Jedna za, druga przeciw ACTA2. Posłanki PO prawica nazywa "zdrajcami", u nas tłumaczą to głosowanie

Daria Różańska
Europosłowie Platformy Obywatelskiej nie zagłosowali jednomyślnie w kwestii dyrektywy o prawie autorskim na jednolitym rynku cyfrowym, którą przeciwnicy nazwali ACTA2. I już części z nich przypięto łatkę "zdrajców narodu", którzy chcą "cenzurować internet". – Myślę, że w Polsce mamy problem ze zrozumieniem, czym jest kradzież własności intelektualnej. Świetnie rozumiemy, czym jest kradzież samochodu czy portfela, natomiast kompletnie nie rozumiemy, czym jest zawłaszczanie  w celach zarobkowych cudzych zdjęć, prac naukowych, muzyki, filmów – tłumaczy europosłanka Julia Pitera, która opowiedziała się za dyrektywą.
Europosłanki PO nie były jednomyślne w sprawie głosowania nad dyrektywą o prawie autorskim na jednolitym rynku cyfrowym. Róża Thun głosowała przeciwko jej wprowadzeniu, Julia Pitera opowiedziała się za. Fot. Jakub Porzycki / Agencja Gazeta i media społecznościowe Julii Pitery
"PO oblał test wiarygodności. Co nam mówi głosowanie ws. ACTA2?"; "Zdrajcy głosowali przeciwko Polsce. Zobacz, kim są"; "To nie są polscy europosłowie" – w sieci aż roi się od takich komentarzy. Oburzenie części internautów spowodowało wtorkowe głosowanie w sprawie dyrektywy o prawie autorskim na jednolitym rynku cyfrowym, którą jej przeciwnicy nazwali ACTA2. Jej cel jest prosty: dostosować prawo autorskie do cyfrowej rzeczywistości. Ale zaraz rozległy się głosy niektórych internautów, że dyrektywa oznacza "cenzurę internetu". Największe kontrowersje wzbudził artykuł 13 tej dyrektywy.
Natalia Mileszyk
prawniczka z Centrum Cyfrowego w rozmowie z Anną Dryjańską

Artykuł 13 nakłada nowy obowiązek na platformy internetowe, takie jak Facebook, Twitter czy Instagram, których użytkownicy dzielą się treściami takimi jak teksty, zdjęcia, filmiki, muzyka... Zgodnie z nowym prawem serwisy te będą musiały proaktywnie monitorować to co zamieszczają internauci i na bieżąco sprawdzać, czy nie łamią oni prawa autorskiego.

W praktycy to znaczy, że Facebookowi, Twitterowi i innym podobnym serwisom będzie się opłacało bardzo restrykcyjnie pilnować treści zamieszczanych przez użytkowników i usuwać nawet to, co nie narusza prawa autorskiego - tak na wszelki, aby na pewno uniknąć odpowiedzialności. Ucierpią na tym internauci.
Czytaj więcej

Przed artykułem 13. ostrzegała także Platforma Obywatelska. 22 marca na profilu partii na Facebooku zamieszczono grafikę z hasłem: "ACTA2. Platforma Obywatelska nie zgadza się na artykuł 13. Nie zgadzamy się na automatyczne filtrowanie treści". Wpis opatrzono komentarzem: "Nie dla cenzurowania treści w internecie! #Acta2 nie może być przyjęte!”.


"Zdrajcy, bo głosowali za"
Za przycięciem dyrektywy w sumie zagłosowało 348 europosłów, przeciwko – 274. W tym pierwszym gronie znaleźli się przedstawicie Platformy Obywatelskiej: Kazimierz Ujazdowski, Danuta Hübner, Agnieszka Kozłowska-Rajewicz, Barbara Kudrycka, Julia Pitera, Bogdan Zdrojewski, Tadeusz Zwiefka i Marek Plura. Ten ostatni kolejnego dnia skorygował swój głos – i opowiedział się przeciwko wprowadzeniu dyrektywy.

"Mój głos w sprawie dyrektywy tzw. #ACTA2 jest na NIE! W trakcie głosowania omyłkowo użyłem opcji "za". Moja niepełnosprawność sprawiła, że nie udało mi się w porę skorygować. Procedury PE pozwalają na sprostowanie co uczyniłem. Jestem "przeciw". Przepraszam za wynikłe zamieszanie" – napisał Plura na Twitterze.

Pozostali europosłowie dość szybko przez polityków partii rządzącej i niektórych internautów zostali okrzyknięci zdrajcami. "Ci, którzy ciągle mówią o wolności, zagłosowali dzisiaj przeciwko niej. My byliśmy, jesteśmy i będziemy przeciwko cenzurze w Internecie, która teraz niestety jest bardzo prawdopodobna" – stwierdził europoseł PiS, Tomasz Poręba.

Jego partyjna koleżanka, europosłanka Jadwiga Wiśniewska dla wPolityce.pl wypowiadała się w podobnym tonie: – Głosowanie ws. #ACTA2 to kolejne dowód na to, że nie można ufać @Platforma_org . Jednego dnia są przeciw, a następnego za.

