Opozycja krzyczy: "przesłuchać Kaczyńskiego!", a prokuratura milczy. Są na to dwa wytłumaczenia
Opublikowane niedawno zeznania Gerarda Birgfelnera w sprawie Srebrnej jeszcze bardziej wzmocniły przekonanie opozycji, że prokuratura powinna wszcząć śledztwo i przesłuchać Jarosława Kaczyńskiego. Ale jak na razie lider PiS wezwania nie dostał, a prokuratura milczy, mimo że Austriak zeznał o wątku korupcyjnym. Jak to możliwe? W grę wchodzą dwa warianty.
To one jeszcze bardziej rozgrzały nastroje członków i sympatyków opozycji, którzy od stycznia, czyli od wybuchu afery ze Srebrną, domagają się przesłuchania Jarosława Kaczyńskiego. Ale oprócz dziesiątek godzin przesłuchań Gerarda Birgfelnera, czyli tego, który złożył zawiadomienie o oszustwie, którego miał dokonać prezes PiS, wydaje się, że prokuratura nie zrobiła za wiele. A już na pewno nie widać efektów jej działania.
Nic dziwnego więc, że niektórzy Polacy są oburzeni, a jednym z popularniejszych tematów w mediach społecznościowych jest przesłuchanie Kaczyńskiego.
Wszystko sterowane
Najprostszym wytłumaczeniem postępowania prokuratury jest pogląd opozycji o upolitycznieniu wymiaru sprawiedliwości, który robi to, co partia rządząca karze. Przy takim scenariuszu Jarosław Kaczyński nie musi więc bać się jakiegokolwiek wezwania z prokuratury, bo takowe może nigdy nie przyjść.
– Jarosław Kaczyński powiedział, że śledztwa ma nie być i prokurator generalny Zbigniew Ziobro będzie robił wszystko, żeby tak było – powiedział Gazecie.pl poseł PO Krzysztof Brejza. Jego zdaniem prokuratura, zwłaszcza po publikacji zeznań Birgfelnera, powinna przesłuchać Jarosława Kaczyńskiego. Dodatkowo ma wszelkiego rodzaju narzędzia, żeby zweryfikować słowa austriackiego biznesmena.
– Po pierwsze może wyciągnąć i według mojej wiedzy, bo takie też były informacje, dysponuje wydrukiem z konta (Birgfelnera – red.), z którego wynika, że tego dnia wypłacane były te pieniądze. Po drugie należy zweryfikować, że pan Sawicz tam był, a to już przecież technika operacyjna: ściągnięcie BTS-u, logowania telefonu. To też jest proste do sprawdzenia – stwierdził poseł PO.
– PiS stworzyło państwo "z koperty" i na jego czele jest teraz prokuratura, dla której sprawa koperty staje się wielkim obciążeniem i rzeczą, którą trzeba zamieść pod dywan – dodał.
Miesiąc minął
Prawnicy Birgfelnera złożyli zawiadomienie do prokuratury jeszcze w styczniu. Prawie dwa miesiące później mamy cały czas postępowanie przygotowawcze i przesłuchanego jednego świadka – Birgfelnera. W międzyczasie posłowie PO złożyli swoje zawiadomienie do prokuratury w związku z taśmami Kaczyńskiego, a pełnomocnicy austriackiego biznesmena wysłali oficjalne zażalenie na bezczynność tego organu ścigania.
– To, że prokuratura nie wszczęła jeszcze oficjalnego śledztwa , est kuriozalne. W każdym innym przypadku, gdyby chodziło o zwykłego obywatela lub każdego z grona opozycji np. Schetynę, Tuska czy Kosiniaka-Kamysza, byłoby ono dawno wszczęte, przesłuchani byliby świadkowie i pewnie byłoby już po sprawie – mówi naTemat prof. Ćwiąkalski.
– Niewszczynanie śledztwa ma wymiar polityczny. Pokazuje, że prokuratura jest politycznie sterowana, a jej prokuratorzy nie są niezależni. Dlatego też śledczy tworzą sobie sztuczne przeszkody mówiąc np. o konieczności tłumaczenia tysięcy stron dokumentów z języka niemieckiego na polski. Ale to nie ma nic wspólnego z decyzją o wszczęciu postępowania – dodaje nasz rozmówca.
W jakiej roli?
Na razie jednak śledztwa nie ma, więc nie można powiedzieć oficjalnie, kto mógłby dostać wezwanie do prokuratury i w jakim charakterze miałby się w niej stawić. Ale czytając chociażby opublikowane zeznania Birgfelnera przypuszczać można, że gdyby śledczy postanowili podjąć się sprawy, to przesłuchane powinny zostać osoby w nich wymienione, czyli ks. Sawicz, Jarosław Kaczyński i jego sekretarka Barbara Skrzypek.
– To, kogo powinna przesłuchać prokuratura, jest odrębną sprawą. Ale trzeba wiedzieć, że przy każdym śledztwie prokuratorzy tworzą tzw. plan śledztwa i po kolei przesłuchują osoby, które go obejmują. Najpierw są to świadkowie, a osoba, która potem mogłaby zostać uznana za podejrzaną, zazwyczaj przesłuchiwana jest na końcu. Wtedy już prokuratura zna lepiej sprawę i ma więcej dowodów, które mogłyby ją obciążyć – mówi nam prof. Ćwiąkalski.
Może więc prokuratorzy mają już w głowie pewien plan i dlatego jeszcze nikt inny, w tym Jarosław Kaczyński, nie dostali wezwania na przesłuchanie. Ale czy można sobie wyobrazić, że w państwie rządzonym przez PiS prezes tej partii jest wzywany na przesłuchanie przez śledczych? No właśnie...