Wielki powrót Beaty Szydło. Tak PiS daje wyborcom to, czego nigdy nie da Morawiecki

Daria Różańska
"Wychodzi z politycznej hibernacji" – tak internauci podsumowują wzmożoną aktywność Beaty Szydło. Wicepremier ds. społecznych jeszcze do niedawna unikała dziennikarzy, chowała się za funkcjonariuszami SOP, gdy osoby z niepełnosprawnościami krzyczały do niej z sejmowych korytarzy. Ale wraz ze startem kampanii do Parlamentu Europejskiego w Polskę ruszyła i ona. Niektórzy mają deja vu sprzed trzech lat, kiedy to Szydło – kandydatka PiS na premiera – zabiegała o poparcie i zaufanie Polaków. Widać, że w tej roli czuje się najlepiej.
Beata Szydło podczas wizyty w Kielcach. Fot. Paweł Małecki / Agencja Gazeta
– Pamiętacie mnie jeszcze? Jestem Szydło. Beata Szydło – kokietowała publikę podczas sobotniej konwencji PiS wicepremier ds. społecznych. Wyglądała inaczej niż w ostatnich miesiącach: uśmiechnięta, starannie umalowana i uczesana. Z dumą mówiła nie tylko o 500+ (nazwała ten program "przełomem kopernikańskim"), ale i o innych programach socjalnych PiS.

Pokazała też rysunek, który dostała w 2015 roku od kilkunastoletniej dziewczynki. Ten – jak twierdzi – przyniósł jej i PiS wygraną w wyborach. Na scenę zaprosiła autorkę obrazka i dodała: – Wygrajmy te wybory dla Emilki i dla przyszłych pokoleń. Ten obrazek przyniesie nam szczęście.


Posypały się brawa, jakich wicepremier dawno nie słyszała.

W mediach i w terenie

Kilka dni po konwencji Szydło zrobiła kolejne show, o którym również szeroko rozpisywały się media. W studiu TVP jak asa z rękawa wyciągnęła płachtę "Gazety Wyborczej", mówiąc przy tym: – Nigdy nie myślałam, że będę powoływać się na ten tytuł.

"PiS hojnie rozdaje nasze pieniądze" – brzmiał nagłówek jedynki "GW" (za pomyłkę redaktorzy później przeprosili). Obok znalazła się grafika przedstawiająca kolejne planowane transfery socjalne PiS, m.in. podwyżki dla żołnierzy, nauczycieli i pielęgniarek.
Beata Szydło podczas konferencji PiS.Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
– Szydzą z tego i mówią, że to rozdawnictwo – stwierdziła Szydło. I zapewniła, że PiS chce, by z owoców wzrostu gospodarczego korzystali wszyscy Polacy. Zaś ci, którzy krytykują socjalne propozycje PiS – zdaniem byłej premier – po prostu "nie rozumieją tego, jak żyją Polacy".

Ale nie tylko w mediach ostatnio bryluje Szydło. Wicepremier ruszyła w Polskę, gdzie zachwala programy społeczne PiS. Ostatnio pojawiła się w okręgu, z którego wystartuje w eurowyborach (małopolsko-świętokrzyski).
Spotkanie z Beata Szydło w Świętokrzyskim Urzędzie Wojewódzkim w Kielcach.Fot. Paweł Małecki / Agencja Gazeta
W kieleckim urzędzie w otoczeniu dyrektorów szkół, rodziców, pracowników ośrodków pomocy społecznej i samorządowców mówiła m.in. o 500+ dla każdego dziecka.

Szybko pojechała dalej – do Strawczyna. Tu odwiedziła żłobek i przedszkole. Spotkała się też z mieszkańcami, a dziennikarzy poczęstowała pączkami. Kolejny punkt: Piekoszowo i Środowiskowy Dom Samopomocy, gdzie mówiła m.in. o trzynastkach dla emerytów. I po raz kolejny udowodniła, że "jest naszą Beatką". Nikt jej nie wypomina "nagród, które nam się po prostu należały". Jest witana owacjami na stojąco i komplementowana.

Jeden z emerytów w Kielcach zebrał się nawet na pewne wyznanie : – Odkąd pani premier mówiła w Unii Europejskiej o Polakach, o naszej dumie, dobrze się czuję jako Polak. Kiedy jestem w Niemczech u brata, nie wstydzę się już mówić po polsku.

Na trasie ostatnich podróży byłej premier znalazła się też Małopolska, gdzie Szydło zjawiła się w towarzystwie Joachima Brudzińskiego.

Kandydaci PiS do PE wręczyli przedstawicielom gmin i powiatów promesy będące gwarancją przekazania funduszy na odbudowę zniszczonej przez klęski żywiołowe infrastruktury. W sumie ma to być ponad 96 mln zł.

"Nasza zaufana Beatka"

Oficjalnie Szydło jeździ po Polsce jako wicepremier, a nie kandydatka w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Na pytanie, czy jej wizyta w woj. świętokrzyskim ma związek z wyborami do Parlamentu Europejskiego, sama zainteresowana odpowiedziała, że "listy nie są jeszcze zatwierdzone". A wojewoda świętokrzyski przekonywał, że spotkanie z wicepremier zaplanowane było już w styczniu.

Ale nawet w PiS szczerze mówią, skąd tak duża aktywność wicepremier w mediach i terenie. – Przyczyna jest oczywista, Beata Szydło jest liderką naszej listy (do PE w okręgu małopolsko-świętokrzyskim – red.), zanosi się na ogromną konfrontację, są duże oczekiwania wobec niej. Poza tym, ona zawsze była bardzo energiczna. Wbrew temu, co się mówiło – mówi nam Tadeusz Cymański.

