Wytropiła zagrożenia duchowe w "Harrym Potterze". Ksiądz, który spalił książki, może się przeżegnać

Bartosz Godziński
Skandaliczna akcja palenia książek w Gdańsku zszokowała i zaskoczyła wszystkich, a o niechlubnym stosie z "Harrym Potterem" na czele wie już cały świat. To jednak nie pierwsze "grillowanie" sagi o czarodzieju. – Wielu księży przekreśla książki tylko dlatego, że występuje w nich magia. Dla zasady – mówi naTemat Anna Rogala, autorka publikacji "Harry Potter i zagrożenia duchowe".
Fikcyjny czarodziej jest jednym z największych wrogów Kościoła katolickiego. Nie tylko w Polsce. Fot. kadr z filmu "Harry Potter"; Fundacja SMS z Nieba / Facebook.com
Kłamca, egoista i rzecz jasna: okultysta. Harry Potter ma na koncie tyle grzechów, że na bank pójdzie do piekła. Problem w tym, że wszelkie argumenty przeciwników potteromanii to nadinterpretacje lub ewidentne nadużycia, które bardzo łatwo obalić. Magia użyta w książkach ma tylko pobudzać wyobraźnie u młodego czytelnika, a nie uczyć go przywoływać sługi Ciemności. Jednak najważniejszy i pomijany fakt jest taki, że w całej serii mamy pełno odwołań do chrześcijańskich wartości.

Rozmawiam z Anną Rogalą absolwentką filologii polskiej na Uniwersytecie Wrocławskim. Obecnie jest doktorantką uczelni oraz autorką książki o przewrotnym tytule - "Harry Potter i zagrożenia duchowe", w której wzięła pod lupę krytykę serii Rowling i rozprawiła się z nią.


Co tak bardzo przeszkadza Kościołowi w kultowej serii J. K. Rowling? Co jest nie tak z Harrym Potterem?

Na podstawie przeprowadzonej przeze mnie kiedyś analizy argumentów przeciwników Rowling, można wyciągnąć trudny do udowodnienia wniosek, że problem tkwi... w samej popularności serii. Wielu księży przekreśla książki tylko dlatego, że występuje w nich magia. Dla zasady.

Argumenty są wyszukiwane na siłę i bardzo łatwo je obalić. Niektórzy przedstawiciele Kościoła czują jednak potrzebę, żeby coś zrobić, bo "Harry Potter" jest zbyt popularny, a jego treść przepełniona jest magią. Książka ta jednak wcale nie uczy magii i czarów - to jest tylko tło dla innych, ważniejszych wydarzeń.

Czytałem o wielu argumentach przeciwników i jednym z nim jest brak podziału na dobro i zło. Tymczasem po lekturze, czy obejrzeniu filmów, od razu wiemy, które postacie są pozytywne, a które negatywne.

Tak, pojawiają się głosy, że nie ma ani jednej krystalicznie czystej postaci - kogoś, kto mógłby stanowić odpowiednika Boga. Myślę, że intencją autorki nie było kreowanie z Harry’ego czy Dumbledore’a kogoś na miarę Boga. Wychodziła zapewne z założenia, że skoro stworzyła ona postacie ludzkie, to nie mogą być one bez wad, bo przecież nikt nie jest idealny.

Oponenci Rowling, którzy pragną udowodnić, że Harry Potter nie tylko nie może reprezentować "dobrej strony", ale wręcz może stanowić dla czytających go dzieci wzorzec złych zachowań, zarzucają mu na przykład tak absurdalne rzeczy jak to, że nie kupuje on swoim przyjaciołom prezentów na Gwiazdkę.

Argument został stworzony nie wiadomo na jakiej podstawie, ponieważ taka informacja nie pojawiła się w treści książek. Rowling napisała jedynie w pierwszym tomie, że Harry był zaskoczony, kiedy znalazł w świąteczny poranek prezenty pod choinką, ponieważ do tej pory nigdy niczego na Boże Narodzenie nie dostawał.

Brak informacji na dany temat nie może służyć jako argument pasujący do przyjętej z góry tezy i prowadzić do stawiania tak wyolbrzymionych wniosków – bo przecież nawet gdyby faktycznie okazało się, że nie pomyślał on o gwiazdkowych prezentach, nieprzyzwyczajony do ich otrzymywania, tym samym do ich kupowania, nie świadczy to od razu o jego egoistycznej naturze. Co więcej, w czwartym tomie serii pojawia się już informacja o tym, jaką radość sprawił gwiazdkowym prezentem swojemu najlepszemu przyjacielowi.
Poważniejszy argument dotyczył Voldermorta, który w jednym z końcowych tomów serii zdobył umiejętność przenikania do umysłu nastoletniego czarodzieja. Przecież ktoś, kto dopuszcza do siebie zło w tak czystej postaci, nie może reprezentować dobra.

