"Podniosłem rękę na przestępców, którzy przebrali się w sutanny". Sekielski o pracy nad filmem o pedofilii w Kościele
Historie 9 księży-pedofilów. I dramaty ich ofiar. Tych, które widzimy na filmie i tych, o których się dowiadujemy. Jeden z duchownych nagrany ukrytą kamerą przyznaje, że nie tylko 7-letnie Ania i Monika były przez niego wykorzystywane seksualnie, że dziewczynek było więcej. W sobotę 11 maja o godz. 14.30 premiera filmu Tomasza Sekielskiego "Tylko nie mów nikomu". Z autorem dokumentu rozmawialiśmy tuż po pokazie prasowym.
Nie, podniosłem rękę na przestępców, którzy przebrali się w sutanny.
Ale i tak wiele osób odbierze to jako atak na Kościół. A "kto podnosi rękę na Kościół, ten podnosi rękę na Polskę".
Osobom, które już z góry chciałyby mi taki zarzut postawić tudzież stwierdzą tak po obejrzeniu filmu, mogę powiedzieć jedno - mnie takie stanowisko bardzo dziwi. Ono by oznaczało, że w interesie Kościoła jest to, aby pedofile nadal byli w jego szeregach, żeby ta sprawa nie została rozliczona i żeby Kościół się nie oczyścił.
Tymczasem ja uważam, że to w interesie Kościoła jest, aby wypowiedzieć zdecydowaną, bezwzględną walkę przestępcom seksualnym wśród księży. Co więcej, ta walka nie może się skończyć tylko na tym, że jeden czy drugi ksiądz zostaną wydaleni ze stanu kapłańskiego. To powinno też polegać na tym, że odpowiedzialność poniosą też biskupi, którzy albo udawali, że nie widzą, albo wprost ukrywali przestępców w sutannach. Wtedy dopiero będę mógł powiedzieć, że Kościół w Polsce podchodzi poważnie do tematu.
Konferencja przedstawicieli Episkopatu na temat danych statystycznych dotyczących księży-pedofilów i ich ofiar.•Fot. Adam Stępień / Agencja Gazeta
My zazwyczaj na zjawisko pedofilii w Kościele patrzymy, że jest jakiś ksiądz, który coś tam zrobił, i jego ofiara...
W takiej właśnie kolejności.
Niestety, tak. Częściej skupiamy się właśnie na postaci oprawcy. Ta dyskusja o pedofilii w Kościele też wymaga przewartościowania - należałoby patrzeć z większą troską i empatią na ofiarę, a nie skupiać się na sprawcy.
Niemal zupełnie jednak zapominamy o tym, że ów sprawca jest członkiem zhierarchizowanej organizacji: jest proboszcz, nad nim dziekan, później biskup. Kościół jest taką instytucją, w której każdy wie wszystko o tym, który jest pod nim w hierarchii.
Z Twojego filmu wynika, że ci "nad" zazwyczaj o wszystkim wiedzieli. Tak było choćby w sprawie odsiadującego wyrok 7 lat więzienia księdza Pawła Kani, który - gdy pojawiły się wobec niego pierwsze zarzuty - za zgodą przełożonych zmienił diecezję z wrocławskiej na bydgoską. Gdyby nie to, nie byłoby kolejnych ofiar.
Dlatego, jeśli Kościół nie zacznie rozmawiać o odpowiedzialności konkretnych hierarchów, w tym przypadku z Wrocławia i Bydgoszczy, to wciąż będziemy się poruszać w sferze jedynie pustych deklaracji i prób odwracania uwagi od problemu.
Powstał 17-stronicowy raport Episkopatu o pedofilii... To ma być raport? To jest jakiś śmiech w ogóle - sama statystyka oparta na ankiecie przesłanej do biskupów. Dlaczego mamy wierzyć biskupom, jeśli o niektórych z nich wiemy, że w przeszłości ukrywali księży-pedofilów. I dopiero, jak sprawa się rypła, wszystko wyszło na światło dzienne, to ten ksiądz ponosił jakieś konsekwencje.
Jakie widzisz rozwiązanie?