– Przypomnienie Beaty Szydło jest z punktu widzenia PiS jak najbardziej racjonalne. "Odkurzanie polityków" ma prosty cel – zdobywania głosów. Moim zdaniem Szydło została umieszczona w dobrym okręgu – przyznaje Wiesław Gałązka, politolog z Dolnośląskiej Szkoły Wyższej.

W PiS liczą na to, że Beata Szydło powtórzy sukces z poprzednich wyborów. Jest przecież twarzą zwycięskiej kampanii z 2015 roku i dobrze kojarzy się Polakom. Wielu z nich nadal nie pogodziło się z faktem, że Mateusz Morawiecki zajął jej miejsce w rządzie. – Obecny premier poza arogancją i bezczelnością, nie posiada walorów mówcy wiecowego. Bardziej wiarygodna podczas spotkań z publiką jest Beata Szydło. Ludzie bardziej jej ufają – zauważa Gałązka.

I z tego korzysta Jarosław Kaczyński wysyłając Szydło w teren. – Premier Szydło jest bardzo dobrze odbierana. I jestem przekonany, że zrobi świetny wynik – uważa Cymański. Wtóruje mu inny poseł PiS. – Pani premier wzbudza zaufanie, bo jest człowiekiem doświadczonym. Była dobrym premierem, jest dobrym wicepremierem, osobą, która nie raz dała dowód zatroskania o sprawy społeczne – przekonuje Jacek Świat.

"Ukoronowanie działalności"
Kiedy Szydło w najlepsze przekonuje do siebie Polaków, posłowie opozycji i wyborcy wytykają, że szerokim łukiem omijała osoby z niepełnosprawnością, które protestowały w Sejmie. Nie odniosła się do zatrzymania szefa KNF. No i znów pada kluczowe pytanie: czym właściwie zajmowała się była premier w ostatnich miesiącach?

Jako wicepremier miała odpowiadać za politykę społeczną, bo "na tym tym polu ma największe sukcesy". Po kilku miesiącach od zmiany na czele rządu coraz częściej dociekano, co robi Beata Szydło. – Jest wicepremierem – odpowiedział skonsternowany Tomasz Poręba, szef sztabu wyborczego PiS, Robertowi Mazurkowi.

Kiedy pod koniec października ma miejsce kolejna kolizja kolumny rządowej Szydło, rozlegają się pytania o to, dlaczego wicepremier w środku tygodnia jedzie do domu rządową kolumną. I wówczas padają stwierdzenia, że Szydło nie ma żadnych obowiązków i już w czwartek może zaczynać weekend.

Ona sama znajduje na to wytłumaczenie. Wszystkie "medialne ataki" uznaje za inspirowane przez niesprzyjających jej polityków, również tych z własnego obozu.

Teraz zła passa Szydło jakby się skończyła. A posłowie Zjednoczonej Prawicy stają w jej obronie, kiedy pytam, gdzie była i co robiła w ostatnich miesiącach.

– Moim zdaniem premier jest też mocno stymulowana nowymi programami (społecznymi – red.). To jej świat, jej dzieło. I to ona wprowadziła 500+. W pewnym sensie to takie ukoronowanie i dowód na to, że mimo zarzutów, ona w cichości pracowała nad projektami. To z nieba nie spadło. To premier jest symbolem tych zmian – ocenia Tadeusz Cymański.
Jacek Świat
poseł PiS

Myślę, że pełniona przez panią Szydło funkcja traktowana jest z pewnym nieporozumieniem. Komitet Społeczny Rady Ministrów to ciało doradcze prezesa rady ministrów, a nie gremium, które prowadzi własną odrębną politykę. Jego zadaniem przede wszystkim jest koordynacja pracy rządu w dziedzinie ustawodawstwa społecznego, związanego ze sprawami społecznymi. W tym komitecie jest oczywiście minister finansów, rodziny, zdrowia, sportu czy edukacji. Skoordynowanie prac około dziesięciu resortów nie jest prostą sprawą. Jak wiemy, bardzo dużo działań prospołecznych nasz rząd podejmuje w ostatnich dwóch trzech latach.


"Wygnanie" do Brukseli

W mediach pojawiają się już informacje, że stanowisko wiceministra do spraw społecznych ma zostać zlikwidowane. – Niezależnie od biegu spraw, to pani Szydło będzie miała miejsce, które jest adekwatne do jej możliwości i osiągnięć czasowych. To była premier, jeden z naszych czołowych polityków. Niech się nikt nie martwi, co z nią będzie. Znajdzie miejsce, żeby pracować dla PiS i dla Polski – mówi Cymański.

Niektórzy są wręcz pewni, że miejsce na liście do PE to "wygnanie" Szydło z polskiej polityki.
– Umieszczenie jej na listach jest próbą porządkowania wewnętrznego partii, czyli pozbywania się osób, które mogą być niewygodne. To z jednej strony forma nagrody, ale i jednocześnie pozbycie się kogoś, kto nie za bardzo pasuje do układu PiS – uważa Wiesław Gałązka.

Jednak jego zdaniem Beata Szydło ma dużą szasnę, by dostać się do PE. – Ona ma jeden minus, że zawsze można jej przypominać mecz 27:1. Ale wierny elektorat PiS będzie widział w niej tego premiera, który zdobywał ich sympatię.