Pitera: Jedni nie mogą zarabiać na drugich
– Głosowałam zgodnie ze stanem swojej wiedzy, opartej na uważnej lekturze proponowanych przepisów. Dzięki temu nie poddałam się ostremu lobbingowi, nakierowanemu najostrzej na Polskę przez wynajęte firmy spoza naszego kraju. To zostało dość precyzyjnie opisane przez  zachodnich dziennikarzy – mówi nam Julia Pitera, europosłanka PO, która podczas wtorkowego głosowania opowiedziała się za wprowadzeniem dyrektywy.

Jej zdaniem nazywanie dyrektywy ACTA2 jest wielką manipulacją i odwołaniem do emocji sprzed kilku lat. – To nieuczciwe. Nie może być tak, że jedni zarabiają na pracy drugich. I to powinno być oczywiste dla każdego, kto ma elementarne poczucie uczciwości. Myślę natomiast, że w Polsce mamy problem ze zrozumieniem, czym jest kradzież własności intelektualnej. Świetnie rozumiemy, czym jest kradzież samochodu czy portfela, natomiast kompletnie nie rozumiemy, czym jest zawłaszczanie  w celach zarobkowych cudzych zdjęć, prac naukowych, muzyki, filmów – tłumaczy Pitera.

Eksperci powtarzają, że po wprowadzeniu artykułu 13. ucierpieć mogą sami internauci. A to dlatego, że Facebook i Twitter będą bardzo restrykcyjnie pilnować treści zamieszczanych przez użytkowników i usuwać nawet te, które nie naruszają prawa autorskiego.

– To nieprawda. Nie dotyczy to zwykłych internautów.  Natomiast nie mogę pogodzić się z tym, że nieprawdziwy argument o obronie wolności internautów ma przykryć zasadniczy cel tej regulacji, jaką jest ochrona praw autorskich – odpowiada europosłanka PO.

– Nie obawiacie się, że opowiedzenie się za tą dyrektywą politycznie Wam zaszkodzi w wyborach do Parlamentu Europejskiego? – pytam. – Wychodzę z założenia, że w życiu publicznym są ważne racje, które należy umieć wytłumaczyć. Rolą polityków jest wytłumaczenie tych racji, a nie uleganie negatywnej propagandzie. Wątpię, by to głosowanie miało wpływ na wybory do PE. 
Julia Pitera
europosłanka PO

Nie uważam, że ilość ludzi dających wsparcie tym, którzy nieuczciwie zarabiają na cudzej pracy, jest większa niż tych, którzy rozumieją problem. Politycy PiS zamiast okłamywać ludzi powinni tłumaczyć swojemu elektoratowi, że nie wolno zarabiać na dziełach z pomijaniem ich twórców. Jest jakaś granica populizmu.


Róża Thun: Potrzeba czasu

Przeciwko wprowadzeniu dyrektywy – oprócz europosłów PiS, PSL, SLD, Unii Pracy (za wyjątkiem Bogusław Liberadzki (SLD), Janusz Zemke (SLD-UP) – wstrzymali się od głosu) – zagłosowało czterech europosłów PO: Róża Thun, Adam Szejnfeld, Michał Boni i po korekcie – Marek Plura.

Pytam Różę Thun, dlaczego nie zdecydowała się poprzeć wspomnianej dyrektywy. – Moje głosowanie przeciw miało znaczyć tyle: dajcie nam więcej szczegółów. Uważam, że potrzebujemy także więcej czasu. Ważne, by legislator mógł wyjaśnić, jak w praktyce ma funkcjonować ta dyrektywa, szczególnie chodzi mi o artykuł 13. Gdyby ten przepadł, to oczywiście głosowałabym za dyrektywą, ponieważ tam jest bardzo wiele potrzebnych tematów – wyjaśnia europosłanka PO.

– Zgadzam się z tym, że wydawcy, autorzy, twórcy muszą zarabiać. Ale z drugiej strony nie mam jasności, jak ta kontrola treści przed wejściem na platformę ma wyglądać. A ja chciałabym dokładnie wiedzieć za czym głosuję – podkreśla Róża Thun.

– Nie było dyscypliny partyjnej w sprawie tego głosowania? – dopytuję. – My nie jesteśmy taką wodzowską partią, zdarza się, że się dzielimy, różnie głosujemy. To też wskazuje na to, że temat jest niezwykle ważny, że posłowie się w niego angażują, ale wciąż brakuje jasności, jak to ma działać – odpowiada europosłanka.

"Miałam nie głosować wcale. Ale w związku z tym draństwem ACTA2 zagłosuję, i to na PiS" – napisała w sieci internautka. Nie obawiacie się, że jako PO poniesiecie konsekwencje za ostateczny wynik tego głosowania? – Myślę, że w tym głosowaniu takiej kalkulacji nie było. Sądzę, że europosłowie z PO głosowali zgodnie ze swoją najlepszą wiedzą i najgłębszym przekonaniem – odpowiada Thun.