Trzeba przejrzeć archiwa, teczki wszystkich księży. Powinna to zrobić jakaś komisja niezależna od Kościoła. Czy jest taka możliwość? Myślę, że nie, bo politycy generalnie obawiają się ruszać tego tematu.
Ja na takie podejście do debaty się nie godzę i dlatego zdecydowałem się zrealizować ten dokument. I od razu chcę mocno podkreślić: ten film nie jest antyreligijny! Nie chcę, żeby ktoś powiedział: "Sekielski uderza w wiarę, w religię". Widziałeś ten film - to nie jest film o wierze i religii...
Jest - uzasadnianie wiarą, religią przestępczych czynów.
No, tak - ale to przez biskupów. To hierarchowie na konferencji wykorzystywali wiarę i religię, by wytłumaczyć przestępcze czyny podległych im księży. To oni wyjaśniali fakt, że duchowni krzywdzą dzieci tym, że jest grzech pierworodny i w każdym jest zło.
W Twoim filmie przedstawione są historie czynów dziewięciu księży. Znanych i nieznanych. Z diecezji rozrzuconych po całym kraju. Czy po realizacji tego dokumentu jesteś w stanie ocenić, jaka jest skala zjawiska pedofilii w Kościele w Polsce?
Do nas w trakcie pracy nad filmem zgłosiło się ponad sto osób, które twierdziły, że są ofiarami księży. Nie wszystkie zgłoszenia byliśmy w stanie zweryfikować. Spośród tych, które sprawdzaliśmy, żadne nie okazało się kłamstwem. Teraz, kiedy zaczęło być głośno o premierze filmu, zgłaszają się kolejne osoby. Przypuszczam, że po filmie będzie kolejna fala zgłoszeń.
Na tej podstawie mam prawo sądzić, że skala zjawiska jest dużo większa, niż to wynikałoby z quasi-raportu Episkopatu (wg niego od 1 stycznia 1990 roku do 30 czerwca 2018 ofiarami 382 osób duchownych padło 625 dzieci, spośród których 58,4 proc. to chłopcy - przyp. red.). Trzeba przy tym pamiętać, że jeden sprawca ma na sumieniu zazwyczaj więcej niż jedną ofiarę.
Ks. Jan A. mieszkający w Domu Księży Emerytów w Kielcach na nagraniu przyznaje, że nie tylko Anna jako dziecko była jego ofiarą.•Fot. screen ze strony YouTube.com / Sekielski
Dla mnie wstrząsające było, gdy ksiądz Jan z pierwszej historii przedstawionej w filmie "Tylko nie mów nikomu", który skrzywdził 7-letnią dziewczynkę, mówi, że tych dzieci było więcej. No, ale tylko dziewczynki, bo chłopcy mu się nigdy nie podobali - tłumaczy.
Właściwie w każdej sprawie przedstawionej w filmie jest podobnie, że ofiara nie jest jedna, lecz więcej. I każda z nich nie była wykorzystywana raz, ale wielokrotnie. Więc - ja nie wiem, jaka może być skala zjawiska, ale to daje pewne wyobrażenie.
Trudno było namówić ofiary księży na konfrontację ze swoimi oprawcami?
To są osoby w moim wieku, trochę młodsze. Dzięki temu, że kojarzą mnie z roboty dziennikarskiej w telewizji, nie byłem dla nich obcą osobą. Pewnie to pomogło w tym, aby mi zaufały.
Kluczowe jednak było to, że oni znaleźli się w takim momencie swojego życia, w którym poczuli potrzebę zostawienia tego za sobą. Żeby powiedzieć głośno, co przeszły, i zrzucić to z siebie. Po wywiadach ze mną mówili, że czują się lepiej, jakby spadł z nich ciężar, który dotąd dźwigali. To, co dusili w sobie, ich niszczyło.
Jednocześnie jestem pełen szacunku dla ich odwagi, ponieważ oni zdają sobie sprawę z tego, że mogą narazić się na nieprzyjemności. Nikt nie wie, jak zachowa się społeczność lokalna, w której żyją. Każdy z nich powtarzał mi też, że podejmują to ryzyko po to, aby dodać odwagi innym, którzy żyją z podobnym problemem sami ze sobą i boją się otworzyć i szukać pomocy.
