Miał nagrać prezesa i mówić, że jest blisko z jego partią. Co łączy Falentę z PiS? O tym trzeba wiedzieć

Katarzyna Zuchowicz
W 2013 r. miał zgłosić się do PiS. Miał twierdzić że jest blisko z tą partią i że może łatwo zorganizować spotkanie w Jarosławem Kaczyńskim. Tak zeznał jeden z kelnerów, takie były ustalenia mediów. Również takie, że w PiS mieli wiedzieć o podsłuchach pół roku przed wybuchem afery taśmowej. Jakie powiązania łączyły Falentę z partią Kaczyńskiego? O tych rzeczach warto przy tej sprawie pamiętać.
Jakie powiązania mógł mieć Marek Falenta z PiS? Fot. Adam Stępień / Agencja Gazeta
Przypomnijmy, nagrań, które przyczyniły się do wybuchu afery taśmowej, dokonywano od lipca 2013 roku do czerwca 2014 roku w kilku warszawskich restauracjach. Pierwsze fragmenty tygodnik "Wprost” ujawnił 14 czerwca 2014 roku.

To ważne – żeby nie pogubić się w chronologicznych ustaleniach mediów, które od dawna próbowały dociec, jakie mogły być powiązania Marka Falenty z PiS. I politycy PiS, i on sam zaprzeczali. Ale pismo Falenty do prezydenta z prośbą o ułaskawienie rzuca nowe światło na aferę, która doprowadziła do upadku rząd PO.

Oto kilka ustaleń mediów, dotyczących tych związków, o których warto wiedzieć.


"Jak PiS przejmie władzę..."
"Falenta powiedział mi, że jest blisko z PiS-em i że może zorganizować z prezesem Kaczyńskim spotkanie, i że te nagrania mogą pomóc PiS-owi. (…) mówił, że dzięki tym informacjom można doprowadzić do zmiany rządu, że może przez to dojść do wymiany ministra Sienkiewicza” – zeznawał jeden z kelnerów. Łukasz N. mówił o tym po zatrzymaniu w czerwcu 2014 roku.
Jeden z kelnerów

"Twierdził, że jest blisko z polską prawicą, z PiS-em, i że może łatwo zorganizować spotkanie z Jarosławem Kaczyńskim, i że jak się zmieni władza u nas, jak PiS przejmie władzę, to ja mogę nawet dostać stanowisko w rządzie PiS. Ja nie brałem tego pod uwagę, odebrałem to jako dygresję". Czytaj więcej

Co było wcześniej? Cofnijmy się w czasie. Na takie tropy wpadły media. Jak dotarł do skarbnika PiS
"Pół roku przed wybuchem afery podsłuchowej politycy PiS-u wiedzieli, że Marek Falenta nagrywał ministrów rządu PO-PSL" – w sierpniu ubiegłego roku ustaliła "Gazeta Wyborcza". Sam miał się z tym zgłosić do Jarosława Kaczyńskiego. Był koniec 2013 roku. Falenta pojawił się na spotkaniu opłatkowym, wiedział, że będzie tam Stanisław Kostrzewski, ówczesny skarbnik PiS.

"Ma zamiar przekazać mu ważną wiadomość: przed zbliżającymi się wyborami chce zaoferować nagrania, które kompromitują najważniejszych polityków rządu Donalda Tuska. Nie zdradza źródła, prosi o kontakt z władzami partii" – pisał Wojciech Czuchnowski.

Skarbnik wziął namiary na Falentę, w kierownictwie PiS postanowiono, że biznesmena trzeba sprawdzić. "Jak twierdzi nasz rozmówca, zadanie sprawdzenia Falenty powierzono zaufanym ludziom: Ernestowi Bejdzie i Martinowi Bożkowi. W 2006 r., podczas pierwszych rządów PiS, byli w CBA" – ustalił Czuchnowski. Pierwszy z nich był prawnikiem spółki Srebrna. Drugi – pracował w biurze Mariusza Kamińskiego. "Uważał, że w rządzie powinno być więcej PiS"
Agenci CBA z Wrocławia mieli ujawnić, że Falenta był wspólpracownikiem służb i wspominał im o nagraniach. "Od tego momentu 'CBA Kamińskiego' przejmuje Falentę" – dowodziła "Wyborcza".

Skąd Falenta w służbach? Tu już w 2015 roku powiązania ustalił "Newsweek". Wynika z nich, że w 2013 roku u Falenty zatrudnił się Bogusław T., emerytowany oficer ABW. Dla znajomych "Bogdan" albo "Bankowy". To on miał umożliwić mu dojście do służb specjalnych.

Tygodnik pisał też wtedy, że działaniom Falenty uważnie przyglądali się również byli funkcjonariusze służb, którzy po odejściu z nich trafili do PiS.

