczej

Jakub Noch
Nie tak dawno z Pawłem Adamowiczem i Wszystko dla Gdańska wygraliśmy wybory i przedstawialiśmy wówczas bardzo konkretny program. Jestem jego współautorką, więc to także mój program. Jednak nie jestem Pawłem Adamowiczem. Różni nas nie tylko płeć, ale i doświadczenia. Na wiele rzeczy zapewne będę patrzyła inaczej – mówi #TYLKONATEMAT Aleksandra Dulkiewicz.
Już w niedzielę 3 marca Aleksandra Dulkiewicz będzie walczyć o potwierdzenie mandatu dającego prawo rządzenia Gdańskiem. Fot. Bartosz Bańka / Agencja Gazeta
Jest pani pewna wygranej?

Nie, wcale nie jestem tego pewna. Dlatego staram się robić wszystko, co mogę, by przekonać gdańszczanki i gdańszczan do mojej wizji miasta. Nic nie jest jeszcze przesądzone.

Kontrkandydaci zarzucają pani ucieczkę przed debatami. Dlaczego nie było choćby jednego takiego pojedynku?

W mojej naturze naprawdę nie leży złośliwość, ale... Jadąc tramwajem, czytałam rozwieszone tam obwieszczenie o wyborach, na którym alfabetycznie wypisane były nazwiska kandydujących osób. Z tej lektury dowiedziałam się, że pierwszy kandydat zamieszkały jest w Warszawie, potem jest kandydatka z Gdańska, a ostatniego na liście znajdujemy kandydata mieszkającego w Chwaszczynie.


Gdańscy dziennikarze pytali ostatnio wszystkich kandydatów, gdzie 3 marca będą oddawali głosy, bo to zawsze ciekawa okazja dla mediów do zrobienia zdjęć. No i okazało się, że moi rywale... udziału w głosowaniu nawet nie wezmą. Nie mają do tego prawa jako osoby zameldowane poza Gdańskiem.

Przepraszam za tę złośliwość, ale są też inne, poważniejsze kwestie. Marek Skiba swoją aktywność oparł na światopoglądowej krytyce bardzo ważnych dla mnie kwestii, jakimi są Model na rzecz Równego Traktowania oraz projekt "Zdrovve Love". Pan Skiba robi to w taki sposób, że zastanawiam się, czy on te dokumenty choć raz przeczytał. Uważam, że program dla Gdańska powinien być pozytywny, a ten kandydat jedynie wszystko krytykuje. Natomiast w przypadku Grzegorza Brauna mogę tylko oddać głos mojej córce. Niedawno zobaczyła billboard tego człowieka z hasłem "Gdańsk, tu jest Polska" i stwierdziła wymownie: "o, ten pan zna się na geografii"...

To dobrze, że zapadła zgoda ponad podziałami i duże partie nie wystawiły kandydatów? Może byłoby lepiej, gdyby o Gdańsk mogło powalczyć więcej poważnych polityków?

Doceniam decyzję partii ważnych na polskiej scenie politycznej. Odbieram to jako gest zrozumienia wyjątkowo trudnej sytuacji, w jakiej znalazło się nasze miasto. Myślę, że nikt takich wyborów nie chciał. Ta kampania wyborcza nie jest czystą przyjemnością. Nie można oderwać tego od tragicznego kontekstu morderstwa prezydenta Adamowicza. Doceniam więc ruch, na który zdecydowały się partie.

Pani najpotężniejszym przeciwnikiem zdaje się być frekwencja. Gdańszczanie będą pamiętać o tych wyborach?

Tego nie wiem. Jednak chodząc po ulicach naszego miasta i mijając się z mieszkańcami, nadzwyczaj często słyszę, że oni pamiętają o tym, iż 3 marca będą przedterminowe wybory. Z pewnością jednak warto o niedzielnym głosowaniu przypominać. Dlatego wraz z moim sztabem robimy wszystko, by te profrekwencyjne nastroje wzmacniać.

Gdańsk wygląda na miasto, które wróciło do normalnego życia. Czy emocje nie opadł zbyt wcześnie?

Nie jestem pewna, czy emocje naprawdę opadły. Z gdańszczanami rozmawiam codziennie, w tych dniach naprawdę z wieloma ludźmi. Od co drugiego z nich słyszę, że nadal bardzo mocno przeżywają morderstwo prezydenta.

Emocje nie opadły. Po prostu pamięć o Pawle Adamowiczu zaczyna być przekuwana w działanie. Moim zdaniem, świetnym przykładem takiego pozytywnego działania są wybory do rad dzielnic, które odbędą się 24 marca. Po raz pierwszy w historii zdarzyło się, że tylko w 1 z 35 dzielnic Gdańska nie udało się znaleźć chętnych do kandydowania, a później dbania o sprawy swoich małych społeczności.

Osobną kwestią pozostaje żałoba. To była bardzo świadoma decyzja rodziny Pana Prezydenta, by miesiąc po tym tragicznym dniu zakończyć publiczną żałobę i przejść do pracy nad rozwojem Gdańska. Czyli do robienia tego, czego życzyłby sobie Szef.

W kilku miastach – nie tylko polskich – trwają prace nad nadaniem imienia Pawła Adamowicza ulicom, czy placom. Jakie miejsce będzie nosiło to imię w Gdańsku rządzonym przez Aleksandrę Dulkiewicz?

W środę rozmawiałam z prezydentem Szczecina Piotrem Krzystkiem, który poinformował, że Pawła Adamowicza postanowiono upamiętnić tam, nadając jego imię jednemu z placów. Co powinniśmy zrobić w Gdańsku? To temat otoczony naszą wyjątkową troską, gdyż chlelibyśmy, by było to coś wyjątkowego.