Przeciwnicy nigdy jednak nie dodawali innych ważnych informacji, jak na przykład tego, że Harry skutecznie uczył się obrony przez próbą przejęcia kontroli nad jego umysłem, co kosztowało go wiele wysiłku.

Ostatecznie pokonał wszelkie słabości i pokonał też samego Voldemorta. Pokonał więc zło, ale jego przeciwnicy i tak wolą wyciągać na wierzch informacje kalibru "Harry-egoista nie kupuje przyjaciołom prezentów".

I w dodatku często kłamie, ale za to potem ponosi tego surowe konsekwencje.

To temat na odrębną dyskusję pt: "Czy nigdy nie można kłamać?". Harry robił to niejednokrotnie w dobrej intencji, by chronić przyjaciół. Sam ponosił konsekwencje, byle tylko ustrzec przed nimi bliskich.

Książki Rowling są traktowane przez jej przeciwników bardzo powierzchownie. Przyznam szczerze, że początkowo miałam napisać książkę bardziej ogólną - o zagrożeniach duchowych w ogóle, włączając w to także kwestię talizmanów czy Hello Kitty. Okazało się, że sam „Harry Potter” dostarczył tak wiele materiału, że w efekcie zdecydowałam się skoncentrować już tylko na nim.

Wracając do tematu kłamstwa... W trakcie analizy wypowiedzi przeciwników Harry’ego natknęłam się też na inne absurdy: na przykład jedna z jego wielkich przeciwniczek, Gabriele Kuby (autorka książki "Harry Potter: dobry czy zły?"), traktowana przez polskich oponentów jako ważny głos w dyskusji na temat potteromanii, potrafiła podeprzeć dany argument numerem strony odnoszącym się opisu rzekomo ten argument utwierdzającego.

Jednak, kiedy otwierało się książkę na podanej stronie, niczego takiego, o czym wspomina Gabriele Kuby, nie można było znaleźć. Do tego typu manipulacji faktami dochodzi wówczas, kiedy autor kłamliwych argumentów z góry zakłada, że nikt ich nie zweryfikuje.

Gabriele Kuby przyświecała zapewne intencja, że po jej książkę sięgną rodzice, których już ktoś wcześniej zaczął przed Harrym Potterem ostrzegać, a ona ich obawy będzie mogła tylko wzmocnić i, co za tym idzie, skutecznie odwrócić ich dzieci od książek Rowling.

Słyszałaś zapewne o akcji palenia książek w Gdańsku?

Tak, oczywiście. Szukając materiału do swojej książki trafiłam na informację, że już kiedyś spalono na stosie dzieła Rowling – w 2001 w Nowym Meksyku. U nas ze sporym opóźnieniem doszło do tego samego. Pytanie tylko, czy to tania prowokacja, czy ktoś naprawdę myśli, że oczyszcza w ten sposób świat. Jestem w stanie we wszystko uwierzyć, po tym co przeczytałam w trakcie pozyskiwania materiału do swojej publikacji.

Jednym z największych przeciwników serii o młodym czarodzieju na gruncie Polski jest ks. Aleksander Posacki. Włożył on bardzo dużo wysiłku, by znaleźć argumenty przeciwko serii Rowling. Napisał książkę „Harry Potter i okultyzm”, której nadał znamiona naukowości, opisał metody badawcze, zadbał nawet o "naukową recenzję" od profesor z UMK.

Chcąc za wszelką cenę udowodnić tezę o okultystycznej treści Harry’ego Pottera, posłużył się on wieloma argumentami nieidącymi w parze z logicznymi schematami rozumowania. Jeśli ktoś robi aż tyle, to chyba nie tylko dla zdobycia rozgłosu i poklasku, ale musi naprawdę w to wierzyć i wychodzić z poczucia misji. Dlatego też trudno mi ocenić, jaka intencja przyświecała ostatniej akcji w Gdańsku.

Na stosie spłonęła też parasolka z postacią Hello Kitty. Co przeszkadza Kościołowi i chrześcijanom w uroczym kotku?

W nazwie jest "Hell" - czyli po angielsku piekło. Krąży też legenda, że twórcą Hello Kitty był ojciec bardzo chorej dziewczynki, który zawarł pakt z Szatanem. Jeśli ten wyleczy mu dziecko, to on puści w świat kotka za pomocą którego będzie mógł manipulować dziećmi i wieść je na pokuszenie...

Wróćmy do Pottera. Czy książki o czarodzieju przekazują jakieś dobre wartości?

