"Gdyby nie tekst, byłby hit". Za kilka tysięcy złotych zrobi hit disco polo na kampanię wyborczą (i nie tylko!)

Kamil Rakosza
W kampanii wyborczej do Europarlamentu kandydaci chwytają się najróżniejszych sposobów, by dotrzeć do wyborców. Jednym z nich jest, jaskrawa jak słoneczko Polsatu, muzyka disco-polo. Rozmawialiśmy z Hubertem Zawadą z zespołu Hubson Band – autorem hitu Marcina Walaska. Hubert powiedział nam, ile trzeba zapłacić, by nagrać przedwyborczy pean na własną cześć.
Rozmawialiśmy z autorem wyborczego hitu Marcina Walaska z Wiosny. Fot. Screen / Facebook / Marcin Walasek
Ile można zarobić na nagrywaniu piosenki do spotu wyborczego?

Ten utwór zrobiłem akurat po koleżeńsku. Ogólnie ceny takich piosenek wahają się do tysiąca do pięciu tysięcy złotych. Właśnie tyle kosztuje produkcja utworu muzycznego w stylu disco-polo. Nie jest istotne, czy to piosenka dla Marcina Walaska, dla pana czy nawet dla papieża.

Serio? Abolutnie każdy może zamówić u ciebie disco-polowy hit?

Oczywiście, że tak. A od czego zależą te widełki?

Po pierwsze od tego, jak bardzo skomplikowany ma być aranż. Następnie wchodzi to, czy będziemy mieli komuś pomagać w nagrywaniu wokali. Czy będzie to solowy wokalista, potrafiący bez trudu poradzić sobie z piosenką, czy kompletny laik, który totalnie nie wie, co ma robić przed mikrofonem. A w tym nurcie to jednak się zdarza.


Czyli pojawia się kozak, który po prostu nie wyjdzie ze studia bez nagranego kawałka?

No tak. Przychodzą pewni siebie z pomysłem nagrania piosenki, a kiedy stają przed mikrofonem to "ani me, ani be". Wtedy trzeba pomóc takim osobom. W takich przypadkach dogrywam swój wokal wspierający albo angażujemy innego muzyka, który to zrobi. Proces miksu takiego utworu czasem trwa nawet dwa tygodnie, coś jak z Mandaryną (śmiech).

Stąd te widełki – ludzie, którzy mają mniejsze wymagania lub więcej potrafią, płacą mniej. W przeciwnym wypadku mamy sytuację odwrotną. A jak to wyglądało w przypadku piosenki – spotu wyborczego Marcina Walaska? Brałeś udział we wszystkich etapach realizacji nagrania – od wymyślenia aranżu po produkcję teledysku?

Nie pracowałem przy klipie. Zrobiłem aranżację, a Marcin pomagał mi przy pisaniu tekstu. Wokal, który słychać w kawałku, jest mój. W utworze nie śpiewa nikt poza mną. To był bardzo spontaniczny pomysł. Osobiście uważam, że, jak na muzykę disco-polo, udało mi się zrobić kawał fajnego utworu. Tekst oczywiście nawiązuje do kandydata partii Wiosna, jednak ja odcinam się od jakichkolwiek sympatii politycznych.

Wiele osób dzwoniło do mnie po publikacji kawałka i chwaliło piosenkę za muzykę. "Gdyby nie tekst, byłby hit" – pisali do mnie znajomi.

Twoim zdaniem, muzyka disco-polo jest dobrym sposobem na dotarcie do wyborców?

Do pewnej grupy społecznej na pewno. W tym przypadku chodziło jednak również o to, by nie odbierać tego nagrania tak totalnie na poważnie. Każdy próbuje zaistnieć w jakiś sposób. Jedni czymś śmiesznym, inni czymś poważnym. Ktoś trzeci będzie próbował wywołać wielkie kontrowersje – metody są różne.

Uważam, że pomysł Marcina Walaska z piosenką był dość odważny. Sam nie widziałem do tej pory kandydata, który zrobiłby numer disco-polo na potrzeby kampanii politycznej.
No akurat w tej kampanii znalazłoby się kilku, przede wszystkim w PiS. To chociażby Marcin Duszek z piosenką "Euroduszek" i Karol Karski z "Karski Song 2", również utrzymanym w nurcie disco-polo.

A to nie wiedziałem (śmiech). Być może to wynika z tego, że w dzisiejszych czasach disco-polo ma się całkiem dobrze. Osobiście nie interesuję się polityką i nie obchodzi mnie kto, komu, jak i dlaczego. Szczerze mówiąc to, jeśli nie zadzwoniliby do mnie znajomi i członkowie mojej rodziny, nie wiedziałbym nawet, że moja piosenka dla Marcina zyskała taki rozmach.

Czyli nagranie piosenki dla Marcina Walaska z Wiosny to jednocześnie odbicie Pańskich sympatii politycznych?

Akurat moje poglądy polityczne są całkowicie odmienne. Wypuszczenie takiego numeru do sieci to jednak zawsze jakaś reklama. W końcu udało nam się zrobić jakieś zamieszanie tym utworem. Nieważne co, byleby mówili.

Dokładnie. W każdym razie dla mnie najważniejsza jest muzyka. To mój zawód, który po prostu kocham. Jeżeli ktoś spytałby mnie, czy mogę zrobić piosenkę o nim – nie ma sprawy. Chętnie ją napiszę. Tak było właśnie z Marcinem Walaskiem. Zgodziłem się bez względu na jego powiązania polityczne. Jak dla mnie równie dobrze mógłby być za PiS-em, Platformą, PSL-em, itd.

Nie utożsamiam się z Wiosną, którą reprezentuje bohater mojego kawałka. Podchodzę do nagrania w inny sposób – zrobiłem po prostu to, co lubię. I nie zwracam uwagi na to, że w komentarzach nazywają mój utwór "wiochą". Tak to jest – każdy psioczy na disco-polo, a potem sam drepcze nóżką.