W normalnym państwie po tym, co wyprawiał PiS, byłoby trzęsienie ziemi. A u nas mamy "tumiwisizm"

Jacek Liberski
bloger i autor powieści; polityk hobbysta
Od godziny 21:00 w niedzielę powtarzałem: poczekajmy na wyniki ostateczne. Trzeba powiedzieć wprost, że zbyt mocno zostały rozbudzone nadzieje – zwłaszcza sondażem Instytutu Badań Spraw Publicznych, który dawał Koalicji miażdżącą wygraną nad PiS. Większość sondażowni wskazywała wyniki odwrotne, z najbardziej zabawnym badaniem CBOS, który dawał KE 28 proc..
Jarosław Kaczyński może świętować. PiS pewnie wygrał wybory do PE.
Wynik KE nie jest zły, jeśli spojrzy się na tak zwany całokształt, a jest nim: zmasowana, kłamliwa i potężna machina propagandowa wspierana miliardami z budżetu państwa, olbrzymie pieniądze, jakie PiS może przeznaczać na kampanię, ukierunkowany punktowo socjal oraz mobilizacja elektoratu, skutecznie pobudzona sumą wszystkich możliwych strachów.

O takim całokształcie pozostali uczestnicy wyścigu mogą sobie tylko pomarzyć. Bagatelizowanie tych faktów lub udawanie, że są one nieistotne oznacza, że każdy, kto się tymi argumentami posługuje, nie wie o czym mówi i na czym polega robota zwana polityką.


Rekordowa frekwencja jest również ważnym ogniwem w tym łańcuszku. Jej wzrost o blisko dwa razy tak naprawdę oznacza wzrost po stronie PiS. Po raz kolejny okazało się, że Kaczyński potrafił zmobilizować swój elektorat, zaś z elektoratem liberalnym stało się to, co się dzieje zwykle, a co zamknąć można jednym słowem: tumiwisizm.

Wszystkie ważne sprawy, które wypłynęły przed wyborami, a które w każdym normalnym państwie doprowadziłyby do politycznego trzęsienia ziemi, u nas zmobilizowały jedynie elektorat PiS-u. Myślę, że można śmiało zaryzykować tezę, iż wystąpienie Leszka Jażdżewskiego oraz dokument braci Sekielskich (milowe kroki w ważnych sprawach) de facto zadziałały odwrotnie od oczekiwań.

Obie te kwestie, trzeba przyznać po mistrzowsku rozegrane przez obóz władzy i sam Kościół (niedzielny list pasterski o pedofilii), spowodowały niebywałą mobilizację elektoratu konserwatywnego w obronie matki-wiary, co jest równoznaczne z głosowaniem na PiS.

Zdecydowana większość tych wyborców nie głosowała za Europą (w większości w ogóle nie rozumieją czym jest ta obca Unia), a za tradycyjną, katolicką Polską.

Dobra informacja jest taka, że to sufit mobilizacji oraz sufit obietnic po tej stronie. Po stronie obozu demokratycznego jest jeszcze wolna przestrzeń. Rzecz w tym, aby tę przestrzeń zapełnić i to jest zadanie na najbliższe miesiące. Co trzeba zrobić?

Zmienić narrację. Mniej antypisu, więcej programu. Obserwując uważnie tę kampanię wyborczą, dostrzec można było minimalny nacisk na propozycje programowe. Ponad rok temu napisałem obszerną analizę o V RP. Uważam, że czas najwyższy do tego hasła wrócić.

Konieczne jest pokazanie wizji Polski po PiS i bez PiS. Wyborcy muszą uwierzyć, że może istnieć Polska bez Prawa i Sprawiedliwości. Dziś w to nie wierzą. Uznać, że Polacy chcą i akceptują system dwupartyjny. Te wybory pokazały to z całą mocą.

Tu jest jednak niezbędna głęboka zmiana myślenia nie tylko w Wiośnie, ale także w PSL. Mimo że na 100 członków zarządu tej partii 94 opowiada się za integracją, to jednak doły żyją w malignie, że na wsi PSL coś jeszcze dzisiaj znaczy solo. Nic nie znaczy. Z Wiosną problem będzie większy, bo tam kult jednostki i wiara w wyimaginowaną wielkość jest równa tej, którą widać w PiS.

Uznać, że lewica w Polsce jest w absolutnym odwrocie i że oczekiwanie na wielki wstrząs światopoglądowy jest raczej oczekiwaniem liderów lewicy niż faktycznym zapotrzebowaniem społecznym. Nie mówię, żeby odejść od słusznych postulatów dążenia do świeckości państwa czy zmian społecznych, ale widać wyraźnie, że Polacy chcą w tych kwestiach bardziej ewolucji, a nie rewolucji.

Odłożyć na bok wszelkie waśnie i wojenki wewnątrz obozu demokratycznego. Uznać trzeba i zrozumieć, że przeciwnik jest gdzie indziej, a szukanie wyborców poprzez ataki na przyszłych koalicjantów jest działaniem przeciwskutecznym, co wyraźnie pokazują wyniki tych wyborów (Wiosna startowała w lutym z wynikiem 14-15 proc., kończy z wynikiem ok. 6, mniejszym niż Nowoczesna w 2015).

Poważnego znaczenia nabiera kwestia budowy listy wokół prezydentów miast w wyborach do Senatu. Pamiętajmy, że zdobycie większości w tej izbie może mieć szczególne znaczenie na wypadek przegranej w Sejmie.

I na koniec cztery dobre informacje:

Prawdopodobne wyniki dotyczące całego Parlamentu Europejskiego pokazują, że co prawda tracą EPL oraz Socjaliści i Demokraci, ale zyskują Liberałowie oraz Zieloni (to ważna podpowiedź dla obozu demokratycznego w Polsce).

Wszystkie ugrupowania proeuropejskie znacznie wygrywają z ugrupowaniami eurosceptycznymi lub wręcz antyunijnymi. Kukiz’15 osiąga sporo pod progiem wyborczym, co jest totalną porażką tego ugrupowania i kolejnym dowodem na to, że nowe twory polityczne nie mają w Polsce większych szans. (Patrz: Wiosna).

Konfederacja nie przekroczyła progu wyborczego, z czego należy cieszyć się szczególnie. Mobilizacja jest niezbędna. Wyciągnięcie wniosków także. Przed Polską ważne daty w czerwcu i we wrześniu. Chaos w szkołach może wiele zmienić.