Tego typu decyzje należy jednak podejmować w dialogu publicznym i porozumieniu z rodziną Pawła Adamowicza. Na ten moment nie ma konkretnej decyzji i chyba tak jest lepiej. Niech ten najtrudniejszy czas minie. Jest mnóstwo różnych inicjatyw, ale trzeba je przemyśleć na spokojnie.

A jakie jest pani osobiste zdanie? Lepiej przemianować jedną z głównych arterii Gdańska, czy nadać imię Pawła Adamowicza zupełnie nowemu projektowi infrastrukturalnemu?

A widzi pan, ja właśnie nie jestem pewna, czy to powinna być infrastruktura! Marzy mi się takie miejsce, które oddawałoby naprawdę myśl Pana Prezydenta. Takie miejsce, w którym można będzie usiąść i oddać się refleksji. To moje marzenie.

Pani pomysł na miasto to tylko realizacja testamentu Pawła Adamowicza, czy będą także inne elementy? Czy w pani magistracie szansę na realizację mają te inicjatywy, do których on nie był przekonany?

Musimy pamiętać, że nie tak dawno z Pawłem Adamowiczem i Wszystko dla Gdańska wygraliśmy wybory i przedstawialiśmy wówczas bardzo konkretny program, który już zaczął być realizowany. Jestem jego współautorką, więc także mój program. Jednak nie jestem Pawłem Adamowiczem, a Aleksandrą Dulkiewicz. Różni nas nie tylko płeć, ale i doświadczenia. Na wiele rzeczy zapewne będę patrzyła inaczej.

Po kliknięciu w zakładkę "program", wyborca dowiaduje się z pani strony internetowej, że na pierwszym miejscu jest "szczęście gdańskich rodzin". Jak rozumie pani to pojęcie?

Moim marzeniem jest Gdańsk, w którym każdy czuje się dobrze. Do tego potrzeba nie tylko projektów infrastrukturalnych, ale także satysfakcjonujących miejsc pracy, w których można się rozwijać. A jesień życia powinna pozwalać na bycie zdrowym i aktywnym seniorem.

"Ona używa języka pokoju, a nie języka wojny. To jest dla mnie klucz do tego, by w Gdańsku było lepiej" – mówi w pani spocie wyborczym Ewa Kowalska. W naszym mieście było dotąd za dużo "języka wojny"?

W ogóle mamy za dużo języka wojny w życiu publicznym. Mam nadzieję, że jeszcze jest w nas refleksja po śmierci Pawła Adamowicza... Jak powiedziałam na Targu Węglowym w miesiąc po ataku, ta tragiczna śmierć mogła gdańszczan podzielić, wywołać agresję, ale stało się inaczej – zbliżyliśmy się do siebie i dzielimy się dobrem. Mam nadzieję, że ta zmiana będzie trwała i wylewała się daleko poza Gdańsk.

W jednym miejscu język wojny szybko do Gdańska wrócił – to okolice pomnika ks. Henryka Jankowskiego. Co zamierza pani z tym zrobić?

Jeszcze za życia prezydent Adamowicz napisał list do Krzysztofa Dośli – przewodniczącego Komitetu Społecznego Budowy Pomnika ks. Henryka Jankowskiego. Niestety, jego odpowiedź zamykała wszelki dialog. Jest mi przykro ze względu na to, co dzieje się wokół pomnika. Moim zdaniem, obie strony tego sporu postąpiły niewłaściwie.

Teraz trwa postępowanie Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego, które ma ustalić, czy ponowne ustawienie pomnika było zgodne z prawem. A co dalej? Kluby Wszystko dla Gdańska i Koalicji Obywatelskiej złożył uchwałę dotyczącą usunięcia pomnika, która prawdopodobnie trafi pod obrady rady miasta już na najbliższej sesji.

Do usunięcia pomnika na pewno powinno dojść w dialogu. Już na początku przyszłego tygodnia chciałabym spotkać się z panem Doślą i pozostałymi przedstawicielami komitetu, by wytłumaczyć im, że dla tego pomnika nie ma miejsca w gdańskiej przestrzeni publicznej. Można go jednak przenieść w przestrzeń niepubliczną, na przykład na dziedziniec parafii św. Brygidy.

Zaskoczyły panią ostatnie słowa Roberta Biedronia? Przy okazji wizyty w Gdańsku przekonywał on, że był przyjacielem Pawła Adamowicza i blisko z nim pracował.

Nie byłam cieniem Pawła Adamowicza, nie mogę więc wypowiadać się na temat wszystkich, z którymi mógł się przyjaźnić. Może ta współpraca włodarzy największych miast Pomorza mogła ich w jakiś sposób zbliżyć...

Przy okazji wizyty Biedronia nad Motławą pojawił się też pomysł przeniesienia tu Trybunału Konstytucyjnego. To dobry pomysł?

W Niemczech urzędy federalne są w różnych miastach. To nie jest więc zły pomysł, ale raczej bardzo, bardzo odległy.

A co z bratobójczą walką, która przed wyborami samorządowymi doprowadziła do pęknięcia w gdańskiej Platformie Obywatelskiej i powołania Wszystko dla Gdańska?

Jako Wszystko dla Gdańska mamy bardzo świadomie zawartą umowę z Koalicją Obywatelską, która gwarantuje dobry rozwój Gdańska. Na pewno między nami nie ma więc bratobójczej wojny. Sądzę jednak, że PO i Wszystko dla Gdańska powinny pozostawać odrębnymi bytami.