Co naprawdę oznacza zawieszenie strajku? Dziennikarka wskazuje dwoje przegranych
– Wielu osobom wydawało się, że najbardziej dolegliwy dla władzy jest strajk w czasie egzaminów, ale znacznie trudniej może być na początku września – mówi dziennikarka edukacyjna Justyna Suchecka, która w rozmowie z naTemat komentuje decyzję ZNP o zawieszeniu strajku.
Justyna Suchecka: Kiedy strajk się zaczynał, nie wierzyłam, że potrwa tak długo. Spodziewałam się, że nauczyciele się wycofają już po tygodniu - choćby ze względów finansowych. Zarabiają mało, a potrącenie pieniędzy za strajk to dla nich mocne uderzenie po kieszeni. Tymczasem 13 tys. placówek w całym kraju wytrzymało aż trzy tygodnie. Więc tak, spodziewałam się zawieszenia strajku nauczycieli w tych dniach. Kluczowym słowem jest tutaj "zawieszenie".
Dlaczego?
Bo nauczyciele będą mogli wznowić strajk we wrześniu, na początku nowego roku szkolnego. To bardzo niefortunna data dla rządu, bo tuż przed wyborami parlamentarnymi. Strajk nauczycieli nałożyłby się wtedy na problemy związane z likwidacją gimnazjów przez PiS, czyli zatłoczenie szkół z powodu kumulacji roczników.
Wielu osobom wydawało się, że najbardziej dolegliwy dla władzy jest strajk w czasie egzaminów, ale znacznie trudniej może być na początku września.
TVP Info wrzuciło na pasek "kapitulację Broniarza".
To nie jest ani kapitulacja, ani Broniarza. Zaczynając od końca: to jest strajk setek tysięcy nauczycieli, a nie jednej osoby. Poza tym to tylko zawieszenie strajku, więc - jeśli jesteśmy w konwencji militarnej - to nie koniec wojny, tylko bitwy.
Kto ją wygrał: rząd czy nauczyciele?
To się dopiero okaże. Na razie nie ma wygranych ani przegranych.
To może są wygrane albo przegrane jednostki?
Przegraną jest minister edukacji Anna Zalewska, która powinna teraz prowadzić swoją kampanię do Parlamentu Europejskiego, ale została schowana, by nie drażnić opinii publicznej i nauczycieli.
Źle na strajku nauczycieli wyszedł też premier Mateusz Morawiecki - z dwóch powodów. Po pierwsze dlatego, że od miesięcy ignorował prośby nauczycieli o rozmowy, przez co wybuchł strajk. Cały czas powtarzał, że ma napięty kalendarz i odsyłał ich do Anny Zalewskiej. Po drugie pokazał totalny brak szacunku do prawa, powierzając klasyfikację maturzystów przypadkowym ludziom, jeśli strajkujący nauczyciele się tego nie podejmą.
Jesteś pewna, że źle na tym wyszedł? Może w oczach rodziców maturzystów pokazał się jako mąż stanu, który znalazł rozwiązanie dla problemu?
Jeśli ktoś tak pomyśli, to znaczy że nie jest zorientowany co się dzieje w szkole jego dziecka.
Mówisz, że strajk nauczycieli we wrześniu byłby bardziej dolegliwy dla władzy. Ale czy w ogóle nauczyciele będą mieli ochotę na to, by go odwieszać, gdy tyle energii włożyli w niego teraz?
O tym przekonamy się we wrześniu. Pod wpływem rozgrzanych emocji mogą teraz padać różne nieprzemyślane deklaracje i to w każdą stronę.
Wiem, że część nauczycieli czuje się rozczarowana, a nawet zdradzona zawieszeniem strajku. Ale gdy emocje opadną, łatwiej będzie zobaczyć, że to rozsądne rozwiązanie pokazujące szacunek dla uczniów, którzy nie będą dopuszczani do matury przez przypadkowych ludzi, a także pozwalające na skuteczniejsze upomnienie się o swoje postulaty jesienią.
Jednak wrześniowy termin wznowienia strajku też niesie ze sobą niebezpieczeństwa.
Jakie?
W czasie kampanii wyborczej wiele partii będzie obiecywać nauczycielom wiele rzeczy. Padnie mnóstwo pięknych haseł o przywracaniu godności i zwiększaniu autonomii nauczyciela. Pod sloganami, na które będą licytować się politycy, mogą kryć się rzeczy niedobre dla szkoły. Chciałabym, żeby na końcu wygrali na tym uczniowie, ale nie mam takiej pewności.