W filmie pada parę gorzkich słów ze strony dwóch ofiar pod adresem dziennikarzy - że przed domem kard. Dziwisza powinno non stop czekać 20 kamer, zanim rzetelnie nie odpowie na wiele ważnych pytań.
Uważam, że żal tych dwóch ofiar jest absolutnie na miejscu. Nie widziałem, żeby którykolwiek z dziennikarzy próbował zadać księdzu kardynałowi jakieś trudne pytanie. Skończyło się na jakimś oświadczeniu, które nic nie wyjaśnia.
Oczekiwałbym, że po premierze tego filmu duże redakcje, które na to stać, zaczną wykonywać swoją robotę. Że ustawią tam kamery i będą czekać tak długo, aż ksiądz kardynał odpowie na pytania dotyczące jego roli w Watykanie, wokół tego, co robił, a czego nie robił Jan Paweł II jeśli chodzi o problem wykorzystywania seksualnego przez księży.
Ks. Franciszek Cybula nagrany podczas konfrontacji ze swoją ofiarą. "Była chwilka pieszczenia i... wracaliśmy do swoich spraw" – mówił o swoich relacjach z nastoletnim chłopcem.•Fot. screen ze strony YouTube.com / Sekielski
Ci dwaj bohaterowie filmu mówią akurat o kard. Dziwiszu, ale tu nie chodzi wyłącznie o niego. Kamery powinny też stanąć przed kurią w Bydgoszczy, przed pałacem przy Miodowej w Warszawie, gdzie urzęduje kard. Nycz, przed siedzibą arcybiskupa Głódzia w Gdańsku, który wiedział o dowodach ws. ks. Franciszka Cybuli, a mimo to po jego śmierci odprawia mu z wielką pompą mszę pogrzebową. Tam też powinni się pojawić dziennikarze, by zapytać gdańskiego metropolitę, czy nie jest mu wstyd tak udawać, że nic się nie stało.
Wiadomo, że Tobie biskupi nie odpowiedzą - wszyscy, do których się zwróciłeś o rozmowę, albo Ci odmówili, albo zignorowali. Episkopat zaś wyjaśnił, że niczego nie skomentuje, zarzucając Ci brak bezstronności.
Bardzo spodobało mi się sformułowanie, iż "dotarły do nich informacje, że brak mi bezstronności". To oczywiście jest jakiś absurd.
Wierzysz, że Twój film coś zmieni w dyskusji o problemie pedofilii w Kościele?
Liczę, że w końcu zacznie się stawiać twarde pytania hierarchom także o ich odpowiedzialność. Co chwilę słyszymy historie o tym, że już tyle lat temu Episkopat wdrożył procedury, że jest monitoring księży, itd. Tyle że to się ma nijak do rzeczywistości, co widać w pokazanej w filmie historii księdza, który odsiedział wyrok molestowanie 7-letnich dziewczynek, wyszedł z więzienia i nadal jeździ z rekolekcjami do dzieci.
Mimo sądowego zakazu.
Ale nawet i bez tego zakazu - on nie powinien mieć kontaktu z dziećmi i w ogóle nie powinien być już księdzem. I gdzie jest odpowiedzialność jego przełożonych, w tym kard. Nycza?
Wspomniałeś, że wciąż docierają do Ciebie listy od ofiar księży. Zamierzasz coś z tym zrobić?
Zastanawiam się nad tym. Temat na pewno nie jest wyczerpany. Co więcej, mam historie, które nie znalazły się w filmie, dlatego, że pewne wydarzenia trwają i przynoszą wstrząsające rezultaty. A do tego jeszcze po premierze filmu napłyną kolejne zgłoszenia.
Z jednej strony - wiem, że powinienem trochę odpocząć od tematu. Uwierz mi, ja też bardzo przeżyłem wszystkie rozmowy z ofiarami. Z drugiej strony - czuję jednak, że będę musiał do sprawy wrócić i to dość szybko. Prawdopodobnie będę więc realizować kolejny dokument o pedofilii w Kościele równolegle z filmem o aferze SKOK.
Premiera filmu dokumentalnego "Tylko nie mów nikomu" na YouTube.com / Sekielski w sobotę 11 maja o godz. 14.30.