Odinstalowałem Messengera z telefonu. To okazało się trudniejsze niż rzucenie palenia. Przegrałem
Nie sądziłem, że rzucenie Messengera okaże się trudniejszym przeciwnikiem niż rzucanie paleia. Przekonałem się jednak, że pożegnanie z mediami społecznościowymi to cholernie trudna sprawa. Nawet wtedy, kiedy rozstajesz się z nimi na chwilę.
Zdrada
Być może znacie to z własnego doświadczenia. Wspólnie z przyjaciółmi zakładacie na Messengerze grupy, wymyślacie sobie jak najgłupsze nicki i codziennie dokładacie do tego wspólnego "garnka" kolejne porcje memów, informacji ze świata czy pomysłów na wspólne wyjścia.
Wszystko toczy się w czasie rzeczywistym, dlatego macie wrażenie, że po prostu siedzicie wspólnie jak przy jednym kompie i pokazujecie sobie śmieszne filmiki z internetu. Otwarte 24 godziny na dobę, siedem dni w tygodniu. Razem, najlepiej bez przerwy, jak w jakiejś sekcie albo Big Brotherze. I weź teraz stąd wyjdź.
Świetnie wiedzieć, że pod Twoją nieobecność przyjaciele zastanawiają się, czy wytrzymasz.•Fot. screen z Messengera
Dlatego w pierwszy poniedziałek mojego urlopu napisałem swojej dziewczynie i przyjaciołom – "Elo! Znikam stąd do odwołania (a na pewno do środy)".
Stoję tam, gdzie stoi FOMO
Wiele czytałem o syndromie FOMO – "fear of missing out", a po polsku strach przed odłączeniem od informacji oraz JOMO – jego przeciwieństwie, czyli radości z bycia poza tym całym internetowym harmidrem. W moim zawodzie trudno jednak nie być na bieżąco z wydarzeniami ze świata, dlatego traktowałem przyjmowanie ogromnych porcji niusów jako część pracy. Tak samo jak sportowiec musi poddawać swoje ciało ciężkim treningom, tak samo dziennikarz musi korzystać z sociali. Proste!
– Wielu z nas zdaje sobie sprawę z tego, że być może zbyt dużo czasu spędza przed ekranem smartfona lub przed telewizorem. To jednak jeszcze nie powód do obaw – mówi naTemat dr Jan Zając, psycholog z Uniwersytetu Warszawskiego i prezes firmy Sotrender. – Prawdziwy problem pojawia się wtedy, kiedy komuś, mimo usilnych prób, nie udaje się zaprzestać korzystania z mediów społecznościowych.
Z moim spaniem z telefonem i sprawdzaniem "co tam", chwilę po rozwarciu powiek, na luzie łapię się do najbardziej sfomowanej grupy użytkowników internetu. Pewnie dlatego społecznościowy detoks okazał się dla mnie taki trudny.
Zegarek taki ciekawy
Od dawna nie mam włączonych powiadomień. Oszalałbym przy nieprzerwanej kaskadzie dźwięków, wibracji i rozbłysków ekranu. Być może jednak właśnie z tego powodu tak często wyjmowałem telefon z kieszeni, żeby sprawdzić, co się dzieje. Wcale nie zmieniło się to po odinstalowaniu Messengera. Z tą różnicą, że bez sociali wyciągałem telefon, żeby... po prostu spojrzeć na ekran.
Ostawienie sociali takie trudne.•Fot. 123rf.com
– Widziałem, że pisałeś do mnie na Messengerze, ale ja mam detoks od sociali, dlatego ci nie odpisałem. Nie korzystam – powiedziałem do niego.
– Skoro widziałeś, że piszę to chyba jednak korzystasz.
Szach-mat.
Były plany
Bez mediów społecznościowych wytrzymałem cztery dni, które mogłoby posłużyć za antyporadnik cyfrowego detoksu. Co prawda udało mi się nie korzystać z Messengera przez cztery doby, dodatkowo nie dołączyłem ponownie do grupy z moimi znajomymi, która zdecydowanie zabierała mi najwięcej czasu.
Kiedy opowiedziałem o swoim eksperymencie kolegom z pracy, okazało się, że nie tylko ja miałem potrzebę odpoczęcia od sociali.
– Parę tygodni temu usunąłem aplikację Facebooka z telefonu. Łapałem się na tym, że po prostu non stop go podnoszę, żeby sprawdzić – opowiada Marcin. – Odruchowo jak zombie jechałem palcem od góry do dołu, tylko po to, żeby za 5 minut znów to zrobić, choć wiedziałem, że nic nowego tam nie będzie – śmieje się mój rozmówca.
Jak dla mnie facebookowy nałóg jest silniejszy od tego nikotynowego.•Fot. WonderWordz.com
Dlaczego odstawienie mediów społecznościowych jest tak cholernie trudne? – Media społecznościowe dostarczają nam tak szeroką gamę rozmaitych emocji i doświadczeń jak np. poczucie bliskości z przyjaciółmi czy dostarczanie sensacyjnych wiadomości, że wielu osobom ciężko ich sobie odmówić – mówi dr Jan Zając. – Dodatkowo stosują przemyślany sposób notyfikacji, przedstawiając każdą informację jako niesamowicie ważną – nie do przeoczenia.
Nie potrafię uwierzyć, że można tak po prostu wyrzucić ten wieloelementowy obraz, z którego, w moim przypadku, najwyraźniej przebija się potrzeba ciągłego kontaktu z najbliższymi.
Warto jednak uważać na to, by sociale nie przesłaniały nam innych aspektów życia. Bo kiedy w czasie jazdy samochodem zamiast skupić się na drodze, szukasz gifa z kotem, żeby na chwilę uśmiechnąć się pod nosem, musisz wiedzieć, że dzieje się z tobą coś niedobrego. A takie zjawisko dotyczy już blisko 10 proc. Polaków.