Brak podejrzanych w śledztwie ws. Marszu Niepodległości. Kuriozalne wyjaśnienia prokuratury
W śledztwie dotyczącym marszu środowisk narodowych w Warszawie w 2017 roku wciąż nie ma podejrzanych. Jak podaje RMF FM, śledczy ustalili jedynie tożsamość 10 osób, które swym zachowaniem podczas tego zgromadzenia mogły łamać prawo.
Tylko cztery z wytypowanych osób przyznały, że brały udział w marszu w 2017 r. i niosły zakazane transparenty. One jednak też nie usłyszały zarzutów, ponieważ – jak wyjaśniła prokuratura – w czasie przesłuchań miały przekonywać, że są m.in. przeciwnikami... totalitarnych systemów.
Jak dowiedział się reporter RMF FM, cała dziesiątka ma status świadka w śledztwie. Te osoby przesłuchano jednak z uprzedzeniem o możliwej odpowiedzialności. Łukasz Łapczyński, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Warszawie, potwierdził, że "trwają czynności procesowe mające na celu ustalenie innych osób, które mogły się dopuścić zachowań stanowiących naruszenie prawa w trakcie marszu".
Śledztwo trwa 1,5 roku
Postępowanie dotyczące publicznego propagowania faszyzmu lub nawoływania do nienawiści w czasie wspomnianego zgromadzenia ruszyło już w listopadzie 2017 r.
Śledczy otrzymali zawiadomienia wobec organizatorów i niosących niektóre transparenty. A wszystko dlatego, że na niektórych transparentach "ozdabiających" Marsz Niepodległości można było przeczytać hasła "Europa będzie biała albo nie będzie jej wcale", "Biała Europa", czy "Wszyscy różni, wszyscy biali". Obóz rządzący na ogół je bagatelizował, ale jednoznacznie skrytykował je prezydenta Andrzej Duda, który po 11 listopada grzmiał o "chorobliwym nacjonalizmie", który zaobserwował w Narodowe Święto Niepodległości.
źródło: RMF FM