"Falenta potrzebował w CBA i ABW swojej wtyki i 'Bankowy' był idealną osobą, która się do tego zadania nadawała" – pisaliśmy w naTemat.

Z zeznań wspólnika Falenty, Marcina W., wynikało też, że w styczniu 2014 roku Falenta zapytał go, czy wie, ile kosztuje zmiana rządu w tym kraju. "Mówił, że ma nagrane całe miasto. Myślałem, że zwariował" – zeznawał Marcin W.

W kwietniu 2014 roku Falenta miał przed nim roztoczyć konkretniejszą wizję "Przedstawił pomysł, że mają być dwa etapy zmiany rządu. Na początku lata miał walić w rząd, w tych, na których coś ma. Druga akcja miała być przed wyborami lokalnymi. Falenta uważał, że w rządzie powinno być więcej PiS, bo łatwiej się z nimi dogadać. Mówił: »Ci są najedzeni, a tamci głodni«. Uważał, że musi mieć swoich ministrów" – jego zeznania cytuje "Wyborcza".

Według ustaleń gazety na linii Falenta – Bejda – wrocławska delegatura CBA miał powstać cały plan "odpalenia bomby".
"Gazeta Wyborcza"
fragment

"Pierwsze podsłuchy zostaną opublikowane na łamach tygodnika "Wprost", bo publikacja w mediach kojarzonych z PiS nie przyniosłaby takiego efektu. Kolejne podsłuchy, gdy afera nabierze już wiarygodności, miał przejąć tygodnik "Do Rzeczy". Czytaj więcej

I tak się stało. O kolejnych nagraniach słyszeliśmy do wyborów w 2015 r. Miał nagrać Kaczyńskiego
Politycy PiS, w tym Mariusz Kamiński, konsekwentnie zaprzeczali związkom PiS z Falentą. Sam Falenta zresztą też. Gdy Janusz Piechociński napisał na TT, że z zeznań kelnera wynikają jego związki z PiS-em, Falenta odpowiedział:

"Bliżej byłem z Waldemarem Pawlakiem i Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem, któremu firma w której miałem mniejszościowe udziały robiła kampanię w internecie jak się okazało za pieniądze ministerstwa rolnictwa. Kontrakt załatwiał Jan Bury".

Teraz w w prośbie o ułaskawienie, którą napisał do prezydenta – na co zwraca uwagę Wojciech Czuchnowski – przeczy sam sobie, bo pisze, że został oszukany przez ludzi z PiS. A do nagrywania VIP-ów namawiał go Stanisław Kostrzewski, Kaczyński zaś miał – jego zdaniem – cały proceder zaaprobować.
Marek Falenta

"W hiszpańskim więzieniu 'gnije' człowiek, który wierzył w sprawę pt. Polska uczciwa i sprawiedliwa. Zrobił, co do niego należało, wywiązał się ze wszystkich złożonych obietnic i został okrutnie oszukany przez ludzi wywodzących się z Pana formacji. Nie zamierzam umierać w samotności. Ujawnię zleceniodawców i wszystkie szczegóły”.

Co więcej, jak dowiadujemy się z najnowszych ustaleń Wyborczej, Falenta miał być również w siedzibie PiS na ul. Nowogrodzkiej i nagrać samego Jarosława Kaczyńskiego. Jak czytamy Falenta posiada nagranie, na którym prezes PiS komentuje słynne taśmy z afery podsłuchowej z 2014 roku. Kancelaria, spółka Hawe
Jakby tego było mało, Krzysztof Brejza znalazł nowe połączenie na linii Nowogrodzka-Falenta. "Zaufani mecenasi Prezesa zasiadali w radzie nadzorczej Hawe kontrolowanej przez M. Falentę. G.Kuczyński (adwokat Kaczyńskiego), K. Kufel (Kufel był nawet pełnomocnikiem Srebrna ) i Ł.Syldatk (pełnomocnik Solvere)" – napisał na Twitterze. Po wybuchu afery taśmowej, sprawą Falenty zajęła się kancelaria prawna z Gdańska Gotkowicz Kosmus Kuczyński. "Ta sama kancelaria, która reprezentuje w sądach prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. Przedstawiciele tej kancelarii weszli też do władz spółki Hawe, gdzie Falenta miał znaczący pakiet akcji" – zauważa WP.pl.

Gazeta.pl w 2015 roku pisała, że kancelaria ta reprezentowała w rozmaitych procesach PiS i Jarosława Kaczyńskiego. "Ze sprawozdania finansowego PiS za 2013 r. wynika, że partia płaciła kancelarii po 36 900 zł miesięcznie" – czytamy

Opozycja uważa, że w sprawie Marka Falenty i afery podsłuchowej potrzebna jest sejmowa komisja śledcza. Mówił o tym wiceprzewodniczący PO Tomasz Siemoniak.