"Jak sobota to...". Też zacząłeś już nucić? Ta piosenka jest jak wiral, od którego nie ma ucieczki
Z niektórymi reklamami jest tak, że widzimy je, przetwarzamy i zapominamy. To z pewnością nie grozi ostatniej reklamie Lidla, która od jakiegoś czasu gości w naszych domach i... w głowach wielu Polaków. Co sprawia, że jest ona aż tak nie do zapomnienia? Zapytaliśmy specjalistów i samego Lidla.
Tak właśnie została przedstawiona wiralowa reklama, która tak zapada człowiekowi w pamięć, że co jakiś czas do niego powraca i mu się przypomina. I nie zależnie co robi, czy leży i patrzy w sufit, czy rozmawia ze znajomymi. Ta reklama ciągle się "włącza" i daje znać o sobie. • YouTube.com / Marcell Sipos
"Od razu zagrała mi w głowie"
I tak w przenośni działałaby w tym filmie najprawdopodobniej reklama Lidla, która namawia do odwiedzenia tej sieci w każdą sobotę i kusi promocjami. Jest ona tak chwytliwa i zapadająca w pamięć, że nawet zapisanie jej słów: "jak sobota to..." powoduje, że w głowie zaczyna nam grać ta melodia.
– Jak pan tylko powiedział jej słowa, to od razu ją usłyszałam w głowie – mówi nam Karol, student Politechniki Warszawskiej, którego zapytaliśmy o znajomość piosenki Lidla. Na YouTube zaczęły powstawać wielogodzinne wariacje piosenki Lidla. • YouTube.com / BRK
– Rzeczywiście zaraz wiadomo o co chodzi, a ja, chociaż nie lubię i nie umiem śpiewać, to i tak sobie ją podśpiewuję. Jak słyszę już samo słowo "sobota" to mi się ona przypomina i od razu słyszę jak mi zaczyna grać w głowie – dodaje Stefan, także student tej uczelni.
A Lidl ma też sposób na to, żeby piosenka się nie znudziła i kolokwialnie mówiąc "nie przejadła się" widzom, tak jak wcześniej stało się z pewną melodią reklamującą sieć marketów z elektroniką. Jej wykonawczyni – Ewelina Lisowska – jeszcze do teraz jest hejtowana za jej zaśpiewanie.
W przypadku niemieckiej firmy jest jednak inaczej, bo stosowane są różne wariacje tego utworu. Ostatnio mamy do czynienia np. z jej operową wersją. Do tego oczywiście dochodzi inna oprawa wizualna, inne przebrania aktorów i statystów. Wszystko po to, żeby było ciekawie.
Skąd się wzięła?
Okazuje się jednak, że utwór ten jest znany, szczególnie starszemu pokoleniu, które dobrze pamięta film "Przygoda na Mariensztacie" i twórczość Ireny Santor. To przeróbkę jej piosenki "Jak przygoda to tylko w Warszawie" właśnie z tego filmu słyszymy w reklamach Lidla.
– Z radością obserwujemy powodzenie, jakim cieszy się piosenka "Jak sobota to tylko do Lidla" – mówi nam Aleksandra Robaszkiewicz, menadżerka ds. komunikacji sieci sklepów Lidl w Polsce. • YouTube.com / Edyta Perkisowski
– Źródłem dużej popularności naszej reklamy jest na pewno starannie przeprowadzony research, ogromna nośność i popularność oryginalnej melodii oraz odrobina dystansu obecna w tekście tej piosenki. Żartobliwe "rampampampam" cytowane jest przez Polaków niemal równie często, co słowa "Jak sobota to..." – dodaje rzeczniczka.
A co na ten temat sądzi specjalista? Skąd bierze się fenomen tego typu utworów, które tak zapadają nam w pamięć?
– W branży nazywa się to efektem "familiarity", czyli przekładając na polski chodzi o swojskość danego utworu czy reklamy – mówi naTemat Jerzy Rosiński, psycholog reklamy.
Jego zdaniem dzięki "swojskości" danej reklamy nawet jak nie lubimy danego utworu, to po jakimś czasie słuchania i tak zaczynamy go samoistnie nucić, bo łatwo się przyswaja.
– Coś, co kojarzy się nam dobrze, a w tym przypadku utwór Ireny Santor, jest więc łatwo przywoływalne. Oczywiście jest ryzyko, że nam się taka "dobroć" przeje. Można to łatwo zademonstrować na przykładzie pączków. Zjemy jeden lub dwa i nam smakują, ale po dziesięciu zrobi nam się niedobrze – porównuje nasz rozmówca.
Czy tak samo będzie w przypadku piosenki Lidla? Nie wiadomo. Jedno jest pewne – nie straci ona szybko na aktualności, bo przecież stworzono ją, żeby zachęcać do zakupów w soboty przed niedzielą niehandlową. A zgodnie z zapowiedziami rządu ma ich być z roku na rok coraz więcej.