Brutalna śmierć polskiego podróżnika w Meksyku. Na jaw wychodzą nowe fakty

Mateusz Marchwicki
O morderstwie Krzysztofa Chmielewskiego w Meksyku zrobiło się głośno pod koniec kwietnia 2018 r. Teraz, jego siostra chciała dowiedzieć się więcej o przyczynach tej tragedii. Razem z dziennikarzami Superwizjera TVN udała się za ocean. Na miejscu okazało się, że wiele faktów było dotąd nieznanych.
Nadal do końca nie wiadomo, jak zginął Krzysztof Chmielewski. Fot. screen z facebook.com/Kristhetraveller
Przypomnijmy, informacje o śmierci polskiego podróżnika dotarły do Polski w połowie kwietnia 2018 roku. Tamtejsza prokuratura przekonywała, że uległ on wypadkowi drogowemu koło miasta Ocosingo, a bezpośrednią przyczyną zgonu był upadek z urwiska. Dopiero po jakimś czasie wyszło na jaw, że został on zamordowany. Teraz wraz z ekipą Superwizjera TVN siostra zamordowanego odkryła kolejne fakty dotyczące śmierci brata.

Tortury
Jak się okazało, ciało Chmielewskiego było pozbawione głowy i stopy. Wiadomo także, że przed śmiercią podróżnik był torturowany, a w czaszce ma ślad po kuli. Został też pochowany (bez zgody rodziny i kontaktu z polską ambasadą) dwie godziny po odnalezieniu ciała.


Po jakimś czasie ciało Polaka zostało ekshumowane, znaleziono również szczątki jego głowy. Cały proces trwał kilka tygodni, za co siostra zamordowanego obwinia polską prokuraturę. Więcej informacji przekazał jej brat zamordowanego Niemca, który przez jakiś czas podróżował z Polakiem. Mężczyzna twierdzi, że jego brat i Krzysztof padli ofiarą gangów narkotykowych.

Tereny przez które jechał Polak są kontrolowane przez kartel Jalisco. 37-latek miał być zamordowany w miejscowości Abasolo, a jego ciało przetransportowane i porzucone w wąwozie. Wyrwano mu też serce, co może świadczyć o tym, że padł ofiarą "inicjacji" – brutalnego mordu, który musi popełnić każdy członek kartelu w celu udowodnienia swojej wartości dla przestępców. Brat Niemca zdradził, że władze powiedziały mu o czterech podejrzanych. Trzech miało zostać zabitych, a najmłodszy miał zostać powołany na świadka. Nie tylko śledztwo meksykańskiej prokuratury było utrudniane. W pewnym momencie także ekipa programu została otoczona policjantami. Dziennikarze byli eskortowani. Nie mogli też nic nagrywać.

Odpowiedzialność
Konsul i meksykańscy prokuratorzy przerzucali się odpowiedzialnością za opieszałość. Jak twierdzi siostra podróżnika, przez to, że konsul nie przekazał informacji o profilu badań DNA, rodzina straciła sześć miesięcy. Mimo brutalności i ewidentnych dowodów śledztwo prowadzono w kierunku nieumyślnego spowodowania śmierci. Oficjalną przyczyną śmierci miało być uderzenie tępym narzędziem w głowę.

Ostatecznie udało się sprowadzić szczątki 37-latka do Polski, jednak prawdopodobnie nigdy nie dowiemy się, co było prawdziwą przyczyną śmierci Polaka.

źródło: superwizjer.tvn.pl