Jest ich mnóstwo. Jednak jest pewne "ale". Z tomu na tom fabuła staje się coraz mroczniejsza, zaczynają ginąć ludzie. Sama wcześnie sięgnęłam po "Harry’ego Pottera". Nie byłam jednak raczej wrażliwym dzieckiem, opisy zawarte przez Rowling nie wywoływały u mnie strachu, nie miałam po tej lekturze żadnych koszmarów.

Nie bałam się, ale podejrzewam, że niektóre opisy mogą wystraszyć niektórych z młodych czytelników. To już kwestia indywidualna - zależna od rodziców, którzy lepiej znają swoje dzieci i wiedzą, czy są już one w stanie sięgnąć po książki J. K. Rowling. A dla nastolatków są już z całą pewnością odpowiednie.

Na pewno nie jest serią, która przekazuje złe wartości. Podeszłam do tematu naukowo i byłam otwarta na to, że być może pojawią się u oponentów Rowling takie argumenty, które okażą się logiczne i trudne do odparcia. Tymczasem potrafiłam natrafić nawet na teorie dotyczące tego, że pijący krew jednorożca Voldemort oznacza zwycięstwo zła nad dobrem, ponieważ jednorożce w niektórych opracowaniach przedstawiane są jako symbol Jezusa.

Idąc dalej takim tokiem rozumowania, można stwierdzić równie dobrze, że posilający się krwią jednorożca Voldemort reprezentuje pokonanie homoseksualizmu, ponieważ zwierzę to bywa uznawane również za symbol homoseksualistów. Absurd goni absurd. Byłam w szoku, czego ludzie dopatrują się w treści tych książek, byle tylko ukazać „Harry’ego Pottera” w jak najgorszym świetle.

Ponoć "Harry Potter" jest też... rasistowski?

Ten temat nadaje na kolejną publikację. Krytycy uważają, że podział na złych mugoli i dobrych czarodziejów jest rasistowski: że autorka wszelkie dobre cechy przypisała czarodziejom, a samymi złymi obdarzyła ludzi pozbawionych czarodziejskich mocy, czego przykładem jest rodzina Harry’ego.

Nie można jednak zapominać o Hermionie Granger, której rodzice nie są czarodziejami i którzy nigdy nie byli przedstawiani w negatywnym świetle. Wśród czarodziejów zresztą panuje podział na tych, którzy brzydzą się mugolami, i na tych, którzy traktują mugoli jak równych sobie.

Tak jak w naszym świecie. Są osoby, które nie szanują innych na przykład ze względu na wiarę, ale są też osoby, które nie mają problemu z czyimś odmiennym światopoglądem. Rowling chciała po prostu odwzorować w swoich książkach tę różnorodność w podejściu do drugiego człowieka. Czy w Harrym Potterze można dopatrzeć się chrześcijańskich wartości?

Tak. Dobry przykład stanowi to, że niektórzy ze zwolenników Voldemorta w ostatecznej konfrontacji zdecydowali się stanąć przeciwko niemu. Rowling wysyła przekaz, że nawet w ostatniej chwili można żałować za swoje grzechy i się nawrócić, a to jest przecież bardzo chrześcijańskie podejście.

Dobrym przykładem takiego nawrócenia jest postać profesora Snape’a, który ostatecznie przeszedł na "jasną stronę mocy".

Tak, utrzymywane jest to w tajemnicy. Tylko pozornie współpracuje on z Voldermortem, a naprawdę przez cały czas działał przeciwko niemu. Przed śmiercią prosi o wybaczenie i otrzymuje je. Sama autorka przyznaje, że idee chrześcijańskie przyświecały tworzeniu tej serii.

I odwrócenie tej informacji o 180 stopni uznaję za największą "zbrodnię". Odkryłam to przypadkowo. Na podstawie wypowiedzi przeciwników Brytyjki byłam przekonana, że Rowling jest ateistką. Oponenci twierdzili, że nie mogła napisać dobrej książki dla dziecka wychowywanego w katolickiej rodzinie, ponieważ sama jest niewierząca, a co za tym idzie, nie mogła zawrzeć w swojej serii ważnych dla chrześcijanina wartości.

Trafiłam jednak kiedyś przypadkowo na film biograficzny poświęcony tej słynnej pisarce. Mówiła w nim, że jest osobą wierzącą – kiedyś wprawdzie, po śmierci matki, przeżywała załamanie wiary, ale pokonała to: uczęszcza do kościoła i Bóg zajmuje ważne miejsce w jej życiu.

Pytanie tylko, czy przeciwnicy w ogóle zadali sobie tyle trudu, aby znaleźć informację dotyczącą tego, co autorka mówi na temat własnej wiary, czy może po prostu odrzucili wszelkie fakty, które były im nie na rękę?